(prawie) Szczęście

118 18 4
                                    

Wooyoung zbudził się w nocy, czując, że pilnie potrzebuje pójść do toalety. Podniósł się powoli ze swojego posłania i wtedy zorientował się, iż dwa miejsca nieopodal są puste, zaś kołdry leżą rozkopane na ziemi. Przeraził się, po czym gorączkowo zaczął rozglądać, ażeby zliczyć osoby przebywające w chłodnym pomieszczeniu. 

Tak jak się spodziewał, brakowało Seonghwy oraz Hongjoonga. 

Pobiegł szybko na górę do łazienki, po czym skradając się na palcach zajrzał do większości pomieszczeń w domu, sprawdzając gdzie może podziewać się ta dwójka. Nie było ich ani w czytelni, ani w kuchni. W całym budynku panowała zatrważająca cisza, a przez szczeliny między zasłonami, do środka wpadały tylko pojedyncze wiązki światła księżyca. Budzenie Changa było złym pomysłem. Zdenerwowałby się wiedząc, iż ktoś mimo jego zakazu wychodzenia poza piwnicę, postanowił wymknąć się do miasta. Było to wprawdzie najbardziej przewidywalne zagranie, jakim mógł się poszczycić Joong, aczkolwiek po ostatnich zdarzeniach oraz patrząc na to, w jakim położeniu się znaleźli, chłopak sięgnie po rozum i zaprzestanie ryzykownych posunięć. Najwyraźniej się mylił. 

Wrócił bezgłośnie do ich niewielkiej izby, po czym oparł głowę o poduszkę. Nie był już w stanie zasnąć. Wpatrywał się w ciemność, zupełnie tak jakby wytężenie wzroku pomogło mu coś dostrzec w nieprzeniknionym mroku. Wciąż myślał o tym, gdzie podziała się ta dwójka. Bał się również, że sprowadzą na nich kłopoty. To bardzo prawdopodobne, żeby któryś ze strażników, przebywający akurat na patrolu, zamiast od razu ich aresztować, zdecydowałby się pójść ich krokiem. Wówczas nie tylko oni znaleźliby się w potrzasku, lecz ciężar kary spadłby również na mężczyznę, który jako jedyny dał im schronienie w tych okolicznościach. 

- Hej, Sannie...- szepnął tuż nad uchem jasnowłosego, delikatnie szturchając jego ramię. Nie powinien siać paniki, aczkolwiek potrzebował komuś powiedzieć. San z tych, którzy tutaj pozostali, był definitywnie najbardziej rozsądny, nawet pomimo swojej impulsywności. Zresztą Jung nie pozwoliłby mu za nimi iść. Siły mieli po równo, więc jeśli nastałaby taka konieczność, przygwoździł by go do krzesła i związał, aby ten nie popełnił jeszcze większego głupstwa niż tamci. 

- Hmm? Woo, dlaczego nie śpisz? Stało się coś?- wymruczał niskim, ochrypłym tonem, nie rozwierając powiek. Okropnie brakowało mu snu, a natłok stresu jaki zwalił się na ich barki w ostatnim czasie tylko pogłębiał jego nieustanne znużenie. Potarł dłońmi spuchniętą twarz i dopiero wtedy przeszły go nieprzyjemne dreszcze. Było okrutnie zimno. 

- Hongjoonga i Seonghwy nie ma.- odparł, przysuwając się bliżej niego, by nie budzić pozostałych zbyt głośnymi rozmowami. Szatyn wyglądał na niezwykle zmartwionego, więc Choi, chociaż spodziewał się takiego obrotu spraw, przeniósł się do siadu, po czym objął go ramieniem.- Wiedziałeś o tym?

- Nie, ale przyznaj, że to bardzo w jego stylu. Zastanawiam się tylko, dlaczego zgodził się wziąć tego człowieka ze sobą. Jeśli już miałbym kogoś wybierać, zabrałbym Mingiego, albo ciebie. Park prócz bycia dostojnym księciem o hipnotyzującej aurze, nie ma w sobie nic, co powinien posiadać żołnierz. Brakuje mu tężyzny fizycznej, nie jest ani szybki, ani sprytny. Powaliłbym go jedną ręką, gdyby była taka konieczność.- westchnął San, jakby urażony faktem, iż szarowłosy pomyślał najpierw o nim, a nie swoim oddziale. Godziło to niezwykle mocno w jego dumę. 

- Ależ ty skromny Sannie.- Wooyoung wyszczerzył się, słysząc wzrastającą z każdym słowem zazdrość przyjaciela.- Podejrzewam jednak, że nie zrobił tego z własnej woli. Może Hong powiedział mu o swoim planie lub sam się domyślił i kategorycznie sprzeciwił się, ażeby szedł sam. Sam dostrzegłeś, że coś jest między nimi. O dziwo nie jest to gruby mur. Któż by się spodziewał? W pierwszym tygodniu ich znajomości bałem się o życie Seonghwy, będąc przekonany, że Hongjoong zabije kiedy ten zrobi jakikolwiek fałszywy ruch. Kiedy to się zmieniło w tak odrażająco uroczą relację?

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now