Rozdział 116, Wakacje

21 3 0
                                    


Aż niesamowite, że nic godnego uwagi się nie wydarzyło w drugim półroczu naszej nauki. Takich drobiazgów, jak romans Mareth z Iness nie liczę. Szczerze, to sama nie wiem, jak do tego doszło, po prostu pewnego dnia zostałam postawiona przed faktem dokonanym, i to w zaskakujący sposób. Byłam świadkiem pojedynku jednego z adoratorów arystokratki z ciemnym, oraz tego, w jaki sposób panna markiza zawisła z radosnym piskiem na szyi zwycięzcy. Zupełnie bezwstydnie, z perspektywy elfów i biedak na natychmiast spłoną rumieńcem.

Co innego sypialnia, co innego jakieś rzeczy po pijaku, bo elfy robią się wtedy nieprzyzwoicie śmiałe, a co innego taki pokaz emocji na placu szkoły, przed zaciekawionymi widzami.

Wszystko poza tym, toczyło się powoli i spokojnie. Ziemianie ucichli, jak myszy pod miotłą i tylko żyli, wtapiając się w obraz, nie organizując niczego podejrzanego, a tylko umacniając ochronę ich baz. Kilka cichych najazdów i splądrowanie ich zapasów przydatnych rzeczy, musiało mieć wpływ na ich obecne zachowanie.

Dziwny czarodziej, który nas ścigał aż pod wejście do Mrocznych Tuneli, nie pojawił się. A nawet jeśli, nie reklamował swojego pojawienia się.

Za to swoje pojawienie się zareklamowało wiele Mrocznych Dam, próbując przedstawić jakieś oskarżenia z... znaczy spod demoniego ogona. Na szczęście w takim wypadku wystarczył pojedynek, by rozprawić się z kłopotami. Ciemne oczywiście swoich durnych oskarżeń nie prezentowały w ogólnym języku, a tylko w elfickim, więc nikt głupich plotek nie tworzył.

Co do samych pojedynków, był mały problem, kto ma pierwszeństwo skorzystania z wyzwania do walki chętnych? Loraralei bardzo chciał być pierwszy, bo to było dobre, do zdobywania doświadczenia, i próbował wykorzystać do tego nawet swój tytuł, ale mu nie dali.

W zasadzie jednomyślnie doszliśmy do wniosku, że ten zaszczyt przypada w zasadzie najbardziej obrażonym – w tym przypadku to był Velyth i Elaran. Pierwszy, bo przypisywano mu intymne relacje z siostrą, drugi, bo odmawiano mu ojcostwa. Jak się okazało – straszna zniewaga dla elfa.

Myślałam, że będą grać o ten przywilej w miecz-magia-tarcza, ale zagrali o to tylko za pierwszym razem, a później pojedynkowali na zmianę, wedle kolejki.

W ogóle, gdyby nie to, że trzeba było zabić wszystkich ciemnych, którzy do nas przychodzili, było by nawet śmiesznie, bo Elaran za każdym razem obwieszczał swoje ojcostwo. Oczywiście tylko po elficku, więc rozumiały to tylko elfy. I przed śmiercią rozumiały, że ktoś je paskudnie wystawił.

Oczywiście, że ciemne najpierw obrażały i nawoływały do pojedynku, bez zrozumienia kto co i dlaczego, ponieważ wiekowych zasad o nienawiści do jasnych nikt nie anulował, chociaż już przymusu nie było, ale starych przyzwyczajeń trudno się pozbyć. Wtedy brat albo oblubieniec ciemnej z tak zszarganym honorem przyjmował wezwanie, po czym ujawniano prawdę. Niestety wtedy już było za późno i trzeba było się bić, i to na śmierć i życie, jak wszystkie chciały. Jednak poznanie prawdy w tej sytuacji raczej grało na niekorzyść wyzywających.

Tak że niestety, ciemni stracili trochę kobiet na tym przedsięwzięciu i aż dziwne, że nikt tego marnotrawstwa do tej pory nie zatrzymał. Kochanka chyba naprawdę obraziła się na Vel i zamierzała dostać jego głowę (jak i zapewne jego matki i siostry, ale do nich nikt nie mógł dotrzeć). I nie przyjmowała do wiadomości, że nikt z tej misji nie wracał.

O traceniu mężczyzn nic nie powiem, bo wciąż trudno mi ocenić, czy to lojalność, czy jednak głupota. Po śmierci pani w pojedynku, żaden ochroniarz-sługa nie wycofał się i trzeba było wszystkich zneutralizować raz na zawsze.

W zasadzie Elaran również spotkał się z... naszą wspólną teściową. Co prawda, jeszcze się z Viessą nie ożenił, ale to zawsze można naprawić. Mroczna Władczyni nie zabiła kandydata na zięcia od pierwszego wejrzenia, ale wyzwała go na pojedynek i nikogo nie zadziwiło, że w brutalny sposób wytarła nim podłogę ringu. Biedaka trzeba było porządnie leczyć przez kilka dni, ale za to zyskał przyzwolenie na pojawianie się w towarzystwie córki ciemnej. Nie była zachwycona jego kandydaturą, ale wyjątkowo okazała się optymistką i stwierdziła, że Viessa mogła trafić gorzej, a to, czym jest Elaran teraz, za sto lat można doprowadzić do zadowalającego poziomu.

Elf...ka?Where stories live. Discover now