Rozdział 24, Sens życia...

72 15 4
                                    


Erlareo Tarron Shanan był dumny z siebie, kiedy odkryli u niego zdolności do czarów. Co prawda, wielkim czarodziejem nie było dane mu zostać, zdolności okazały się być zgodne z magią wędrowców planu, a nie z tradycyjną jasną magią Uszu. Ale to wśród Uszu było rzadką zdolnością. Bardzo rzadką, co dawało mu wiele możliwości rozwijania tych zdolności, nawet jeżeli nie były popularne. Ćwiczył i uczył się pilnie, aż pewnego pięknego dnia, powierzono mu ważną pracę na rzecz ojczyzny. Misja była tajna, i magów tam nie posłali, żeby nikt nie wyśledził, a mały wędrowiec, którego magii nie można wykryć , do puki nie zacznie używać zdolności na wielką skalę, był idealny do takiej pracy. Na tę misję wyruszyła też Meirara...

Już lepiej, żeby siedziała w domu! A tak...

Kiedy zobaczył, jak ją zabijają, coś się w nim złamało. Z poczucia obowiązku, zdołał tylko zrobić sobie dziurę w klatce piersiowej, wepchnąć tam artefakt i zaleczyć ranę bez śladu, zanim zabrała go ciemność. Straszna, a zarazem kojąca ciemność, w której niczego nie było.

- Hej! Elfie! Jak cię tam... Reo! – z tej ciemności wyrwał go miły, trochę zmartwiony, dziewczęcy głos.

Skąd tu dziewczyna? – w jego głowie po raz pierwszy od dawna pojawiła się jakaś myśl.

Podniósł głowę i spojrzał. Zobaczył nie wysoką, nijaką z wyglądu i bardzo młodą ludzką dziewczynę. Jasno brązowe, trochę rudawe, cienkie włosy puszyły się na około zwykłej twarzy o przejętym i zmartwionym wyrazie. Tylko te szare oczy... W nich było coś...

- No, Reo, jak się masz? – dziewczyna podeszła bliżej.

- Jak... – chciał zapytać, skąd się tu wzięła, ale nagle do niego doszło, że... ta ludzka dziewczyna nazywała go skróconym imieniem! – Jak śmiesz, glisto?!

- O, więc nie zwariowałeś do końca i poznajesz! – ucieszyła się, jakby nie zrozumiała, że ją obraził – Więc poznajmy się...

- Ty co?! Wynoś się stąd! – spróbował przepędzić smarkulę. Straszne wspomnienia z rzezi wróciły do niego we wszystkich barwach i odcieniach, psując nastrój i wywołując życzenie, wyć i niszczyć – Jak ty w ogóle śmiesz skracać mi imię?!

- My teraz jesteśmy związani, mój drogi, jak syjamskie bliźniaki.

- Co?! – szok dla Erlareo był wielki. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ta dziewczyna nie reaguje, jak inni ludzie? I, na Światło Słońca, o czym ona bredzi?! – Jak?!

- Widzisz... to twoja wina – zaczęła spokojnie wyjaśniać dziewczyna, i wyjątkowo, jak na człowieka, zgrabnym ruchem, odgarnęła włosy z twarzy – Wsadziłeś w siebie Serce Matki i tym się zaspokoiłeś, po czym zaszyłeś się tu, pogrążając w szaleństwie.

- Ty, robaku, skąd wiesz?! – Erlareo przeraził się. Skąd ona mogła to wiedzieć?! I w takich szczegółach?! Skąd ona właściwie tutaj się wzięła? Tu, w tych czeluściach, gdzie umysł można zgubić?!

- Mnie dali twoje ciało – kontynuowała wyjaśniania, znowu puściwszy obrazę obok uszu – Żeby artefaktu pilnować. Ja umarłam i mnie w tobie wskrzesili, żeby ciało przemieścić.

- Wy... – Erlareo pogubił się i zapragnął, żeby ta dziewczyna po prostu sobie poszła i zostawiła go w spokoju. By znowu móc pogrążyć się w otępiającej ciemności – Wynoś się! Już! Albo ...! Albo ja...

- Ja nigdzie nie pójdę, ja chcę żyć – dziewczę uśmiechnęło się trochę krzywo i łobuzersko, czym nagle nabrało nie zwykłego uroku – I teraz to ja, niestety dla ciebie, jestem dominującą osobowością w twoim ciele. No i ono wygląda nieco inaczej, niż zapamiętałeś. Trochę twarz bogowie zmienili, żeby nikt nie poznał...

Elf...ka?Where stories live. Discover now