- I sobie poszli... – westchnęłam i oparłam się o płot obok Velyth.
- I jak myślisz, co będzie dalej?
- Tego nie wiem. Ale liczę, że nie będziemy z tego powodu mieć problemów.
- Tylko się nie przelicz.
- Możesz choć przez chwilę nie myśleć negatywnie?
Velyth zamilkł na chwilę, po czym powiedział:
- Pozytywnie myślę, że nas zamkną.
Westchnęłam ciężko.
- Idzie tu oddział straży, prawda?
- Aaa-ha.
- Dasz radę nikogo nie zabić, czy musimy uciekać?
- Niczego nie obiecuję.
Nadstawiłam uszu. Strażnicy wymieniali uwagi o nas i zastanawiali się, jak lepiej nas osaczyć i pojmać. W śród nich byli oczywiście ci dwaj, którzy próbowali wydębić łapówkę.
Strażnicy prawa i porządku, w końcu zebrawszy się na odwagę, podeszli bliżej. Wzięli nas na ring i wycelowali w nas naładowane kusze.
- Stać! Nie ruszać się! – zawołał dowódca.
Gryfek, nie opuszczaj nieba. Pozostali czworonożni nie odrywają brzuchów od ziemi, nie warczą i nie wykonują gwałtownych ruchów – rozkazałam.
Tak jest! – mentalna zgoda była tak silna, że w promieniu kilkunastu kroków straż i zwykli ludzie aż się wzdrygnęli.
- Bez ruchu powiedziałem! – ryknął z rozdrażnieniem dowódca, nie mogąc zrozumieć skąd pochodzi uczucie zagrożenia. Musiał być dobrym wojownikiem, podążającym zawsze za swym zwierzęcym instynktem. – Ty! – wskazał mnie palcem – przełaź przez płot! Tylko pamiętaj, że mamy ciebie na muszce!
Zadbałam o to, by moje ręce ani na chwilę nie opuściły zasięgu wzroku strażników i ostrożnie przeszłam przez płot.
- Panie dowódco? Chciałbym...
- Milczeć! Zachowaj te swoje bajki dla śledczych!
- Bestie. – powiedziałam głośno i wyraźnie, tak, że nie zdołał mnie zakrzyczeć.
Zamilkł na chwilę, żeby nabrać powietrza w płuca.
- Co powiedziałeś?!
- NASZE bestie – podkreśliłam – nie mogą pozostać bez opieki.
- Co?
- Trzy armacanis i hocurr.
- Przekażemy je innym bestiarzom-
- Nie uda się. Nie będą pracować z obcymi. Jest jednak wyjście. Jeżeli wyznaczy pan kogoś do opieki nad nimi, mogę im rozkazać współpracować z nim. Tylko on musi się nimi zajmować i karmić.
- To przekażesz swoje zwierzęta bestiarzom-
- Tym idiotom? Żeby jak tylko odejdziemy z placu, spróbowali je sprzedać?
- Zamknij się! – wrzasnął zirytowany dowódca, a chwilę później rozległy się cztery niskie warkoty, odczuwalne drżeniem aż w płucach. Ludzie na targu natychmiast struchleli, jak króliki na widok świateł nadjeżdżającego samochodu.
- Wszystko w porządku – zapewniłam i ludzi i zwierzęta, po czym powiedziałam bestiom – Pomilczcie i nie róbcie na razie nic.
Ludzie zaczęli szumieć, krzyczeć i awanturować się.
CZYTASZ
Elf...ka?
FantasyCzłowiekowi różnie może się w życiu przytrafić... Czasem dzieją się na przykład takie rzeczy, rodem jak z baśni. Tyle że... to nie baśń! A twoje zupełnie nowe, prawdziwe życie! Gdyby chociaż ktoś raczył wyjaśnić ci, skąd się tu wziąłeś i co powinien...