Pinasa

127 20 10
                                    

Mingi siedział zamknięty z klaustrofobicznej celi wraz z Jaebinem. Tego skrzydła budynku nikt nie odwiedzał zbyt często. Dozorca przechodził tędy trzy razy dziennie zostawiając czasem w brudnej szklance trochę wody, ażeby więźniowie nie poumierali z odwodnienia. Naprzeciwko nich, za żelaznymi prętami siedział Seongmin,  jednak nie odzywał się zbyt często, nie poruszał się, zastygnięty w jakimś strachu. Wstawał tylko w ostateczności, w razie potrzeby załatwienia spraw fizjologicznych, napicia się lub po zbyt długim czasie bez drgnięcia ani jednym mięśniem, by trochę się rozruszać. 

Dzielący pomieszczenie z Songiem, lekarz, był kompletną odwrotnością młodego chłopaka. Co raz robił kółko wzdłuż granic, starał się przecisnąć głowę przez kraty, wykrzykiwał jakieś wyzwiska do strażników, mówił do siebie, albo do Mingiego, chociaż płonne jego nadzieję, ponieważ ten specjalnie go nie słuchał.  Raz nawet zdecydował się powiedzieć wszystko co wie dla kobiety kierującej całym tym zrzeszeniem, łącznie z położeniem Fedory, wioski należącej dawniej do Jihana, Hyejin, zasobach broni, wytycznymi, gdzie pozostawili auta, w których znajdowało się większość notatek Hongjoonga, czyli najważniejsza wiedza, jaką mogli im odebrać. Nie skończyło się to dobrze dla Jaebina, gdyż ciemnowłosy bez zastanowienia, złapał mężczyznę za kark, po czym bezlitośnie zmasakrował mu twarz, do takiego stopnia, iż tamten nawet jeśli bardzo by tego pragnął, nic nie był w stanie wydusić. I już więcej nie próbował, zważywszy na znacznie większe zagrożenie ze strony bruneta, niż pilnujących ich strażników. Tamci jeszcze drwili z niego, widząc spuchnięte oczy, rozciętą wargę oraz fioletowy siniak idący od policzka aż po skroń.

Mingi pierwszy raz czuł się aż tak samotny. Nie miał naokoło absolutnie nikogo ze swoich przyjaciół. Wiedział, że tutaj są, ale nie miał możliwości by się do nich dostać, by przekonać  się czy są cali i zdrowi. Od tak dawna nie zostali rozdzieleni, a to wykańczało go psychicznie. Nie odczuwał tak głodu, ani pragnienia, jak braku ich obecności. Zniósłby piekielnie irytującą osobowość Wooyounga, naukowe rozprawy Joonga oraz zakłamane opanowanie Sana. Miał całe dnie, by zastanowić się nad tym jak bardzo czuje się bez nich niepełny. Każdy dzień, każdą noc, spędzali wspólnie, z problemami nigdy nie zmagali się w pojedynkę, chodzili spać razem, budzili się obok siebie i wszystko pod przykrywką jakiegoś "oddziału". W rzeczywistości byli przede wszystkim rodziną, która robiła to wszystko nie tyle dla tej wielkiej idei, o jakiej niezmiennie powtarzał Hong, a dla wzajemnego dobra oraz bezpieczeństwa. Teraz, gdy w pobliżu miał tylko tych dwóch, bezużytecznych idiotów, był po prostu bezradny. Seongmin nie był doświadczony. Jeśli nauczył się ich stylu walki, strategii oraz komunikacji, to w takich okolicznościach nie nadawał się do niczego. Pomimo podobnego wieku, sprawiał wrażenie zagubionego, przerażonego dziecka, niezdolnego do racjonalnego myślenia, ani opracowania jakiegokolwiek rozwiązania. Jaebin, pomimo że ostatecznie ich nie zdradził, to nie byłby chętny poświęcić się za kogokolwiek biorącego udział w ekspedycji, co więcej, pchnąłby ich na linię frontu, byle tylko ocalić własne życie. Aż dziwne, że w dniu ich pierwszej konfrontacji wykazał się taką odwagą. Może po prostu dostrzegł w tym okazję do uratowania siebie. W końcu, gdyby trzeciej fali udało się pokonać ich wszystkich, to jakie szanse miałby on sam w pojedynkę? Jego plan przekupstwa nie powiódł by się tym razem, więc tak czy siak, musiał im pomóc. Tu, byłby skory ich wszystkich zatopić, jeśli to pomogłoby mu wydostać się na powierzchnię. 

Godziny mijały. Tego dnia, dozorca jeszcze ani razu się nie zjawił. Zaniepokoiło to Mingiego, bo przychodził regularnie, do tego stopnia, że Song potrafił wskazać na konkretny moment, kiedy usłyszy pierwszy odgłos jego buta odbijającego się od posadzki. Minęło kilka minut, podczas których nastolatek wciąż czekał, potem kwadrans, pięć kwadransów, dziesięć, które liczył ze znużenia. W końcu stracił rachubę i wzdychając, oparł głowę o twardą powierzchnię. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now