Wizyta

166 25 2
                                    

- Śpisz?- wychylił ostrożnie głowę zza progu, szukając wzrokiem Hongjoonga. Szarowłosy natychmiast się podniósł, ponieważ zjawienie się Seonghwy wprawiło go w nieoczekiwany stres. Tak jakoby mieli sobie coś bardzo istotnego do wyjaśnienia, bez względu na fakt, że żadna taka kwestia nie istniała. A nawet jeśli, to brunet nie odwiedził go, aby ją poruszyć. Jego intencje były jak na niego dość czyste, odbiegające od toku wydarzeń związanych z Fedorą, ekspedycją, czy sprawami wyższej wagi jako takimi. Można wręcz rzec, że przyszedł jak do przyjaciela, nie współpracownika, chociaż takie stwierdzenie mogłoby być zbyt górnolotne. Zwłaszcza dla Joonga, który zawsze traktował Parka jako przedstawiciela urzędu, nigdy w pełni człowieka. 

- Nie, aczkolwiek ty chyba powinieneś.- odrzekł, obserwując mężczyznę jak zbliża się do niego i siada na pobliskim krześle. Zaraz potem spojrzał wprost na czoło chłopaka, skanując je dokładnie, lecz później swoje zainteresowanie przenosząc na jego oczy. 

- Być może. Jednak nie sądzę, że to takie pilne. Zresztą, piłem kawę, więc mam jeszcze dużo energii. Z tobą jak widzę, nie najgorzej.- jego twarz rozpromieniała na chwilę, jak gdyby ten szczegół go ucieszył, po czym wrócił do swojej naturalnej, posągowej mimiki.- Balansowanie na granicy życia to jakaś ekstremalna pasja, czy klątwa? Los nie lubi  kiedy ktoś nieustannie igra ze śmiercią, więc przeznaczenie może cię kiedyś dopaść. 

- Czyżbyś uważał, że moim przeznaczeniem jest zostać zabitym? To dość okrutne, chociaż nie zaprzeczę. Za pewne sporo w tym racji.- młodszy wzruszył ramionami, poprawiając się na materacu i przykrywając swoje ciało szczelniej warstwą pachnącej chlorem pościeli. 

- Myślę, że śmierć to przeznaczenie każdego, tylko niektórzy są w stanie całkiem długo od niego uciekać. Ty jesteś ich przeciwieństwem i pchasz się tam, gdzie o jego wypełnienie najłatwiej. Nie jestem kimś, kto może ci tego zabronić, natomiast nie sądzę, że taki scenariusz ucieszyłby twoich bliskich.- przyznał spokojnie, tym razem przyglądając się pozostawionym na stoliku lekom, zostawionym przez Jaebina. 

- Bliskich?- prychnął Kim, pragnąc zachować charakterystyczną dla siebie postawę niezależnej, chłodnej postaci, która trzyma dystans do wszystkiego co mogłoby zostać odebrane jako rysa na szkle. 

- A nie każdy ma jakichś bliskich? San nie jest dla ciebie bliski, gotów poświęcić za ciebie życie? Wooyoung, atakując moich ludzi dla chronienia twoich własności, starałby się gdyby mu nie zależało? Mingi, załamałby się tak wizją utraty takiego kapitana, jeśli byłbyś mu obojętny? Nie broń się przed tym, bo to nie buduje cię w moich oczach jako kogoś silniejszego.-

Hongjoong milczał. Oddzielał grubą linią to co czuł, a to o czym mówił na głos. 

- Nie musisz odpowiadać. To coś nad czym warto zastanowić się w samotności.- dodał, gładząc prześcieradło przy boku Hongjoonga, potrzebując zająć czymś ręce. 

- Wrócimy do tej wioski, prawda?-

- W jakim celu?-

- Zostawiłem tam coś bardzo ważnego. Jeśli nie zgodzisz się jechać tam ze mną, Sanem, Mingim oraz Woo, mogę ruszyć sam. Znam drogę.- zarzekł się zdeterminowany. Nie zamierzał zdradzać po co konkretnie chce tam wyruszyć, jednakże wiedział, że zrobi to nie zważając na opinię ciemnowłosego. 

- Tak czy siak, planowałem wznowić ekspedycję po tym jak poczujesz się w pełni sił. Jest też kilka ważnych rzeczy, które mam obowiązek załatwić, zanim wyruszymy. Bądź cierpliwy, ale tak, pojedziemy tam, jeśli to nieuniknione. 

- I nie dopytujesz się dlaczego?- Hong wydawał się tym zdziwiony. 

- Wiem, że nie mógłbym liczyć na szczerą reakcję, skoro od razu tego nie wyjawiłeś.- przyznał z nadzwyczajnym opanowaniem, jakie nie towarzyszyło mu zazwyczaj podczas poruszania takich spraw. Kim pomimo iż powinien być z tego faktu zadowolony, rozzłościł się, obawiając jakiejś zmiany w ich stosunkach. Czy jeśli nie zależało mu tak pilnie na poznaniu jego sekretów, czego jeszcze niedawno się domagał, to straciły one dla niego wartość? Być może wraz z pojawieniem się Jaebina, Hongjoong przestał być interesujący, zaufany i niezbędny do osiągnięcia celu? Aczkolwiek, czy jeśli rzeczywiście by tak było, to kłopotałby się z ratowaniem jego życia? Teraz to szarowłosy miał znacznie więcej pytań i nadmiar dumy, by zadać którekolwiek z nich. Siedział więc, widocznie obrażony, chociaż nie umiał przyznać na co dokładniej, mierząc kształt Seonghwy z jakimś nieokreślonym wyrzutem.- Hmm, coś nie tak? Gorzej się poczułeś?

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz