odpowiedzialność

161 23 2
                                    

      Seonghwa obudził się bez uczucia czyjegoś ciężaru na sobie. Odruchowo rozejrzał się wokół gdzie łagodne fiolety i róże,  kładły się leniwie po piasku. Widok ten wynagrodził mu chłodny poranek, który wstrząsnął jego ciało ciarkami. W prawdzie większość obozu już wstała. Wooyoung dorzucał do ogniska, Mingu spożywał skromne śniadanie złożone z sucharów i kawałków zajęczego mięsa, którego resztę pozostawił na użycie dziewiątki pozostałych. Minju obolała przez niedogodny nocleg sprawiała wrażenie najbardziej niezadowolonej. Jej zachowanie podchodziło pod wzburzenie, kiedy szurała stopami rozkopując kamienie i obdarzając każdego po kolei surowym, pełnym swego lodowatego usposobienia spojrzenia. Przy niej Hongjoong wydawał się niezwykle potulną owieczką, chociaż na ten moment zniknął z pola widzenia Parka. Pozostawił po sobie tylko wysiedziane miejsce na materiale i otwartą książkę traktującą o gwiazdach. Seonghwa chciał nawet do niej zajrzeć, ale ktoś za nim stał, przyglądając się wściekle, pomimo wzajemnego milczenia.

- Gdzie Hongjoong?- zapytał w końcu brunet, nie mogąc znieść bezczynności Sana. Wadziła mu jego osądzająca postawa, pomimo iż nic nie zdążył jeszcze zrobić. 

- Na obchodzie. Trzeci punkt drugiej doby w protokole.- blondyn tym komentarzem dał niewybredną aluzję mężczyźnie, że nie raczył zainteresować się rzeczami pozornie dużej wagi. W końcu tu nie chodziło o zdobycze dla któregoś z ich czwórki. Nie potrzebowaliby wtedy zabierać ze sobą wianka bezużytecznych kukieł, które bezmyślnie ciągnęły się za Seonghwą. 

- Kiedy wróci? Wypadałoby ruszać dalej.- bąknął Hwa, ale Choi nie widział ani korzyści ani sensu w tłumaczeniu starszemu, by w końcu zajrzał do dokumentów jakie dostarczył mu Kim. Prawdopodobnie nie zadawałby wtedy tych głupich pytań, na które wszyscy wokół musieli marnować czas. Odszedł więc udając  grzecznie, że nie słyszy i dołączył do Junga, by pomóc mu w sprzątaniu. 

                Hwa podniósł się ociężale, a jego kości strzeliły zupełnie tak jakby ktoś niepożądanym ruchem starał się ich użyć, nie zważając na ich zastygłą formę. Przez te kilka noc krzywej pozycji i znoszenia Hongjoonga na ramieniu, Park przypominał niedowładnego. Upił skromny łyk wody, po czym jeszcze raz przyjrzał się skromnym znaleziskom, jakie nabyli w hali. Nie było tego dużo, więc wolałby od razu szukać kolejnych obiektów. Nie wiedział jednak, że pałętanie się po nieznanej okolicy jest wysoce nieodpowiedzialne, a choć okolica wydaje się bezludna oraz łagodna, może kryć znacznie więcej pułapek. Nie każdy się bowiem wychylał, co więcej, większość wolała pozostać niezauważona, by móc takich jak oni, atakować znienacka. I właśnie dlatego Joong poszedł zbadać najbliższe kilometry otoczenia. W razie zagrożenia zdążyłby poinformować innych.

      Nie było go wyjątkowo długo, o czym San nie chciał mówić, ale co wyczuł wraz ze stopniowym upływem kolejnych sekund. Joong ponad wszystko cenił sobie czas, więc nauczył się żyć w ciągłym pośpiechu, jakoby mieli zjawić się gdzieś o konkretnej porze. Woo oraz Mingi również przywykli do jego tempa, uważając je już za względnie normalne. Jung uważał, że po prostu ich dni biegły szybciej, bądź mieściły w swojej objętości więcej godzin. Toteż nietrudno było zauważyć w ich twarzach zmartwienie, kiedy przez dłuższy czas, może pół godziny, może już godzinę, nie dało się dostrzec szarowłosego w pobliżu. To rzecz jasna spowodowało niemałe poruszenie, które jednak przejawiało się w porozumiewawczych spojrzeniach między trójką znajomych, szykowaniu broni, jakoby w przeciągu paru sekund nastąpiła potrzeba jej użycia. Song szeptał coś na ucho Choia, ale nikt poza nimi nie miał pojęcia co się dzieje. Minju bezwstydnie próbowała coś podsłuchać, co spotkało się z niezadowoleniem. Mogłaby z tego wyniknąć nawet porządna sprzeczka, gdyby nie fakt, że musieli swoją czujność i zapał zachować na inne, ważniejsze okoliczności, niż wścibska kobieta. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα