Furia

119 19 13
                                    

Poczuł jak w jednej sekundzie jego głowa wybucha nieznośnym, niewiarygodnie intensywnym bólem, przez który miał ochotę wydrapać sobie oczy. Przewrócił się na drugi bok i dopiero wtedy zorientował się, że leży na jakimś łóżku, chociaż nie powinien. Rozchylił powoli powieki, a zaraz zerwał się do siadu, zrzucając z siebie śnieżnobiałą pościel. 

Nie znajdował się na ulicy przed domem Changa. Niska temperatura nie łaskotała go po policzkach. Naokoło panowała cisza, przeciwna krzykom roznoszącym się po całym mieście, które nawet teraz dudniły mu w głowie, lekko stłumione chwilowym oszołomieniem. Nie miał przy sobie broni, nie płakał, na jego ubraniach nie było, ani śladu krwi... Nie trzymał w ramionach Wooyounga. 

Gdy to wspomnienie uderzyło w niego nagle, ze zwielokrotnioną siłą, zaczął żałować, że wybudził się ze snu. Owinął się rękoma roztrzęsiony, chowając buzię między kolanami i za wszelką cenę starając się wymazać ostatnie słowa Woo, wmawiając sobie, iż nic podobnego nie miało miejsca, a on gdzieś tu jest, razem z Sanem, Mingim, Hwą oraz Jongho. Wszyscy cali oraz zdrowi. Im jednak dłużej powtarzał to sobie w myślach, tym ostrzej nakreślała się w nim scena, w której przytulał do siebie już bezwładne ciało chłopaka. Minuty mijały, a on kulił się w tym nieznanym pokoju, na zwyczajnym łóżku, z łzami niekontrolowanie wypływającymi z kącików oczu i nienawidził się coraz bardziej. Powinien go ochronić. Wziął za nich odpowiedzialność, z której się nie wywiązał. Jak mógł być dla kogokolwiek autorytetem, skoro pozwolił zginąć swojemu przyjacielowi. Wtedy, jak jeszcze nigdy, marzył by zniknąć z tego świata, by dołączyć do Junga, by zobaczyć jego uśmiechnięte oczy. 

Nieoczekiwanie, doszedł go odgłos otwieranego zamka. Dopiero wtedy zmusił się, aby rozejrzeć po pomieszczeniu. Zszokował go ten widok, ponieważ nigdy nie spodziewał się, że tutaj wróci, ani, że tak łatwo przyjdzie mu rozpoznanie tej przestrzeni. Praktycznie nic się nie zmieniło tutaj przez ostatnie trzy lata. Białe, lakierowane biurko wciąż stało przy rozległym oknie, przysłoniętym aktualnie grafitowymi zasłonami.  Na nim leżały rzeczy Hongjoonga z wyprawy, dziennik, jego własne zapiski oraz dwie książki, które miał przy sobie. Obok znajdowało się skórzane obrotowe krzesło, na jasnym miękkim dywanie. Wszędzie było sterylnie czysto, co mogło świadczyć albo o pedantyzmie lokatora, albo fakcie, że nikt tu od dawna nie mieszkał. Komoda z zawieszonym nad nią lustrem była praktycznie nieruszona, z wyjątkiem ułożonego na niej stosiku ubrań, jakie chłopak miał na sobie zeszłej nocy. Wówczas zrozumiał, iż ma na sobie czystą, pachnącą praniem piżamę, która należała do niego szmat czasu temu, jednak wciąż była na niego w miarę dobra. Chociaż każda z tych rzeczy powinna wzbudzić w nim nostalgie, to szare ściany jego starej sypialni, wzbudzały w nim jedynie obrzydzenie. 

Drzwi otworzyły się, a w progu stanęła nieznajoma mu postać, trzymająca srebrną tackę, a na niej ciepły posiłek i kubek parującej herbaty. Była to młoda kobieta, w niezmiennym granatowym uniformie składającym się z granatowej długiej spódnicy, koszuli zapiętej pod szyję, z wyszytym na piersi symbolem Otakji oraz marynarce w tym samym odcieniu. 

- Dzień dobry, przyniosłam śniadanie. Mam nadzieję, że nie obudziłam.- odezwała się, chociaż głos miała wystraszony, jakby obawiając się, że chłopak zrobi jej krzywdę. Nie uzyskując od niego żadnej odpowiedzi, weszła do środka i ostrożnie stawiając kroki podeszła do stolika, nieopodal posłania nastolatka, na którym rozłożyła serwetki, pałeczki, a na końcu naczynia. 

Początkowo jej przybycie było dla Joonga zupełnie obojętne. Zbyt pogrążył się we własnej żałobie, żeby ta wzbudziła w nim jakiekolwiek emocje. Ignorował jej pojawienie się, wciąż skupiając się na tragedii sprzed kilku godzin, a jego mózg przedstawiał mu ją jak film, wprowadzając w jeszcze większą rozpacz. Mimo to, kiedy zdołał podnieść na chwilę swój wzrok i zobaczył niewielki fragment korytarza oraz klucz tuż pod klamką, pojął, że nie ma pojęcia co dzieje się z pozostałą czwórką. Nie był nawet pewny, czy żyją, gdzie się znajdują, a każda sekunda zwłoki mogła sprawić, iż straci także ich. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now