Rozdział 81, Rodzina w odwiedzinach...

57 7 7
                                    


Zaskrobałam do drzwi Vel, wiedząc że wciąż nie śpi.

- Lex? – zdziwił się, a jednocześnie ucieszył, otwierając i widząc mnie za progiem.

- Dobry wieczór – wśliznęłam się do jego pokoju i zamknęłam drzwi, opierając się o nie plecami.

- Naprawdę zamierzasz tu spać – stwierdził Vel pochylając się nade mną i delikatnie dotykając mojego policzka.

- No, chyba że mnie stąd wykopiesz – uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w nos.

- W żadnym wypadku... Tylko wyjaśnij... Dlaczego podsłuchiwałaś?

- Um... Nie powinienem, wiem... ale tak się dobrze bawiliście... I wspominaliście... Chciałem się dowiedzieć czegoś o was.

- To nie mogłaś zapytać? – uśmiechnął się.

- To nie to samo! Gdybym o coś zapytał, czułbyś, że koniecznie musisz mi odpowiedzieć. A ja chciałem szczerej, niewymuszonej odpowiedzi. I... tak było ciekawiej.

Przyciągnęłam Vel do pocałunku. Mój Srebrzysty Księżyc nie dał się długo przekonywać.


* * *


Velyth całował Lex przyciskając ją do drzwi. Jego żona mruczała z przyjemności, jak zwykle rozpuszczając jego włosy i przeczesując je swoimi palcami.

Nagle przygryzła jego wargę i odciągając go, zamieniła ich miejscami. Teraz to Lex jego przyciskała do drzwi. Oderwała się od jego ust i zaczęła całować jego szyję, ucho. Jednocześnie jej ręce wśliznęły się pod ubranie, pieściły skórę brzucha, wywołując u niego gęsią skórkę.

- Lex... – jęknął.

- Coś nie tak?

- N-nie... wszystko tak... – wydyszał ciemny, odpowiadając pieszczotą na pieszczotę, gładząc jasną, gładką skórę.

Jego żona zachichotała i spojrzała mu w oczy. Oblizała wargi w sposób, który wywołał u niego podniecone drżenie.

- Oh? Naprawdę ci się podoba? – uśmiechnęła się, głaszcząc go.

- Mmm...

- Może niżej? O tu, gdzie...

- Nie musisz mówić tego na głos!

- Oj, ciii. Nie będę – jasna znowu zachichotała i ugryzła go lekko w ucho.

- Mmm... – z trudem zapanował nad swoim głosem.


* * *


Obudziłam się wczesnym rankiem, kiedy jeszcze słońce nie wstało i pokój tonął w mroku. Postarałam się cichutko wstać i zebrać rzeczy, aby niezauważona wyjść z pokoju i powrócić na kanapę.

- Lex?... – zaspany Vel podniósł się z poduszki przecierając oczy.

- Śpij, jeszcze wcześnie. Wymykam się na kanapę.

- Musisz?

- Mogę zostać, ale jeśli ktoś mnie zobaczy...

- To niech zobaczy!

- Pfff!... – powstrzymałam śmieszek – Podaję się za mężczyznę, pamiętasz? I lubię to...

- Tylko Mareth i Alet'tar o tym nie wiedzą, ale Mareth wie o nas... I jeżeli dobrze zrozumiałem, to kapłan i tak... cię lubi... więc raczej...

- I jeszcze jest Alek, mały złodziej, pamiętasz? A co do Alet... Mam nadzieję, że już nie che. Porozmawiałem z nim, żeby sobie nie robił nadziei.

Elf...ka?Where stories live. Discover now