Jaebin

160 25 5
                                    

        Do budynku wszedł Seonghwa wraz z członkiem swojego oddziału, przyciskający rękaw płaszcza do swojego wciąż krwawiącego nosa. Brunet nie poświęcał mu szczególnej uwagi, co więcej, był wściekły na jego nieroztropność. Powierzył mu wyjątkowo proste zadanie, jaki dodatkowo ułatwił, odciągając Hongjoonga od obozu. Mało brakowało, a straciłby kolejnego już pracownika, co było dla niego powodem do wstydu. W dodatku cała ta sytuacja jeszcze bardziej napięła jego stosunki z szarowłosym, mimo że plan był zupełnie odwrotny. Park miał obecnie zagwozdkę, jak nie podkopać własnego autorytetu, jednocześnie nie narażając się na pogłębienie sporu z Kimem. Nie miał więc czasu na użalanie się nad mężczyzną, który powinien poradzić sobie z bólem złamanego nosa. Za popełnianie takich błędów, drobny uraz to i tak lekka nauczka. 

     Mingi przyjrzał mu się uważnie, ciekawy czy ten podejdzie do nich i zgodnie z przewidywaniami Joonga, czegoś zażąda. Z jego oczu dało się wyczytać, że być może początkowo miał takie zamiary, lecz zrezygnował z nich chwilę potem. Podszedł do innego ze swoich strażników, najpewniej dopytać się, gdzie poszedł Hongjoong, ale odpowiedź którą otrzymał, wcale go nie zaskoczyła. Znudzony, a zarazem z lekka zirytowany poszedł się posilić i w końcu, po upływie kilku dni, zdecydował się zajrzeć do dokumentów, wręczonych dawniej przez Honga. 

       Wydawało się, że na koniec dni, wszystko rozejdzie się po kościach, a załagodzenie negatywnej atmosfery nie będzie wielkim wyzwaniem. Wooyoung po grze z Sanem w karty, rozweselił się nieco i przestał stresować rozwiązaniem całego kłopotu. Jedynie Song czuwał w pobliżu wejścia, zaniepokojony dłuższą niż oczekiwał, nieobecnością Hongjoonga. Ten nie lubił długich dyskusji i najczęściej załatwiał wszystko w ciągu kwadransa, by nie marnować minut, jakie był w stanie wykorzystać na coś pożyteczniejszego niż użeranie się ze śmiertelnikami. Natomiast minęło pół godziny, a z zewnątrz dochodziły dziwne dźwięki, które ciężko było zidentyfikować. Mingi miał jakieś złe przeczucie, jeżące mu skórę na karku i nie pozwalające się skupić na żadnym innym zajęciu. W końcu uznał, że jeśli się myli to wyjdzie na głupca, jednak jeżeli ma rację, to dzięki temu uda im się przeżyć. Podejrzewał bowiem, że coś się Kimowi stało, a jak wiadomo, kto jak kto, ale on nie był słabą jednostką, jaka nie poradziłaby sobie z kimś prymitywnym. 

     Stwierdził, że najpierw pójdzie do Seonghwy, uważając, iż mimo wszystko, powinien dowiedzieć się pierwszy o możliwym niebezpieczeństwie. Po drodze wysłał też dobrze znany jego zespołowi sygnał dłonią, mówiący o szykującej się potyczce. Nachylił się nad ciemnowłosym, który był zdziwiony zachowaniem drugiego. 

- Hmm? Coś się dzieje?- uniósł jedną brew. 

- Prawdopodobnie ktoś wtargnął do wioski. Proszę zabrać broń, ostrzec swoich ludzi i zająć pozycje.- poprosił. 

- Skąd te pogłoski? Nie wydaje mi się, aby coś zwiastowało takie...- przerwał, ponieważ wtedy usłyszeli pierwszy strzał, natomiast krótko po nim drugi. Nie było krzyków, ani odgłosów walki. Tylko ten hałas, odbijający się echem po całej osadzie, budzący koszmarny lęk oraz stawiający wszystkich na równe nogi.- Czy tam był Hongjoong?

Mingi poczuł jak kolana miękną pod jego ciężarem. Kim nie zabrał pistoletu, więc nie mógł się bronić. Jego głowę wypełnił szum, a wszystko wokół zaczęło się zacierać, jak gdyby został zupełnie sam we wrogiej próżni. Nawiedził go ten sam przeklęty strach, który dopadł go po zorientowaniu się, że Kim odszedł. To zdecydowanie nie było na jego siły. Byłby za słaby by unieść ten ciężar, ale miał świadomość istnienia jeszcze dwójki ludzi, na których życiu zależało mu tak bardzo, iż wycofanie się nie wchodziło w grę. 

Poczuł jak ktoś nim potrząsa trzymając za ramiona. Wooyoung miał zawieszony na ramieniu karabin, drugi był przeznaczony dla Mingiego.

- Idą tu.- usłyszał, po czym chwycił rękojeść. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz