Rozdział 6, Ciemne-jasne, jasne-ciemne...

108 14 2
                                    


Velyth nagle poczuł niepokój i obudził się. Nad sobą zobaczył parę niebieskich oczu.

Zdrajca! Wróg! – krzyknęła intuicja, a Ciemny usiadł szybko i wyrwał rękę z dłoni Jasnego. Zastanowił się szybko, czy lepiej zabić go od razu, czy jednak czekać, jak to jasne stworzenie zamierza się wyjaśnić.

- Oh, obudziłeś się! – zawołał Jasny nieco zdenerwowanym głosem, ale z nagłą ulgą.

Naprawdę chciał mnie obudzić? – pomyślał zaskoczony Velyth, ale wciąż nie zamierzał uwierzyć Jasnemu na słowo.

- A co jest nie tak? – parskną z irytacją, uważnie śledząc zachowanie Jasnego.

- Ah... Nie, to już nic takiego... – twarz Jasnego przybrała zakłopotany wyraz, a jego spojrzenie błądziło po okolicy, starannie unikając oczu Ciemnego, co go natychmiast zaalarmowało.

Co mogło go tak speszyć? – pomyślał ze zdziwieniem Ciemny – Przecież wydawało się, że jego nie można zaskoczyć i zbić z tropu... Kłamie!

- „Nic"? – zapytał zjadliwie.

W oczach Jasnego nagle pojawiła się panika, a Velyth zaczął się zastanawiać jak szybko skręcić kark tego dziwaka i uciec przed hocurrem. Jasny odwrócił wzrok i po chwili powiedział bardzo cicho, i jakby z zawstydzeniem:

- Śniło ci się coś... złego...

„Złego"? – pomyślał Velyth trochę zaskoczony, a potem nagle przypomniał sobie swój sen. Czy właściwie: senne wspomnienie mordu na Jasnych Uszach, na rozkaz jego Mrocznej Damy.

Dureń! – przeklął sam siebie Ciemny – Ja go o coś oskarżam, a on prawdopodobnie coś usłyszał, albo wyczuł... i musiał się przestraszyć, skoro po obudzeniu, natychmiast zacząłem patrzeć na niego, jak na kolejną ofiarę!

- A... mówiłem coś? – zapytał niepewnie, znowu badając reakcję Jasnego.

- Nie! – odpowiedź była stanowczo zbyt kategoryczna i Velyth nagle poczuł strach, że teraz Jasny nie będzie taki jak dawniej. Że zamknie się, zacznie unikać i zamiast ciekawości pojawi się strach i niechęć.

- Cóż, dobranoc – Jasny zerwał się na nogi i szybkim krokiem ruszył do kota. Plecy miał proste i sztywne, w jego głosie było słychać zdenerwowane nutki i co najważniejsze: nie spojrzał na niego i nie uśmiechnął się.

To zabolało Velyth najbardziej.

- L... Lex! – zawołał z nikłą nadzieją, że... że jednak uda mu się to naprawić.

Jasny zatrzymał się i zastrzygł uszami.

- Ja... cóż, ja... – chciał powiedzieć, że rzeczywiście miał jakiś koszmar i obudził się nie w sobie, ale nie mógł. Nigdy nikomu nie przyznawał się do koszmarów i do nocnych odwiedzin cieni jego ofiar. Przepraszał tylko Panie i Władczynie za własną niekompetencje i brak wiedzy oraz zdolności.

Jasny niepewnie się odwrócił i spojrzał z... nadzieją?

- Dziękuję, że obudziłeś – wydukał, nie mogąc wydusić z siebie nic innego.

Jednak Jasnemu to wystarczyło. Rozluźnił się, skinął głową i już normalnym krokiem wrócił do kota.

Velyth odetchnął z ulgą. Cudem mu się udało, a Jasny zrozumiał, nawet bez słów, jego skruchę i przeprosiny.


* * *


Mission Accomplished. Najstarszy trik z podręcznika "Jak być kobietą" – udaj obrażoną – powiódł się. Drow rzeczywiście pomyślał, że mówił przez sen jakieś straszne rzeczy, poczuł się winny i już mnie o nic nie podejrzewał. Co było mi na rękę, bo nie chciałam tłumaczyć, co właściwie mu zrobiłam. Głównie dlatego, że nie do końca wiedziałam co zrobiłam i jak to zrozumiale wyjaśnić.

Elf...ka?Where stories live. Discover now