Żywioł

107 20 5
                                    

Tuż po tym, jak udało im się uwolnić Mingiego, Jaebina oraz Seongmina, postanowili pójść na górę. San z Wooyoungiem ustalili, że muszą podpalić piętro, gdzie znajduje się najwięcej strażników oraz ludzi im zagrażających, z obu stron, aby odciąć im drogę ucieczki. Było to brutalne, ale mieli świadomość, iż nie pokonaliby kilkudziesięciu osób we dwójkę, nie posiadając żadnych konkretnych zasobów broni. Zresztą, jak jeszcze Jung miał jakieś wątpliwości w tej kwestii, tak Choi niespecjalnie współczuł tym, którzy przetrzymywali ich tu przez tak długi czas w spartańskich warunkach, ponadto odcięli kontakt z Hongjoongiem, a na koniec planowali złamać wszystkie zasady ich układu. Tu nie istniało właściwe rozwiązanie, a oni nie mieli już ochoty na kolejne zabawy oraz próby. Musieli się stąd wydostać, czym prędzej, bez żadnych kompromisów, nawet jeśli ktoś miał stracić przy tym życie. Gdyby znali całą prawdę, z pewnością robiliby to z jeszcze większą premedytacją. Oni nie byli niewinni. 

Dotarli schodami na samą górę tak szybko jak tylko się dało, po czym wyważyli drzwi prowadzące do przejścia. Ściany między pomieszczeniami musiały być wyjątkowo grube, ponieważ tylko jedną osobę hałas wywabił na zewnątrz, a możliwe, że ta znalazła się tam przypadkiem. Widząc dwóch zbiegów, kobieta która stanęła przed nimi, miała już wołać wsparcie, lecz zanim wydała z siebie jakikolwiek dźwięk, blondyn złapał ją i zasłonił jej usta dłonią. 

- Ani słowa.- szepnął przy jej uchu. Ta przerażona, spojrzała na szatyna, który wziął stojący śmietnik, po czym wysypał z niego papiery idealne na podpałkę. Podłożył ogień w kilku miejscach, dodatkowo przy nodze drewnianego stoliczka, jaki znajdował się tam przypadkowo,  czego pożałowałby ten, kto go tam umieścił. Gdy ujrzał jak pierwsze płomienie się rozrastają, ruszył po cichu przed siebie na przeciwległą stronę. Zatrzymał jednak swój wzrok na sekundę. Ciemnowłosa, dość młoda pracownica drżała ze strachu. Jung chętnie wyzbyłby się całej empatii, jaką kiedykolwiek w sobie wykształcił, natomiast nie potrafił. Po prostu nie potrafił. 

- Czy jest na tym piętrze jakaś twoja rodzina, albo ktoś, kto zasługuje by przeżyć? Czy jest ktoś, kto nie jest zamieszany w więzienie Kima Hongjoonga?- zapytał bardzo cicho, lustrując ją dokładnie, tak by żadne kłamstwo mu nie umknęło.- Wskaż drzwi. 

- Oszalałeś, ona może nas wydać.-

- A co? Zamierzasz ją udusić gołymi rękoma? Nie będziesz miał wyrzutów sumienia?- syknął. Nie mieli więcej czasu.- Które drzwi?

Dygoczącą ręką pokazała na trzecie od wejścia, po czym palcami dała znać, że przebywają tam trzy osoby. Wooyoung, chociaż jasnowłosy się temu sprzeciwiał, nacisnął klamkę. W tym momencie do wnętrza pokoju wpadła chmura dymu, która poderwała znajdujące się tam osoby na nogi. Znajdowała się tam dziewczyna, prawdopodobnie siostra tamtej, gdyż była do niej bliźniaczo podobna oraz mężczyzna w podobnym wieku, na szczęście nieuzbrojony.

- Wynoście się, zanim ten budynek pójdzie z dymem. Już, na korytarz.- warknął, a tamci ponieśli się zdezorientowani, ale na tyle skonsternowani oraz obawiający się coraz bardziej gęstniejącej szarej chmury, kłębiącej się stopniowo przy progu, że wyszli posłusznie, nie robiąc dużo hałasu. Wooyoung chwycił za ramię bruneta, który wydawał mu się najbardziej niebezpieczny z nich. Przeprowadzili ich przez całą długość holu, pilnując, by żadna osoba z nich, nie zrobiła niczego niepożądanego, ani nie pisnęła słówka, przechodząc przy pozostałych gabinetach.

- Zaprowadzą mnie na dół, ty zrób co do ciebie należy i dołącz do mnie za chwilę, jasne? Mingi pewnie czeka na parterze.- poinstruował  go Choi, a niższy przytaknął. 

--------------------------------------------------------

        Hongjoong zniszczył wszelkie informacje na swój temat, mimo iż wiedział, że wszystko prawdopodobnie pochłonie pożar. Teraz przede wszystkim zależało mu, aby dostać się do komputera, w którym zainstalowany był tamten program, a następnie odnaleźć przyjaciół. Miał nadzieję, że na swojej drodze nie spotka już nikogo, ponieważ skończyły mu się naboje, więc posiadana przez niego broń była absolutnie bezużyteczna. Nadal nie doszedł całkowicie do siebie po tym co mu zrobili. Czuł się niezwykle przytłoczony oraz zagubiony, zwłaszcza teraz, kiedy natłok zupełnie nowych informacji i wspomnień skumulował się w jego głowie. Z każdym krokiem wydawało się, jakby układał sobie coraz pełniejszy obraz własnej przeszłości. Każda sekunda równała się nowym osobom, jakie witał w swoim  życiu, a skrawki ich twarzy wraz z przypisami przepływały przez jego umysł, jakby ktoś wpisywał dane do systemu. Nagle wizerunek jego matki stał się niezwykle wyraźny, budynek, jaki był jego domem, piętrzył się przed jego oczami. Punkty łączyły się, linie splatały, tworząc coś co czuł, widział i znał. Cały ten bezład wirujący w nim, stanowił najdziwniejszą mieszankę odczuć jakiej dało się doznać. Miłość, tęsknota, nienawiść, wściekłość, smutek, przywiązanie, wiązały się z krainą, którą niegdyś nazywał swoją. Wyglądała w jego pamięci na zupełnie obcą oraz bliską zarazem. To życie, jakie prowadził teraz było tym "jego", prawdziwym, do jakiego przywykł, ci których znał, będący z nim od momentu utraty pamięci, stanowili rodzinę.

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz