Punkt Planu

146 18 5
                                    

      Seonghwa bardzo lubił przekraczać granice jego prywatnej przestrzeni. Pragnął bezwstydnie położyć swoje dłonie na biodrach chłopaka, lecz zanim mu się udało, Hongjoong zmroził go spojrzeniem tak wymownie, że ostatecznie palce wyższego spoczywały trochę powyżej talii partnera. Kim nie patrzył Parkowi prosto w oczy. Nie dlatego, że obecność starszego go peszyła. Nie bywał z ludźmi w takich sytuacjach, nie umiał się w nich odnaleźć i nie czuł się do końca komfortowo. Natarczywość bruneta nie pomagała, a jedynie poddawała zgodę szarowłosego coraz większym wątpliwościom. Ten nie dopisywał do tych okoliczności jakiejś dłuższej historii. Mógł wręcz podejrzewać, że to tylko takie tanie zagranie by przypodobać się Wielkiej Premier, nic więcej. 

Hwa był trochę innego zdania. Chyba uważał, iż to jakiś krok w przód, kolejny punkt z listy do odkreślenia. Spoglądał z zaciekawieniem na niższego, który wciąż nieumiejętnie poruszał ciałem z miną podobną do pomnika oraz ślepiami wlepionymi w posadzkę. Wbrew swojej komicznej postawie, wcale nie wyglądał na sztywny słup soli. Przypominał bardziej zagubionego chłopca, jakiego ktoś uwięził w zupełnie nieznanych mu rejonach. Swoją niewiedzę nadrabiał urokiem oraz niemym pozwoleniem, by to ciemnowłosy go prowadził. Seonghwa miał za sobą setki balów, świąt i potańcówek, toteż nawet we śnie potrafiłby wytańczyć rytm walca, czy przypomnieć sobie zawsze stosowany układ do jednej z piosenek, jaką posiadał na starej, zacinającej się nieustannie płycie. 

- Moja babcia coraz bardziej cię lubi.- wymamrotał blisko jego ucha. 

- To dlatego odgrywasz tą szopkę?-

- Może... a może nie podobało mi się, że tańczysz z tą dziewczyną. To niskie sfery, nikt warty twojej uwagi.- odrzekł obniżonym tonem, chcąc brzmieć odrobinę bardziej szarmancko, ale ten chwyt również nie działał na Hongjoonga, którego żenowało zachowanie Parka. 

- Rozumiem, że ty jesteś?- prychnął. 

- Oczywiście. Ja jestem warty każdej uwagi.- uśmiechnął się łagodnie.

     Kim wpatrywał się w Seonghwę pierwszy raz mając tyle pytań dotyczących zarówno jego jak i wielu innych kwestii, jakie kłębiły się w głowie Joonga. Prześwietlił go dość wyczerpująco, więc nie potrzebował wyjawiania sekretów. Czasem miał wrażenie, że wiedział o ludziach więcej niż oni sami, co niekoniecznie było dla niego takie przyjemne. Gdy przybierał swoją maskę obojętności, bez skrupułów robiąc wszystko dla własnego powodzenia, stawał się nieczuły na na opinię innych, na ich samopoczucie oraz dobro. Jego priorytety były jasno określone i na ich szczycie znajdował się komfort  towarzyszy oraz jego samego. Nikt nie jest w stanie wytrzymać w takiej skorupie na zawsze. Kiedy życie biegnie szybko i nie zostawia ani momentu na zastanowienie, czy to co się robi jest obiektywnie odpowiednie, łatwiej przychodzi podejmowanie szorstkich, często podłych decyzji. Jednak musi nastąpić punkt zwrotny, zatrzymujący twój bieg na kilka sekund i obnażający cię ze wszystkich dotychczas skrywanych rozterek, z twoich osobistych ran oraz strachu. W Hongjoongu to wybuchło nagle, wtedy kiedy ma najwięcej na swoich barkach. Właśnie teraz powinien zachować zimną krew, by osiągać cele, które dawniej wydawały się nierealne. 

Zamiast tego zastanawiał się nad tym, dlaczego Hwa kłamie mu w żywe oczy, łudząc się, że ten mu ufa. Spoglądał na niego, myśląc, który z nich jest gorszym człowiekiem i czy nie jest hipokrytą oskarżając go o bycie aroganckim, wyrachowanym, zadufanym w sobie księciem, podczas gdy sam nie był daleki podobnym cechom. Bał się, że Park jest w pewnym sensie jego odzwierciedleniem. Mogli iść w różne strony, ale wykorzystywali podobne drogi. Seonghwa pragnął się do niego zbliżyć, aby mieć go na własność, by uzależnić go od siebie, by ustabilizować nie tylko swoją sytuację prywatną, ale też umocnić swoją pozycję jako przywódcy. Gdyby miał u boku kogoś, kto pomógłby mu zarządzać miastem, co wiązało się z licznymi obowiązkami oraz wyrzeczeniami, zrobiłby z partnera kogoś, na kogo z łatwością da się przerzucić część zadań, a może i całą odpowiedzialność. Szarowłosy był kandydatem idealnym, skoro budził respekt, był młody, sprytny oraz inteligentny, Wielka Premier potrafiła nienawidzić go, lecz być nim jednocześnie zaintrygowana, a każdy inny przywykł do jego obecności, jak gdyby się tu urodził. Brunet zaś należał do osób nad wyraz pewnych siebie, wręcz narcystycznych. Nie przyjmował odmowy, nawet się jej nie spodziewał. Drocząc się z Hongjoongiem, wiedział, że koniec końców, ten go nie odtrąci, a teraz tylko podbudowywał swój wizerunek jako człowieka czarującego, ugodowego i zauroczonego młodym wędrowcem. Prawda była zgoła inna i to chyba zaczynało przeszkadzać Hongowi. Nawet jeśli był świadomy tej gry, nie życzył sobie brania w niej udziału. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now