Karty przeszłości

127 21 11
                                    

         Ancestor kazał rozejść się tłumowi, obiecując, że przy ognisku będą mieli okazję dowiedzieć się od gości trochę więcej. Wywołali duże poruszenie, znacznie większe, niż by się tego spodziewali, lecz nie do końca, zdawali sobie sprawę dlaczego. Mężczyzna zaprowadził ich do siebie, zapraszając ze sobą jeszcze Miyeon, gdyż ta była jedyną, jaką Hong rozpoznawał. Rozsiedli się ciasno wokół długiej, drewnianej ławy, wyrzeźbionej w suchym, starym drewnie. Gospodarz przywitał każdego z nich niewielką szklanką wody, chociaż do Parka podchodził z jawną rezerwą. Wooyoung trzymał się blisko ramienia Kima, zdezorientowany tym co się działo wokół niego. Bowiem rozpoznali nie tylko szarowłosego, ale jak się okazuje, jego też. On sam nie miał pojęcia kim są ci Ocaleni, ani jakim cudem nie zapomnieli, tak jak wszyscy, których znał. 

- Nazywam się Chung Yunhyuk.- przedstawił się, sądząc, że to może jakoś naprowadzi przybyłych, ale ci wciąż wpatrywali się w niego nieoświeceni.- Przyznaję, ostatnią rzeczą jakiej się spodziewałem, to waszego przybycia. Minęły ponad trzy lata. Byliście wtedy jeszcze dziećmi. Waszą dwójkę kojarzyłem szczególnie. Jednakże, uważam, iż nie powinniście tu wracać. To nieodpowiedzialne oraz niebezpieczne.

- Wybacz, ale nie rozumiemy dlaczego.- wyrwał się szatyn, podczas gdy Joong uważnie słuchał. On miał swoje podejrzenia. Większości ich podróży wcale nie spędził na drzemce. Część przeznaczył na skrupulatną mapę myśli, w której starał się połączyć odległe fakty ze sobą. Wszystko do czego doszli. Nieodparte wrażenie, że dosłownie każdy z elementów jest jakoś ze sobą powiązany, nie dawał mu spokoju. Aż doszedł do pewnej teorii, jaką póki co nie miał ochoty się dzielić, nim nie rozwiał swoich wątpliwości. 

- Wiem gdzie zmierzacie. Otakja... Niewielu dociera tak daleko jak wy. Zwłaszcza po tym co się stało, jak stąd odeszliście. Praktycznie nikt nie zjawia się w tych rejonach, a już z pewnością nikt tu nie wraca. Nie bez przyczyny.- nazwa wspomnianego miasta była dla Hongjoonga niczym kolejny impuls, nakreślający dokładniej wspomnienia z przeszłości. Tamto miejsce nie było mu obce i teraz był w stanie przywołać w głowie obraz poszczególnych budynków. W takim przedstawieniu, dawały wrażenie złudnego snu o jakimś nieosiągalnym celu. 

- Więc opowiedz nam o tej przyczynie.- westchnął Kim, mając dość naprowadzania na jakiś wątek, zamiast przekazania istotnych konkretów. Nie miał pojęcia, po co ta cała enigmatyczność, która tylko utrudniała im całą misję. 

- Możesz mieć mi to za złe, jednak nie jestem odpowiednim człowiekiem, by mówić kim jesteś i w jaki sposób jesteś związany z Otakją. Zapewniam, że krótko po tym jak tam trafisz, dowiesz się wszystkiego, a wkrótce także powodu, dla którego stamtąd odszedłeś. Nie wyruszyliście na misję, zorganizowaną przez władzę, w celu odnalezienia utopii. Otakja nią jest, aczkolwiek w byciu wymarzoną ostoją wszystkich Ocalałych, jest jednocześnie największym piekłem zgotowanym przez ludzi. Z pozoru piękne miejsce, wychodzące na przód technice, metropolia, w jakiej obywatelom ma żyć się dobrze, w dostatku, bez biedy, głodu, pragnienia, w humanitarnych warunkach. Im głębiej się wchodzi w jej ustrój, tym więcej dostrzega się zakłamania, przekrętów, działań godzących w jakąkolwiek ludzką godność i naturę. Sama geneza Otakji jest okrutna. To jak manipuluje ludźmi, jak stają się jej marionetkami, wizytówką oraz skazą.- oparł ręce na stole. Istniało wytłumaczenie na tą skrótowość wypowiedzi Yunhyuka. Już nie raz zaznaczano, że informacja jest twoim największym skarbem, jak i udręką. Posiadając wiedzę, obok władzy idzie ogromne zagrożenie. Nigdy nie wiesz, czy ludzie, którym tak łatwo zaufać, nie knują niczego przeciwko tobie. Wśród nich, byli Ci, których twarzy nie widział nigdy wcześniej. Fakt powrotu do rdzeni, też brzmiał dość podejrzanie, toteż przekazywał im wiadomości, mogące ostrzec, jednocześnie go nie zdradzając. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz