Tajemnice

156 17 4
                                    

        Wooyoung ze znużeniem oglądał jak strażnicy, rozdzieleni w jedną parę oraz trio, ćwiczą podstawowe chwyty, przydatne w bezpośredniej konfrontacji z wrogiem. San przedstawił im metody przejęcia czyjejś broni, obezwładnienia, uniku, lecz tamtym wszystko wychodziło niezbyt zgrabnie, ponadto uczyli się dość powolnie, w porównaniu z tym, że zostało im około pięciu dni treningów. Najmłodszy z nich, wysoki, szczupły, Seongmin był subtelnie mniej ślamazarny niż pozostali, a przynajmniej wkładał w swoje zadania swoje całe zaangażowanie. Jung marzył, by rezultaty to odzwierciedlały, niestety nikt nie mógł dorównać gracji Choia, bezwzględności Woo oraz precyzji Mingiego. Byli dobrymi marionetkami, do ustawiania w konkretnych pozach, ale żaden nie przejawiał wybitnych predyspozycji ani do sztuk walki, ani przetrwania w bezlitosnych warunkach. Na domiar złego, posiadali wiele niepożądanych cech nabytych podczas służenia w oddziałach Fedory. Brakowało im zdolności trójwymiarowego myślenia oraz spontaniczności, jaka była wręcz niezbędna w codzienności znanej poza granicami miasta. 

- Mam niedobre przeczucie.- burknął szatyn, po tym jak bez skrupułów skrytykował Seungwoo i jego równie nieutalentowanego partnera. Podszedł do Sana, który w zupełności podzielał jego zdanie, z tą różnicą, że on niepowodzenia tego planu był pewien od niemalże samego początku. Nie dało się zrobić wojownika z robota, słuchającego wyłącznie swojego pana, ignorując nawet własne potrzeby oraz pragnienia. Posłuszeństwo nie było tak bezapelacyjnie złe, dopóki nie wypaczyło z ciebie resztek indywidualności oraz swoistego charakteru. Oni byli jak ciemna masa, bezkształtni, bezbarwni, bez osobowości.- Marnujemy tylko nasz czas. 

- Wiem Woo, ale robię to dla własnego spokoju. Przekażemy wiedzę tym pajacom, a co oni z tym zrobią... co Seonghwa z tym zrobi, to już ich prywatna sprawa.- wydukał obojętnie jasnowłosy, odsyłając rekrutów na spoczynek. To był koniec ich dzisiejszego szkolenia. Trwało lekko ponad cztery godziny i wszyscy byli wykończeni, jak piątka uczniów fizycznie, tak ich trenerzy psychicznie. Mingi siedział w kącie sali, przyglądając się mijającym go sylwetkom z pobłażaniem oraz jawnym zawodem. Po tym jak kolejny raz jego oczy krwawiły, kiedy mężczyzna imieniem Beomjoon nie trafił w wyznaczony punkt na tarczy, załamał się zupełnie i stracił jakąkolwiek motywację. Łatwiej byłoby już nauczyć karaluchy stepować. 

- Ktoś ma w ogóle pojęcie, dlaczego dzisiaj Hongjoong wpadł tu tylko na kilka sekund, dał znać tym kalekom, że do niczego się nie nadają, po czym w popłochu wyszedł? To po prostu kolejny ciasno wypełniony grafik, czy pracuje nad jakimś projektem?- zagaił Jung, przypominając sobie, jak Kim wtargnął ze wściekłą miną do pomieszczenia, zrównał piątkę z błotem, rzucił kilka konstruktywnych, wciąż dosadnych komentarzy i pośpiesznie wybiegł, nie żegnając się z nikim oraz nie odpowiadając na zadawane w plecy pytania.

- Nie rozmawiałem z nim od wczoraj, ponieważ wciąż gdzieś pędzi. Wspominał jedynie, że będziemy musieli się ponownie zebrać, więc chyba coś jest na rzeczy.- San wzruszył ramionami. Jeśli miałby kiedykolwiek powiedzieć, że komuś ufa, to pierwszym imieniem jakie nasuwało mu się na język był Joong. Mógł robić mnóstwo rzeczy, budzących wątpliwości, wyglądających szemranie, tak jakoby ukrywał coś przed całą resztą świata, lecz zawsze ostatecznie okazywało się, że nie miał złych zamiarów. W jego oschłości istniała troska, z której nie zdawał sobie sprawy, ale jaką Choi niezmiernie doceniał. Dlatego nie martwił się wcale o to, co robi, a o to jak się czuje. Chociaż samo życie w mieście sprawiało wrażenie niewymagającego, każdy z nich potrzebował oddechu. System potrafił wyssać z człowieka nie tylko energię, ale także kawałek duszy. 

- Założę się, że Seonghwa coś mu zlecił.- rzucił Song, podejrzewając, o jaką sprawę mogłoby chodzić, jednak nie wyrywał się przed szereg, póki nie miał pewności.

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz