Wyznanie

111 19 4
                                    

- Spójrz, zdechły szczur. Już kolejny. Trzeba to gdzieś zgłosić, zanim to cholerstwo zacznie się wkradać do mieszkań.- burknął z obrzydzeniem jeden z nich, a drugi przytaknął i zapisał tą uwagę w notesie. Chwilę później ruszyli dalej, nie badając bliżej tego miejsca. 

Hongjoong zaczekał jeszcze trochę, by mieć pewność, iż tamci są dostatecznie daleko, by mogli wyjść z ukrycia. Otarł pot z czoła, po czym wyjrzał zza murów budynku w celu sprawdzenia okolicy. Bez słowa pomknął przez jezdnię, a Seonghwa rzucił się za nim, zaskoczony aż tak gwałtownym ruchem niższego. Bieganie tutaj nie wydawało mu się rozsądne, ale jak się okazało była to ich jedyna szansa, ponieważ co kilka minut po asfalcie płynęła biała smuga światła. Tu zaczynał się już bardziej strzeżony teren, więc musieli mieć się na baczności. Joong ścisnął rękojeść pistoletu mocno pomiędzy palcami. Znajdowali się teraz przy wysokim, zbudowanym z cegły ogrodzeniu, ponad które wzbijał się niezwykle rozległy, potężny wieżowiec, o tysiącu okien, z odchodzącymi od niego po bokach trzema odnóżami. Niektóre piętra poszczególnych skrzydeł, łączyły przeszklone korytarze. Czasem ktoś nimi przechodził, niosąc pod pachą teczki lub segregatory. Kamery rozmieszczone gęsto na kilkumetrowych, ozdobnych filarach, nie łapały obrazu akurat z tej przestrzeni, którą dwójka przedostała się pod Centralę. Szarowłosy miał teraz pewność, że to nic tu nie było przypadkowego, a kierowała nim pamięć. 

Park chciał coś powiedzieć, ze strachu, albo upewnić się, że niższy wie co robi, lecz tamten przykładając palec wskazujący do warg, stanowczo mu tego zabronił. Szli bardzo blisko zimnego muru, wręcz się do niego przytulając, by monitoring ich nie wychwycił. Największym utrudnieniem była wszechobecność straży. Hongjoong widział ich kryjących się nieopodal, przy budynkach, spacerujących wzdłuż ulicy, wąskimi chodnikami. Nie mogli ich jednak dostrzec, ponieważ z góry padało bardzo intensywne światło, które chociaż ich kuło mocno w oczy, to innym uniemożliwiało zobaczenie dwójki intruzów, chowających się za jego osłoną. 

- Tam jest brama.- wymamrotał tak cicho, że Seonghwa musiał odczytać z ruchu ust, co do niego mówił. Rzeczywiście, kilka metrów dalej, akurat tam, gdzie wskazywał palcem Joong, znajdowała się ogromna brama, przypominająca raczej wjazd do pięknego pałacu niż organu urzędowego. Prócz tej funkcji, pełnił jeszcze jedną, niezwykle istotną. Był domem Prezydenta, jego rodziny oraz najwierniejszych pracowników. Stanowił Otakję w Otakji, jej najistotniejszą część, z najbardziej wpływowymi ludźmi. To oni mieli prawdziwe znaczenie dla miasta, malowali je jak chcieli, sterowali pozostałymi mieszkańcami jak pionkami w grze.- Tutaj jest przejście. Nim dostawałem się do środka. 

- Przejście? Skąd możesz mieć o tym pojęcie?- 

- Mieszkałem tutaj, całe piętnaście lat mojego życia.- wydukał, stukając paznokciami poszczególne cegiełki ogrodzenia, będąc święcie przekonanym, iż to właśnie tutaj. Zaraz za tym fragmentem, znajdowało się przejście dla służby do środka budowli. Miał do niej dawniej klucz, ponieważ odrobił go od własnej gosposi. Nie miał pojęcia, dlaczego pamiętał taki szczegół, lecz na przykład twarzy ojca już nie, jednak okazał on się bardzo przydatny, w kontekście ich sytuacji. 

Rzeczywiście, kilka cegieł było poluzowanych, tak, że bardzo łatwo było zrobić otwór, przez jaki przecisnęłoby się ciało szczupłego chłopca. Był natomiast zbyt niewielki, by przeszedł nim dorosły mężczyzna jak Seonghwa, a Hong, pomimo niższego wzrostu oraz smukłej sylwetki, prawdopodobnie też miałby z tym problemy. Jeśli mieliby się dostać do wnętrza Centrali, potrzebowali innej drogi. Poza tym, Kim nie posiadał już tamtego klucza. Nie miał pojęcia, czy zostawił go w swoim dawnym pokoju, oddał komuś, a może zgubił już później, po ucieczce. 

Tymczasem, gdy ostrożnie wracali do "Czytelni Pod Wierzbą", Hwa dokładnie rozważał nad tym co powiedział mu Hongjoong.   Było to nieporównywalnie łatwiejsze zadanie, niż dostanie się tutaj. Wiedzieli już czego mogą się spodziewać. Szarowłosy czuł na sobie nieustannie czyjś wzrok, ale nie należał on do członka prewencji, ani prezydenckiej ochrony, a do bruneta, który wciąż podążając kilka kroków za nim, uważnie się w niego wpatrywał. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now