Rozdział 32, Hm... Rozwód?...

71 11 5
                                    


Ku własnemu ubolewaniu, nie zrozumiałam, o co elficcy chłopcy prawie się pokłócili, zdążyłam jednak się wmieszać i ułagodzić sytuacje, zanim przerodziła się w coś problematycznego. Posiłek zjedliśmy w milczeniu. Chłopaki, wydaje się dlatego, że jednak się na siebie obrazili, a ja, ponieważ zastanawiałam się, jak zakopać ich topór wojenny. O pełnoprawnym pokoju na razie w ogóle nie mogło być mowy. Wystarczyło by mi, jeśli po prostu nie pozabijaliby się podczas mojej nieobecności.

Niezbyt zgrabnie, ale skutecznie udało mi się spławić Reo, żeby porozmawiać z Vel. Napomknęłam, że jest tu przecież starożytna biblioteka, a brat przecież chciał zgłębić jakiś temat. To wystarczyło, by jasny zniknął, jak kamfora i nie pojawiał się długo. W zasadzie aż do czasu, kiedy nie zacznę go szukać. Wydawało mi się, że należał do tego typu osób, które dosłownie pochłaniały książki, w tym czasie świata poza nimi nie widząc.

Spojrzałam na ciemnego, zastanawiając się, jak zacząć rozmowę, ale ten wstał i ruszył do tylnego wyjścia z kuchni do ogrodu.

- Gdzie idziesz? – zawołałam do jego pleców.

- Na... na spacer – odpowiedź brzmiała co najmniej głucho.

- Czekaj, idę z tobą!

Na mój okrzyk w uczuciach Velyth pojawiło się niemal paniczne przerażenie, którego pochodzenia nie mogłam zrozumieć.

Wyszliśmy, okrążyliśmy dom i wyszliśmy na ulicę. Ponownie podziwiałam opuszczone domy i wtedy spłynęło na mnie natchnienie.

- Chcę tego – powiedziałam, zamaszystym ruchem obejmując krajobraz.

- Czego? – ciemny mnie nie zrozumiał, zapewne z powodu lakoniczności wypowiedzi.

- Tego wszystkiego dla świata.

- Wymarłych ruin?

Zachichotałam.

- No... może nie do końca. Ale jeśli to jest cena, za pokój na świecie... Oczywiście żartuję. Miałem na myśli...

- A nie „miałam"?

- Oj, przyzwyczajenie... Chodzi o to, że... staram się. Staram się, żeby było jak tu... Popatrz tam. Widzisz? Masywny, potężny dom jak twierdza, w której może mieszkać kilka pokoleń. Jak myślisz, do kogo należał? A ten, który tak przypomina jurtę koczowników... A tamto drzewo? Oni wszyscy mieszkali tu zgodnie. Mniej lub bardziej, ale jednak. Chcę tego. I troszkę... mam pewne zobowiązania... Nie chcę o tym mówić komukolwiek, a Reo wie tylko dlatego, że niemożliwe jest trzymać coś w sekrecie od kogoś, z kim dzielisz... pokój w Pałacu Snów. Nie wiem, jak to nazwać inaczej. Chcesz, żebym ci o tym opowiedział?

- Znowu. „Opowiedziała..." – Velyth poprawił mnie, ale na mnie nie patrzył.

- To nie jest ważne! Ważne jest to, czy potrzebujesz znać powód tego wszystkiego? I nie potrzebuję szlachetnego odstąpienia od tej tajemnicy, tylko po to, żeby ci potem spać nie dawała i podburzała zaufanie. Więc, chcesz wiedzieć?

Nareszcie na mnie spojrzał, a ja poczułam, jak to spojrzenie ciemnoczerwonych oczu przewierca mnie niemal do samego wnętrza. Bardzo nieprzyjemne uczucie, zwłaszcza, jeśli wiesz, że twój rozmówca bez problemu może cię rozedrzeć, jak żabę i zajrzeć do środka w czasie rzeczywistym. Wytrzymałam jakoś wzrok ciemnego, nawet się nie zgarbiwszy i bez przerwy powtarzając sobie, że to wcale nic takiego.

- Dlaczego nie chcesz o tym opowiadać?

Zastanowiłam się nad pytaniem. Właściwie dlaczego nie chcę? Wcale ładna opowieść: umarła i została wskrzeszona. Jest sama jedna, bo wszyscy jej bliscy już dawno pomarli. Ona – Wybrana Przez Bogów. To że przypadkiem, nikogo nie interesuje, bo łaski pańskiej jednak dotknęła. Zaraz się pojawią jacyś psychole, co sami nie umieją żyć i będą wieszać na niej odpowiedzialność. Pojawią się też inni psychole, którzy ogłoszą heretyczką i spróbują zabić, lub co gorsza – nawrócić. Z takim tłumem ludzi na około trudno będzie choć krok zrobić, a co dopiero prowadzić zimną wojnę i bawić się w szpiegów i partyzantów z najeźdźcą.

Elf...ka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz