Rozdział 85, Znajome miejsca...

74 9 7
                                    


Okazało się, że się da i ja to potrafię. Znalazłam się w bardzo podobnym pomieszczeniu z nowoczesnymi komputerami, jak u pierwszego agenta, z którego pozyskiwałam informacje.

Agent spojrzał po pokoju i zrobił wielkie oczy, uświadamiając sobie, gdzie jest.

- Jakim cudem przeniosłeś nas na bazę?!

- To nie baza, a hologram twojego umysłu. Tak sobie wyobrażasz bazę danych. A teraz usiądź wygodnie i nie przeszkadzaj, nie chcę ci czegoś uszkodzić – zmaterializowałam pod nim krzesło z pasami i przypięłam mężczyznę do niego.

Próbował się wykręcić z pasów, ale było to nie możliwe, a ja zajęłam się przeglądaniem bazy jego wspomnień. Ponieważ starał się nie myśleć o swojej misji, oczywiście o niej myślał i można powiedzieć, że dane leżały na pulpicie.

Powodem, dla którego tu w ogóle przyszli, było porwanie młodszego syna Ranaeril, Kelanea. Motywacją do porwania było to, że stracili Oko Wielkiej Matki i obiekt testowy. Ponieważ nie wiedzieli, co się stało z pierwszym, postanowili zdobyć drugi. Okazało się, że mieli dane o mnie. To znaczy nie wiedzieli, że ja to ja, ale wiedzieli, że wynajęci zbóje niedaleko miejsca masakry znaleźli jakiegoś jasnego i nie zabili na miejscu, a torturowali a później spróbowali utopić. Ktoś inteligentny zauważył, że żywotność Alet, była znacznie większa, niż przeciętnego ciemnego i wysunął przypuszczenie, że jasny, który nie poddał się torturom i nie pisnął słowa, to musiał przejść tą samą procedurę infuzji z artefaktem. Nie znaleźli mojego ciała, oczywiście, więc uznali, że nie umarłam i zwiałam z artefaktem. Ich przypuszczenia potwierdził rząd elfów, który ogłosił, że nastąpiła próba kradzieży, ale Oko odzyskano i ukryto. W Mrocznych Tunelach milczano na temat kradzieży, ale ciche plotki pełne niepokoju były dowodem na to, że artefakt Ciemnych nie powrócił pod góry.

Tak powstał plan, aby pozyskać Oko od Jasnych. Ranaeril, jako kuzyn władcy elfów, został wzięty na celownik. Przypuszczano, że wiedział, gdzie znajduje się artefakt, ale jeśli nawet nie wiedział, to miał możliwość się dowiedzieć. Oczywiście wiedzieli, że z „przyjaźni" by im niczego nie powiedział, postanowili porwać jego młodszego syna i wymienić na Oko. Zdecydowali się złapać młodszego, bo był młodszy i mimo wszystko łatwiej dostępny, niż starszy. Woleli też nie brać kobiet, przypuszczając, że pewniejsze jest, że własne dziecko Ranaeril wyciągnie choćby spod ziemi.

Agent oczywiście nie dał mi czytać w spokoju, miotał się i krzyczał coś do mnie, ale starałam się go ignorować, do puki nie przejrzałam plików do końca.

- Porwanie nastolatka? – obróciłam się do niego.

Zamilkł i odwrócił wzrok.

- Nie zdajesz sobie sprawy z potęgi tego... tego magicznego przedmiotu... To może wyleczyć...

- Nie zdaję sobie sprawy? – zapytałam groźnie – Ja? Ja nie zdaję?... Należę do gatunku zagrożonego wyginięciem, jeżeli cokolwiek stanie się temu artefaktowi. Wy jesteście już tu na tyle długo, by wiedzieć, że choć nasze życie jest długie, możliwość posiadania dzieci jest znacznie ograniczona, a ilość mężczyzn w stosunku do kobiet również nie pomaga, nawet przy wielożeństwie. Tak może leczyć, i właśnie dlatego go potrzebujemy! Jedna ciąża, w której coś poszło nie tak, i kobieta więcej dzieci mieć nie będzie!

Odwróciłam się do panelu sterowania i szybko wprowadziłam kilka komend. Zdałam sobie sprawę, że i tak będę musiała skorygować jego pamięć, żeby nie opowiadał, że potrafię to robić, bo lepiej mieć asa w rękawie. Oraz nie dostać prewencyjnie kulki między oczy. Usunęłam mu z pamięci moje zdolności manipulacji i zaszczepiłam mu przekonanie, że dostał eliksir prawdy i sam opowiedział, co zamierzali zrobić i dlaczego. Zaszczepiłam też w nim pewność, że nie zdradził, kim naprawdę jest.

Elf...ka?Où les histoires vivent. Découvrez maintenant