Dystopia

122 19 6
                                    

Miasta nie otaczały mury, zaś wysokie pozostałości wieżowców, układały się w pierścień chroniący środek betonowej dżungli. Dodatkowo okrążały ją gęste krzewy, których pnącza czasem wspinały się na ściany budowli, tworząc prawdziwie dystopijny obraz czegoś dawniej tętniącego życiem, a obecnie pochłanianego przez naturę. Bez zająknięcia dało się stwierdzić, że nie daleko było tej aglomeracji od jej pierwotnej wersji. Coś ją zniszczyło, opustoszyło, odcięło od świetności, jaką niewątpliwie dawniej się cieszyła. Już ze sporego dystansu, dało się usłyszeć hałas cegieł spadających z wyższych pięter, następnie obijających się z hukiem o chodniki. 

Przed ich oczami malował się majestatyczny portret, ujawniający do czego doprowadzili w przeszłości ludzie. Fedora nie mogła mierzyć się w przytłaczającym ogromem tego miejsca. Przypominała bardziej fort, specjalnie uformowany w celu ratowania Ocalonych i gorączkowej potrzebie odbudowania jakiejś hierarchii z nędznych resztek wcześniejszej społeczności. Natomiast tutaj przerażająca siła dzikości nieopanowanej przez ludzkie ręce ziemi, wdzierała się między budynki, oznaczała każdy ich fragment, zamieniając dokonania i osiągnięcia człowieka w nędzną pamiątkę, nie mającą do zaoferowania nic prócz tajemnic przeszłości. 

Hongjoong stał tam, czując się tak mały, w obliczu ciężkich bloków, mogących skrywać absolutnie wszystko. Nie przerażał go wygląd zapuszczonych ruin, ale to, że nie był w stanie określić kogo się spodziewać na swojej drodze. Był bardziej niż pewny osadzenia się tutaj podejrzanych grup, czy to wywodzących się z drugiej, trzeciej fali, narkomanów,  tych próbujących nowego początku lub tych, którzy przywiązani do swojego dawnego domu, umierali tu, gotowi zaciekle bronić swojego majątku. Oni byli tu intruzami. Nietutejsi, mogli okazać się bezbronni wobec zorganizowanych szajek, doskonale obeznanych w ulicach, zabudowaniach i skrótach, prowadzących przez miasto. 

- Mingi, Kyungso, Seongmin, przestawcie auta daleko stąd, skąd nikt nam ich nie ukradnie. Reszta się rozdzieli. Wooyoung, San oraz Jongho pójdą w jednym kierunku, ja i Seonghwa w innym, Minho, Heechan, wy poszukacie najlepszego miejsca do przenocowania. Będziemy kontaktować się przez krótkofalówki. Przepakujcie plecaki, niech każdy ma ze sobą sprawną broń, nóż, naboje, San weź Mołotowy, Wooyoung za pewne ma zapalniczkę. Po jednej latarce, nie mamy dużej ilości baterii, więc błagam używajcie ich, gdy będzie to niezbędne. Seonghwa, upewnij się, że masz linę oraz granaty dymne. Jeśli są pytania, albo wątpliwości, to lepiej zdradźcie je teraz, bo potem może nie być okazji...- rozporządził, uważnie przyglądając się każdemu oknu po kolei, by sprawdzić, czy nikt ich nie obserwuje. Nie miał tak dobrego wzroku jak Song, jednak zorientowałby się, jeśli ktoś dowiedziałby się o ich obecności zanim w ogóle zdołali na dobre rozejść się po ścieżkach. 

Nikt nie protestował, więc zaraz przystąpili do zadań. Hongjoong szybko pociągnął Seonghwę za sobą i powędrowali wzdłuż gigantycznego wieżowca, wcześniej przedzierając się przez najeżone kolcami zarośla, które pozostawiły na ich skórze mnóstwo powierzchownych ran oraz przetarć. Musieli trzymać się blisko obrzeży, by nie zwracać na siebie uwagi potencjalnie wrogo nastawionych osób. Hong kurczowo trzymał się za pasek spodni, za który miał włożony swój scyzoryk. Szli powoli, ukryci w niewielkim cieniu, rzucanym przez piętrzący się nad nimi drapacz chmur. Hwa milcząc posłusznie, stąpał metr za szarowłosym, pilnując tyłów, żeby mieć absolutną pewność, iż nikt niepożądany ich nie śledzi. Oboje rozglądali się dość uważnie, obserwując osobliwe, puste jezdnie, po jakich najpewniej od wielu lat nie przejechało żadne auto. Małe sklepiki mieszczące się na parterach kamienic, stały zdewastowane i tylko wyblakłe szyldy mogły ujawnić, jaką prowadzono tam dawniej działalność. Cukiernia, małe, osiedlowe delikatesy, przydrożny fast-food, odwiedzany przez wszystkich pracowników mieszącej się naprzeciwko firmy ubezpieczeniowej, której reklama widniała jeszcze nad wejściem, mówiąca: "Zadbaj o siebie oraz swoją rodzinę. Nie lekceważ przyszłości".  Joong zaśmiał się gorzko. Dość trafna maksyma, zważywszy na to co niedługo później spotkało zarówno pracowników korporacji, bogatych i biednych, szanowanych właścicieli biznesów takich jak ten oraz podrzędnych robotników, męczących się przy budowie kolejnego apartamentowca, dla przyszłych młodych przedsiębiorców. Nagle, jak na złość, okazywało się, że to wspaniałe ubezpieczenie nie mogło uchronić ani ciebie, ani twoich bliskich przed nieobjętym rozumem niebezpieczeństwem. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now