Rozdział 49, Włamanie...

59 10 1
                                    


Werbena spojrzała na Lee i jego ciemnego towarzysza, którzy pojawili się nagle w ciągu dnia. Obydwaj nie wyglądali na szczęśliwych, i o ile ciemny wyglądał ponuro albo poważnie prawie przez cały czas, to dla jasnego ten stan był dziwny.

- Coś stało się?

- Można do gabinetu? – powiedział z westchnieniem Lee.

Kobieta skinęła głową i zaprowadziła obu do swojego biura. Kiedy tylko drzwi zatrzasnęły się, Lee natychmiast przysiadł na podłokietniku fotela i zapalił.

- Możesz skontaktować mnie z jakimś dobrym złodziejem? Mam zamówienie. Czas na werbunek do zachodu słońca. Dwadzieścia złotych zaliczki, i drugie tyle, jeżeli się powiedzie – powiedział krótko i informatywnie.

Komunikat był zadziwiający, ale Werbena nie zaczęła uściślać co i dlaczego. Skinęła głową i powiedziała:

- Daj mi dwie godziny – po czym wyszła szukać związków z podziemiem. Nie był to dla niej problem. Złodzieje i zabójcy przecież też ludzie i czasem pragną się zabawić.


***


Papieros szybko dobiegł końca, a ja zdążyłam nawet opowiedzieć Velyth co będziemy robić i dlaczego. Nie zapytał, skąd wiem takie rzeczy, tylko zamyślił się nad czymś głęboko. Zgasiłam peta o podeszwę buta i kątem oka patrzyłam na ciemnego.

- Vel?

Spojrzał na mnie.

- Wyjaśnię ci wszystko, jeśli się uda...

- Nie trzeba – pokręcił głową, po czym spojrzał na dywan – Rozumiem, skąd taka tajność. Znam bajki o organizacjach rządzących krajami, a nawet światem z cienia. I że bajki zawsze mają w sobie jakieś ziarno prawdy.

Nim się spostrzegłam, wisiałam na jego szyi. Przez co oboje omal nie wylądowaliśmy na podłodze, ponieważ Velyth w ogóle się tego nie spodziewał i stracił równowagę.

"Zrozumiał! Mój drogi jest inteligentny i zrozumiał, nawet jeżeli nikt mu nic nie mówił!" – pomyślałam i spojrzałam mu z zachwytem w oczy.

- Dziękuję – powiedziałam cicho.

Velyth przełknął ślinę i zarumieniwszy się, odwracając wzrok powiedział:

- Nie za co...


***


To uczucie wciąż było dziwne. Wciąż wydawało się nie realne, że Lex przytuliła się do niego i pocałowała. Że chciała właśnie jego.

Na chwilę znowu zapomniał gdzie się znajduje i co miał robić. Był tylko słoneczny blask, ciepłe uściski i smak leśnych ziół. I czas się dla niego zatrzymał.

Rozczarowanie, kiedy Lex lekko odepchnęła go od siebie, było niemal przytłaczające.

- Wybacz – powiedziała z poczuciem winy – Jeszcze trochę i nie powstrzymam się. A moim zdaniem głupio będzie, jeśli Werbena wejdzie tu z potencjalnym pracownikiem w sam środek zabawy.

Z niechęcią, ale musiał jej przyznać rację. Ale i tak nie mógł się powstrzymać, chociaż bardzo próbował. Nieposłuszne opuszki palców delikatnie przesuwały się po jej szyi, policzkach i uszach. Jej niebieskie oczy lśniły gorączkowo, a jej własne palce podstępnie podkradły się i wśliznęły pod jego koszulę, by przesuwać się lekko po jego skórze na brzuchu, biodrach i plecach. Z jakiegoś powodu jej dotyk był gorący jak ogień, ale było to przyjemne gorąco. W dodatku Lex nagle nachyliła się w jego stronę i gorącym językiem przesunęła po jego uchu, powodując dreszcz podniecenia i zamieniając krew żyłach w płynny ogień.

Elf...ka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz