Nowe nawyki

239 29 0
                                    

- Zwróciłem ostatnio uwagę na to, że w twoim pobliżu nie ma nikogo podobnej rangi. Wydajesz się być sam. Jedyny w wielkim budynku pełnym straży, pracowników, numerów, bo nie za pomocą twarzy identyfikuje się tu osoby. Pomimo to, u szczytu jesteś tylko ty. Wokół kręci się zaledwie ten Yeosang oraz Yunho, jak dwa pachołki do wypełniania poleceń niższej wagi, ale nieporównywalnie większej do zadań takich dozorców. Słyszałem już o twojej matce i o twojej babci, lecz ma się wrażenie jakoby nie istniały...- mówił Hongjoong mijając skromny zagajnik liczący dwa drzewa oraz dwa metry kwadratowe suchej, aczkolwiek lekko zazielenionej trawy. Jeśli to był tutejszy odpowiednik tych pięknych parków oraz krucha pozostałość natury, to z światem musiało być już naprawdę źle. 

- Niedziwne, że ich nie widujesz. Sam spotykam je rzadko, tyle ile wymaga ode mnie posada oraz rodzinna zażyłość.-

- To istnieje między wami jakakolwiek zażyłość?-

- Właśnie tłumaczę, dlaczego nie mam z nimi częstego kontaktu.- zaśmiał się, choć był to śmiech wyjątkowo szorstki, wyuczony oraz sztuczny, nawet jak na niego. Szarowłosemu niemal zrobiło się głupio, że zapytał o coś najwyraźniej dla drugiego niekomfortowego, ale jego oczy rozjaśniły się zaledwie kilka sekund później, jakby przykra myśl bezpowrotnie odpłynęła.- Tak czy siak, wkrótce są urodziny mojej babci. Ogólna uroczystość odbywa się na placu, lecz przed tym organizowany jest bal, łączący w sobie wszystkie możliwe powody, dla którego mógłby się odbyć. Nawet w Dzień Odrodzenia nic podobnego nie ma miejsca. Liczę, że się zjawicie. Wtedy zapoznałbym cię z resztą pokoleń mojej rodziny. Nic interesującego, ale jak miewam, byłbyś zainteresowany. Twoi znajomi rzecz jasna również są zaproszeni. Przekaż im to ode mnie.- nie zamierzał wspominać o fakcie, że kobiety jak jeden organizm, zachciały z Hongjoongiem porozmawiać. Wbrew pozorom nie dlatego, iż z opowiadań Seonghwy wybrzmiał jako niesamowity geniusz, odkrywca i wybraniec wszechświata,  zaś zaciekawiło ich pojawienie się nowych twarzy w mieście. Do Fedory niewielu przybywało, a tym bardziej niewielu tu pozostawało by żyć. Zwykle ich powitanie kończyło się z lufą skierowaną prosto w lewą skroń lub sami odchodzili, zanim zdołali przekroczyć granicę. Mieszkańcy byli tu niespecjalnie gościnni. Już nie zaznaczając ufności, którą zaszczycono zaledwie tą czwórkę i co poniektórzy, jak Yeosang oraz Yunho nie byli tym zachwyceni. Toteż, chociaż tak tego nie odczuwali, ukazanie się Hongjoonga, Sana, Migiego oraz Wooyounga, wywołało większe poruszenie, niżeli mogli podejrzewać. Przecież nikt nie mówił o nich na otwartej przestrzeni, a tym bardziej w ich bliskiej obecności. Ściany na takie plotki były zbyt cienkie. 

- Zdajesz sobie sprawę, że dając tyle nam, tworzysz bardzo pokaźny dług, który będę musiał spłacić. Nie wiem, czy widzi mi się być tobie cokolwiek winnym.- 

- A ja za to myślę, że zbytnio analizujesz wszystko pod kątem korzyści i strat.- Park naprawdę nie pojmował, dlaczego umysł Joonga jest nastawiony tylko na jeden kierunek. Wydawał się zupełnie inny, opowiadając o swoich  upodobaniach, rzeczach zupełnie lekkich i przyziemnych, ale gdy cokolwiek było związane z współpracą, stawał się wręcz agresywny we własnych uprzedzeniach. Nic nigdy nie było za darmo, nigdy bezinteresowne, nigdy pozbawione wagi. 

- Tak działa świat.- odrzekł twardo, skacząc pomiędzy płytkami, poprzecinanymi nieregularnymi pęknięciami. Kasłał co raz,  kiedy mocniej zawiał wiatr, przynosząc ze sobą gorącą chmurę pyłu, kurzu oraz wyziewów fabryk. Pozostawiał na skórze niewidoczną warstwę lepkiego brudu, mieszającego się z potem. 

- Nałóż maseczkę. W gruncie rzeczy to nie tylko ozdoba.- polecił, widząc jak ta zwisa na jego brodzie. Chłopak nasunął ją na swój nos, tak że teraz odkryte pozostawały jedynie jego oczy co raz przysłaniane przez kurtynę niespotykanie długich, brązowych rzęs. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now