Ucieczka

124 18 8
                                    

      Zgodnie z przewidywaniami, wraz z nawarstwianiem się kłamstw, wzrosło zainteresowanie każdym z nich z osobna. Tym razem nie wypytywano jedynie Seonghwy o szczegóły związane z podaną lokalizacją, lecz zaangażowano także pozostałych. Skrupulatnie starano się uwierzytelnić ich zeznania, ponadto nieprzerwanie przebywał z nimi jeden strażnik, pilnując aby ci się ze sobą nie komunikowali. To znacznie pokomplikowało ich sytuację, ponieważ nie mogli ustalić wspólnej wersji, ani przygotować bezpiecznych odpowiedzi. Pozostawało im zaufać własnej inteligencji oraz umiejętności wychodzenia obronną ręką z takich problemów. Seonghwa należał do tych, którzy lubili wymijać prawdę ozdobnymi wypowiedziami, tylko delikatnie nawiązującymi do sedna tematu, zaś Wooyoung oraz San tak dobrze się znali, że potrafili z własnych oczu wyczytać jaką wersje przyjmie drugi. Najwięcej wątpliwości budzili Jongho oraz Jaebin. Pierwszy z nich był dość nieobliczalny, co więcej znał doskonale ich plan, a nigdy nie przyrzekł im lojalności. Mógł równie dobrze wykorzystać wszystko co wie, aby pogrążyć pozostałych i tym samym coś zyskać dla siebie. Nie było to głupie, ale coś im podpowiadało, że chłopak chciałby spłacić wobec Hongjoonga jakiś dług.  Każdy z nich doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego czarnowłosy wciąż żyje. Hwa nie byłby taki dobroduszny, gdyby taka inicjatywa nie wyszła ze strony Joonga. Być może, sam wolałby umrzeć od razu, ale w głębi serca, wdzięczny był za tą szansę i dopatrywał się w niej możliwości ucieczki. Nie zrobiłby tego jednak kosztem szarowłosego. 

Minęły dwa pełne dni, w ciągu których co raz, jednego odprowadzano, kolejnego zabierano. Chcieli wiedzieć jak najwięcej, co mogą tam znaleźć, ile mniej więcej trwa dotarcie do wskazanego miasta, czy jest to opłacalne, pokazywali sfałszowaną mapę, którą tamci z łatwością rozpoznawali, ponieważ punkty były rozmieszczone w taki sposób, że droga prowadziłaby przez Fedorę. Wydawało się jakby ta cała bajeczka jaką wykreowali, była z słowa na słowo bardziej realna dla kobiety, która wciąż ukrywała swoją tożsamość. Łatwo było rozpoznać w niej szefa całej, osobliwej organizacji. Nie byli to normalni ludzie i nie tworzyli zwykłej społeczności, jak to było w przypadku mieszkańców znanej im osady. Oni nieustannie pracowali nad wydostaniem się stąd. Byli swojego rodzaju oddziałem, osiadłym w tym budynku i starającym się dosięgnąć jakiegoś przełomu, jaki pomógłby im dojść do czegoś lepszego niż obskurna ruina w środku niszczejących pozostałości małej metropolii. 

I chociaż przemierzali dziennie kilkakrotnie te korytarze, wciąż nie mieli pojęcia co dzieje się z Kimem. Nie widzieli go od czasu, gdy wynieśli Hongjoonga siłą. Ignorowano pytania z nim związane, a wręcz irytowano się na wzmiankę jego imienia. Przez to nie tyle, nie wiedzieli gdzie się znajduje, lecz też wcale nie mieli pewności czy żyje. Gdyby udało im się wydostać, rozpocząć walkę, podłożyć ogień lub cokolwiek innego, to nie znali jego położenia. Nie potrafiliby go znaleźć, jeśli w ogóle było kogo szukać. 

To stresowało Seonghwę, bo odczuwał jak wśród pozostałych wzrasta nastrój mobilizacji. Wiedział, że to kwestia godzin, zanim ci zdecydują się w końcu wyłamać. Woo porozumiał się już z Sanem, dając mu znać, iż wykradnie klucz do celi, przy kolejnym przesłuchaniu. Było to wysoce ryzykowne, natomiast Junga męczyła ta bezsilność. Tęsknił za wolnością i za słodkim smakiem adrenaliny, jakiego nie czuł już od dawna. San nie oponował, wierząc, że równie dobra okazja może już się nie nadarzyć. Park również był tego świadom, chociaż na początku pragnął usłyszeć potwierdzenie, czy Hong był zdrowy. Na rzeczy było wiele więcej, ale przede wszystkim nie odczuwał takiej wiary w siebie i zespół, jeśli zostanie uszczuplony o jedną osobę. Nawet jeśli wszystko wyjdzie pomyślnie, to jaka jest gwarancja, że przetrwają na zewnątrz? Jaka jest gwarancja, iż zdołają w ogóle wrócić do Fedory? Chciał wierzyć, że duża, ale nie umiał. 

Prawda o stanie Hongjoonga była dość gorzka. Na wspomnianą salę zabrano go jeszcze trzykrotnie i z każdą minutą tych katorg, tracił siły żeby w ogóle się sprzeciwiać. Był tak osłabiony, przede wszystkim psychicznie, przez co wszystko jedno już mu było, jak go traktują. Nie protestował, kiedy dwóch rosłych mężczyzn sadzało go w tamtym okropnym fotelu, jak zapinano go pasami. Zawsze wtedy wgryzał zęby w dolną wargę, udając przynajmniej, że ta praktyka jakoś mu pomaga. W rzeczywistości za każdym razem bolało tak samo, za każdym razem równie ciężko było pozbierać się od nowa, za każdym razem trudniej było nie pozwolić im dostać się do jego umysłu. Zorientował się już, co takiego mają zamiar osiągnąć oraz czemu służy ta dziwna aplikacja, jaką obsługuje tamten mężczyzna. Wciąż jednak nie potrafił dotrzeć do części wspomnień, jaka była niezwykle dla nich ważna i jakiej powinien chronić. Za wszelką cenę nie mógł dać im miejsca położenia miasta należącego do Hwy, ale musiało przecież chodzić o coś więcej. Musiał znać tych, którzy wszczepili mu to urządzenie, którzy opracowali ten program, zwłaszcza, że to pokrywało się bez dwóch zdań, z jego pochodzeniem. Joong za priorytet uznał dotarcie do tych zakątków pamięci, zanim zrobią to tamci ludzie. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now