Rozdział 19, Areszt i znajomości...

90 14 0
                                    


- I sobie poszli... – westchnęłam i oparłam się o płot obok Velyth.

- I jak myślisz, co będzie dalej?

- Tego nie wiem. Ale liczę, że nie będziemy z tego powodu mieć problemów.

- Tylko się nie przelicz.

- Możesz choć przez chwilę nie myśleć negatywnie?

Velyth zamilkł na chwilę, po czym powiedział:

- Pozytywnie myślę, że nas zamkną.

Westchnęłam ciężko.

- Idzie tu oddział straży, prawda?

- Aaa-ha.

- Dasz radę nikogo nie zabić, czy musimy uciekać?

- Niczego nie obiecuję.

Nadstawiłam uszu. Strażnicy wymieniali uwagi o nas i zastanawiali się, jak lepiej nas osaczyć i pojmać. W śród nich byli oczywiście ci dwaj, którzy próbowali wydębić łapówkę.

Strażnicy prawa i porządku, w końcu zebrawszy się na odwagę, podeszli bliżej. Wzięli nas na ring i wycelowali w nas naładowane kusze.

- Stać! Nie ruszać się! – zawołał dowódca.

Gryfek, nie opuszczaj nieba. Pozostali czworonożni nie odrywają brzuchów od ziemi, nie warczą i nie wykonują gwałtownych ruchów – rozkazałam.

Tak jest! – mentalna zgoda była tak silna, że w promieniu kilkunastu kroków straż i zwykli ludzie aż się wzdrygnęli.

- Bez ruchu powiedziałem! – ryknął z rozdrażnieniem dowódca, nie mogąc zrozumieć skąd pochodzi uczucie zagrożenia. Musiał być dobrym wojownikiem, podążającym zawsze za swym zwierzęcym instynktem. – Ty! – wskazał mnie palcem – przełaź przez płot! Tylko pamiętaj, że mamy ciebie na muszce!

Zadbałam o to, by moje ręce ani na chwilę nie opuściły zasięgu wzroku strażników i ostrożnie przeszłam przez płot.

- Panie dowódco? Chciałbym...

- Milczeć! Zachowaj te swoje bajki dla śledczych!

- Bestie. – powiedziałam głośno i wyraźnie, tak, że nie zdołał mnie zakrzyczeć.

Zamilkł na chwilę, żeby nabrać powietrza w płuca.

- Co powiedziałeś?!

- NASZE bestie – podkreśliłam – nie mogą pozostać bez opieki.

- Co?

- Trzy armacanis i hocurr.

- Przekażemy je innym bestiarzom-

- Nie uda się. Nie będą pracować z obcymi. Jest jednak wyjście. Jeżeli wyznaczy pan kogoś do opieki nad nimi, mogę im rozkazać współpracować z nim. Tylko on musi się nimi zajmować i karmić.

- To przekażesz swoje zwierzęta bestiarzom-

- Tym idiotom? Żeby jak tylko odejdziemy z placu, spróbowali je sprzedać?

- Zamknij się! – wrzasnął zirytowany dowódca, a chwilę później rozległy się cztery niskie warkoty, odczuwalne drżeniem aż w płucach. Ludzie na targu natychmiast struchleli, jak króliki na widok świateł nadjeżdżającego samochodu.

- Wszystko w porządku – zapewniłam i ludzi i zwierzęta, po czym powiedziałam bestiom – Pomilczcie i nie róbcie na razie nic.

Ludzie zaczęli szumieć, krzyczeć i awanturować się.

Elf...ka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz