Rozdział 25, Rodzina i prezenty...

71 16 2
                                    



- Ani chrzanu sobie! – Lex najpierw rzucił się z zaskoczenia od okna, a następnie bliżej do niego, swoje poczochrane odbicie obejrzeć – A co ty tam robisz?!

Pytanie było co najmniej nie adekwatne i wszelkie rozmowy o duszy i co się w niej dzieje, wydały się nagle Velyth bardzo na miejscu, a nie nieudolną próbą uniknięcia niewygodnego tematu.

- Lex, a o czym ty... – zaczął spokojnie ciemny i zdębiał.W szybie, zamiast odbicia Lex, odbijał się inny jasny. I musiało się to dziać ani chybi jakimś magicznym sposobem, ponieważ jego odbicie było bardzo wyraźne. Z twarzy był nawet podobny, tylko jego oczy nie były niebieskie, a zielone, za to złośliwy, psotny i pełen radości uśmieszek był niemal kropka w kropkę jak u Lex.

- O Ciemność! Co to?!

Po twarzy Lex trudno było zorientować się, czy jest on bardziej zły, czy też zaskoczony zdarzeniem. Jasny szybko spojrzał na szybę, na ciemnego i nagle odwróciwszy się na pięcie, szybko uciekł do pokoju, wymykając się Velyth z palców, jak szczur. Nie znanym sposobem udało mu się też zostawić mrocznego po złej stronie drzwi, to znaczy na korytarzu.


***


Cudem udało mi się wrócić do pokoju w pojedynkę i zamknąć drzwi na zasuwkę. Weszłam do łazienki. Tam z lustra spojrzała na mnie twarz Reo.

- Wytłumacz – powiedziałam z trudem zachowując spokój.

- Co: wytłumacz? – elf udał idiotę.

- Reo, bo przyjdę do ciebie i uszy odkręcę, albo zawiążę w kokardkę!

- No, już-już, siostrzyczko... zaraz wytłumaczę...

Zacisnęłam usta, z trudem nie rycząc pytania: „jaka, do wszystkiego świętego, siostrzyczko?!", i nadstawiłam swoje szpiczaste uszka na wyjaśnienia.

- Więc, pamiętasz te regały z książkami, książki i papier, oraz to, jak my dzisiaj na tym papierze piórem zapisywaliśmy obliczenia...?

- No, pamiętam – przerwałam rozwlekłe wyjaśniania, wspominając, jak w tamtej realności stworzyłam ryzę papieru i wieczne pióro do zapisywania notatek z pomysłami, jak stworzyć nowe ciało, zmienić płeć i przenieść w nie jedną duszę. I jak Reo skrobał tym piórem różne, jak w matematyce i fizyce, wzory, obliczenia i wykresy dotyczące magicznych zagadnień.

- Więc ja... przy okazji spróbowałem coś nowego napisać, by widzieć, co tutaj dzieje się. Włożyłem to w książkę i postawiłem na półkę. I widzisz – działa.

- Ja ciebie bardzo chwalę i zgadzam się z obiegową opinią, o twoich niesamowitych zdolnościach – powiedziałam z kamienną twarzą.

Elf zwęszył, że to nie koniec wymaganych od niego wyjaśniań i na całe szczęście dla siebie, kontynuował wyjaśniać skąd nagle wyrosło pokrewieństwo między nami:

- Co do siostry... Ty przecież chcesz tu zostać, prawda? Więc skoro my i tak w jednym ciele i je później będziemy dzielić... można powiedzieć – już krewni.

- Rozumie się – grzecznie się zgodziłam – Tylko pamiętaj: u mnie tu jest już imię: Lesshalee Feraraheal, w skrócie Lex. I ciemny to wie.

- Uwierzył? Wydaje mi się, u ludzi są inne imion... – elf w odbiciu zmarszczył brwi w zamyśleniu.

- Ci już powiedziałem: człowiek umarł. A skoro umarł, to imienia u niego już nie ma. Po wskrzeszeniu zmieniłem. Zostało tylko Lex, chociaż jest nie bardzo związane z Lesshalee.

Elf...ka?Where stories live. Discover now