Rozdział 108, Wycieczka...

29 4 3
                                    


Seth zakradł się do nas po obiedzie. Poprosiłam miasto, by ukryło, że do nas przyjdzie, jak i to, że się z nim wymkniemy. Oczywiście, bez pytań i wątpliwości spełniło moją prośbę i przy wychodzeniu, dokładnie nami pokierowało, byśmy nikogo nie spotkali po drodze, karząc nam czasem iść jakimś bocznym korytarzem, albo wejść i poczekać w jakimś pomieszczeniu przez kilka minut. Z jakiegoś powodu, całe to przemykanie się korytarzami kojarzyło mi się z Pac-Manem.

W końcu się wydostaliśmy z budynku przez jakieś boczne wyjście i miasto stanęło przed nami otworem. To znaczy najpierw otworem stanęła przed nami uliczka prowadząca do tego bocznego wejścia. Była zadziwiająco czysta.

- Tędy – Seth nas wyprowadził z zaułka i poprowadził ulicą – To co chcecie najpierw zobaczyć?

- Eee... może zacznijmy od tego, co mnie najbardziej interesuje – jak żyje się w najgorszej części miasta?

- Od razu do mrocznych dzielnic. Ok, nie ma problemu – stwierdził Seth – Wiecie jak... zachowywać się w takich miejscach?

- Nie wpadać na ludzi, nie patrzeć im w oczy, nie zagadywać, trzymać ręce i cenne rzeczy przy sobie – wyliczyłam – Coś jeszcze?

- Hmm... powinno wystarczyć. Macie jakieś pieniądze?

- Nie – przyznałam. Pamiętałam o nożach, bojowym origami, amuletach... a o pieniądzach nie pomyślałam.

- Tak. Prawie dziesięć złotych słońc, głównie srebrnymi kroplami – powiedział Velyth.

- Macie tą samą walutę? – zapytałam.

- Tak – odpowiedział Seth – O ile się orientuję, cały kontynent, razem z nami, ma taką samą walutę od wieków. Jakoś nikt tego nie zmieniał...

- Ciekawe... nikt nie wybijał na monetach podobizn Bogów, czy własnych profili... – zamyśliłam się.

Wtedy do mnie dotarło, że nawet nie wiem, czy w trakcie moich podroży, przekraczałam jakieś granice państw. Boskie mapy natychmiast podpowiedziały mi, że poza Renest, nigdy tak do końca nie opuściłam granic królestwa Talles, którego drugim księciem był Gregory. Las Ur'Thar Meru teoretycznie znajdował się w granicach królestwa, tak samo jak Enko, które obecnie było jak Watykan. Skal było miastem przygranicznym, działającym na nieco innych zasadach, ale wciąż należącym do Talles. Natomiast Renest znajdowało się na terenie sąsiedniego królestwa, Lethres, więc w sumie całkiem spora wyszła mi ta wycieczka. Mając do dyspozycji teleporty tych odległości się nawet nie czuje.

Z zamyślenia wyrwało mnie stwierdzenie Seth:

- Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem... Może to pozostałość jakiegoś Imperium, ale historii nie studiowałem.

- U was są podobizny osób na monetach? – Velyth spojrzał na złote słońce, które wziął do ręki.

- Władców, religijnych czy narodowych symboli... – wytężyłam pamięć – Z jednej albo obu stron. Czasem z drugiej strony była cyfra, która oznaczała wartość monety. No i często wybija się też rok, kiedy moneta została wybita.

Velyth przeniósł spojrzenie ze mnie ponownie na monetę.

- Możemy do tego wrócić później, teraz musimy się pośpieszyć – ponaglił nas Seth.

Ja i Vel posłusznie potruchtaliśmy za nim. Na ulicy był mały ruch, raczej z powodu późnej godziny niż innych powodów. Nasz przewodnik zatrzymał się dopiero pod jakimś słupkiem z dwiema tabliczkami. Na niższej tabliczce było coś napisane, na wyższej był rysunek prostokąta na kółkach powyżej linii.

Elf...ka?Where stories live. Discover now