Rozdział 107, Dodatek do Drużyny Marzeń...

43 6 14
                                    


Rozejrzałam się po pokoju, w którym mieliśmy odpocząć i poczekać na obiad. Wyglądało to dość ciekawie, jak cela więzienna, albo baraki, ale z dodatkiem stylu starego rodu. Zasłony w oknach były z ciężkiego aksamitu, ze złotymi sznurami mocującymi je ozdobnie do ściany. Łóżka piętrowe stojące pod ścianami były wykonane z jakiegoś drogiego drewna, a każde łóżko było wyposażone w zasłonkę dla prywatności. Te zasłonki, jak i pościel były z jedwabiu oraz haftowane złotą i srebrną nicią. Na środku pokoju stał ciężki, drewniany stół, oraz krzesła z równie drogiego drewna. Na stole stała kryształowa karafka z wodą i dziesięć kryształowych szklanek. Na ścianach wisiały złote kandelabry ze świetlistymi kulami. Miałam wrażenie że ten, kto projektował ten pokój, nie bardzo zrozumiał zadanie.

"Pewnie wpadli w panikę: Nie mamy nic godnego króla!... po czym znieśli tu wszystkie dobra luksusowe. " – pomyślałam.

Erlareo, Willow i ja zeskanowaliśmy pokój pod kontem magicznych podsłuchów czy podglądów. Było czysto.

Willow zajrzała za drugie drzwi w pokoju. Przez pierwsze wpuścili nas do środka.

- Łazienka – stwierdziła.

- Tak samo dziwna? – zapytałam.

- No... wojskowe prysznice – nic się nie ukryje. Też czysto, w obydwu znaczeniach.

Spojrzałam na drzwi. Obok nich panel znajdował się panel z kryształu. Szybkie oględziny wykazały, że to coś w rodzaju elektronicznego zamka i domofonu, tylko na magię. Zamknęłam drzwi od środka i dodatkowo wyciszyłam pokój. Odetchnęłam, ściągając maskę.

- No to... Pierwszy etap za nami, drodzy państwo.

- To teraz będę chodzić wszędzie z ochroniarzem? – brat również ściągnął maskę i nie wyglądał na zadowolonego.

- Tylko na uroczyste okazje – zapewniłam – Nie skaże ciebie na pałętanie się z ogonem.

Zrzuciłam płaszcz na najbliższe łóżko.

- Nie wiem, jak wy, ale przed uroczą kolacją i późniejszym myszkowaniem, idę wziąć prysznic. I zrobić szybką przepierkę.

- Myszkowaniem? – zapytał Vel.

- Chcę wiedzieć, jacy ludzie tu mieszkają. Jaki jest standard życia. Chcę wiedzieć, czego mi dziś nie powiedzieli i nie pokazali. I zaglądanie we wspomnienia generała nie wiele mi pomoże. On też wszędzie w mieście nie bywa i nie zna wszystkich.

- I nie zamierzasz iść sam? Prawda? – mąż skrzyżował wojowniczo ręce na piersi.

- Oczywiście, że nie, jeszcze nie zwariowałem na tyle, żeby bez wsparcia łazić po obcym terenie.

Velyth odetchnęł z ulgą.

- Ok, to może pójdziemy dwójkami. Osobiście stawiam na pary wojownik-mag – powiedziała Willow – Tylko że w naszym układzie jest nieco dziwnie. Velyth to czysty wojownik, więc z nim zdecydowanie powinien iść ktoś kto jest bardziej biegły w magii. Ja jestem magiem bojowym, specjalizuje się głównie w zaklęciach bojowych, chociaż wiem jak trzymać broń i jej używać. Reo nie ma talentu bojowego, chociaż ma trochę umiejętności i doświadczenia. Pod tym względem najlepiej chyba wypada Lex, gorzej sobie radzi w magii niż ja czy Reo, i jest gorszym wojownikiem, niż Velyth, ale z Okiem Matki nadrabia w obu kategoriach. Jest bardziej wszechstronny niż my wszyscy.

- No dobra. Więc na tej podstawie Reo konieczne musi iść z kimś, kto ma umiejętności bojowe. Jednak w przeciwieństwie do wędrowców, magowie bojowi nie leczą, prawda?

Elf...ka?Where stories live. Discover now