Rozdział 88, Boska Niespodzianka...

67 8 4
                                    


„Tak, Enko?"

„Wasza Wysokość, więzień wyraził... żądanie o spotkanie z wami. Właściwie chciał spotkanie z kimś z departamentu dyplomatycznego, ale nikt nie został wyznaczony na to stanowisko, więc..."

„Jasne. A żąda tego spotkania na podstawie?..." – zmarszczyłam brwi.

„Jaśni nie mają prawa go przetrzymywać, z powodu..."

„Oki-oki, rozumiem. Próbuje naginać prawa pod swoje potrzeby. Poinformuj go, że nie znajduje się w areszcie jasnych. Powiedz że... przedstawiciele ZOzU – Zakonu Obserwujących z Ukrycia podjęli w końcu decyzję o zamknięciu ich oddziału badawczego w naszym świecie, gdyż przekroczyli już wszelkie granice. Powiedz mu, że jest to organizacja Szarych Eminencji, kontrolująca świat z ukrycia. I do czasu ustalenia z jego światem sposobu przekazania więźniów i otrzymania odszkodowania za wyrządzone w Taeris, naszym świecie, nieodwracalne szkody, nie ma prawa wiedzieć, kiedy zostanie zwolniony i przekazany na Ziemię. Nie ma prawa wiedzieć, kto jeszcze jest w areszcie. Jednak duchy powinny z nim próbować nawiązać kontakt. Nie powinien czuć się kompletnie sam."

„Tak jest, wasza wysokość."

Schowałam kryształ za kołnierz i westchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że to koniec niespodzianek na dziś. Zdecydowanie bardziej wolałam spokojne dni, kiedy nic się nie działo.

Zerknęłam po obecnych w kuchni. Mareth i Alet starali się udawać, że nic się takiego nie stało, ale na razie im to średnio wychodziło. Velyth tym razem obojętność wychodziła znacznie lepiej, niż ostatnio po scenie na kanapie. Być może dlatego, że tym razem przyłapał nas nastolatek, a nie jego przyjaciel, czy kapłan, których opinia znaczyła dla niego więcej. No i nastolatka łatwiej było nastraszyć i znaleźć się w tak delikatnej sytuacji na pozycji siły.

Spojrzałam na złodziejaszka.

- Wiesz, jeśli ci to przeszkadza, to przecież nie trzymam cię na siłę – zagadnęłam otwarcie, wracając do przerwanego tematu.

Alek zerknął na mnie, prawdopodobnie obliczając wady i zalety przynależenia do mojego „orszaku" i odpowiedział, burcząc z niezadowoleniem:

- A kto ci powiedział, że odejdę?

- Ah, tak założyłem, skoro nie podobają ci się moje decyzje...

- No dobrze... Nie miałem racji, to twoja prywatna decyzja... – wycisnął z siebie z trudem chłopak.

Czułam, że on rzeczywiście uważał, że nie miał racji. Po prostu jak Vel, na zakłopotanie reagował agresją i teraz mu było głupio.

- A teraz... to kto to był i czego chciał? – zagadnął mnie mój drogi.

- Enko. Więzień się obudził i żąda spotkania. Ponieważ nie ocknął się w lochu, to myśli, że może – westchnęłam ze zmęczeniem.

- Więzień?!... – pozostali zrobili wielkie oczy.

- Ah... no tak... Nie miałem kiedy opowiedzieć... Wczoraj ludzie którzy ukradli Alet, próbowali ukraść młodszego syna Jego Jasności. Ale ponieważ tam byłem, to nie dali rady. I to ja ukradłem organizatora tej zabawy.

- I... co z nim zrobisz? – zapytał z ciekawością Alek.

- A co z nim można robić? Nie powie mi raczej niczego, czego już nie wiem. Można go oczywiście spróbować na coś wymienić u tych ludzi, ale... Teraz to nie jest na to odpowiedni moment – dopiłam herbatę i wstałam – Za to teraz jest moment, aby udać się na zajęcia. I zapewne dobudzić Lora i jego kuzynów, bo pewnie wciąż śpią. Jak tamta dwójka na kanapie.

Elf...ka?Where stories live. Discover now