Rozdział 105, Goście i Sny...

62 7 5
                                    


Pod wieczór, po kolacji załapałam Viesse, żeby z nią porozmawiać. Rozmawiałam z Willow i miała nas ściągnąć z powrotem do bramy w jej szkole o świcie, żebym ja i Velyth mogli kontynuować zajęcia w Akademii. Praktykowanie i powtarzanie informacji mogło tylko pomóc je zapamiętać i zdać testy końcowe.

- Hej, Vi, mogę ci zająć chwilę?

Ciemna spojrzała na mnie dziwnie, ale skinęła głową.

- Jutro, o świcie wracamy. Chcesz się zabrać z nami, czy wolisz tu zostać? Wiem... Że nie powinnaś chodzić po mieście w zaistniałych okolicznościach, ale jeśli pozostałabyś na terenie Akademii, powinnaś być bezpieczna. Zamierzamy tam z Reo i Will trochę podrasować ochronę, więc nikt obcy nie powinien wejść.

- A... Moja matka?

- Oczywiście, może tu zostać, ale też może odejść, jeśli chce. Jednak nie polecał bym. Zabrać jej ze sobą... Też nie bardzo mogę, nie mamy jej za bardzo gdzie ulokować. I nie wiem, czy byłaby tam zadowolona. Tu mogę jej zapewnić opiekę i ochronę.

Westchnęła smutno.

- Doskonale zdaję sobie sprawę, że będą na nas polować... Prawdopodobnie nawet bardziej zajadle, niż kiedykolwiek... Ale... Pomagasz nam... Tobie też nie odpuszczą – spojrzała na mnie, uważnie śledząc moją reakcję.

- Zdaję sobie z tego sprawę.

- Wciąż mogę ci mówić Lex? – nieoczekiwanie zmieniła temat.

- Oczywiście. Dla mnie nic się nie zmieniło.

Wydawało się, że odetchnęła z ulgą.

- Wiesz... Chyba na razie nie wrócę. Zostanę tu z matką i dotrzymam jej towarzystwa. Będziesz mógł... przekazać wiadomość dla ... Lar?

- Nie – odpowiedziałam bez wahania, po czym puściłam do niej oko – Będę mógł dostarczyć ci go tu w całości.

Ciemna przewróciła oczami na mój żart, ale mimo wszystko uśmiechnęła się do mnie znajomym, krzywym uśmieszkiem.

- Ale jeśli zostajesz... Mogę ciebie o coś prosić? – zapytałam.

Spojrzała na z zaciekawieniem.

- Tych dwoje, co się teleportowało na gapę... Zaopiekujesz się nimi? Ich też zabrać ze sobą nie mogę... z wielu powodów. Ale nie chciałbym żeby czuli się tu jak więźniowie czy zapomniani goście.

- Umm... Postaram się. Ale... Ufasz im?

- Hmm... Dobre pytanie. Nie wiem, jeszcze ich nie poznałem. Lecz patrząc na ich interakcje ze sobą nawzajem... To bardziej tak niż nie. Ale jeśli będziesz mieć na nich oko, też nie będzie źle. A, no i... jeśli się wybierzesz na spacer po mieście, to tylko z obstawą i bronią, tam żyje wiele... niezbyt miłych stworzeń. I nie zdziw się, jeśli zobaczysz tu duchy. Zwykle patrolują miasto i zaglądają w każdy kąt.

- Du... Duchy? Są tu... duchy?

- No... A czego się spodziewałaś? W czasie wojny wielu tu zginęło i nie przeszło na drugą stronę. A skoro zostali, mają grafik patroli. Ale głównie trzymają się zachodniej części budynku... Gdzie nikt nie powinien chodzić.

- Dlaczego?

- Ponieważ o to proszę. Myślę, że kiedyś ci to wyjaśnię, ale na razie proszę byś tam nie zaglądała.

- W porządku, skoro prosisz – zgodziła się.

Odetchnęłam z ulgą, że z pierwszą rzeczą na liście rzeczy do zrobienia nie było problemów i przystąpiłam do kolejnej: rozmowy z nadprogramowymi gośćmi. Kiedy rozmawiałam z Vi, oni już powinni dotrzeć do swojego pokoju, więc udałam się w tamtym kierunku.

Elf...ka?Where stories live. Discover now