Rozdział 98, Problemy...

70 9 1
                                    


Długo nie żałowałam swoich czynów, bo nie miałam na to czasu. Gdzieś tam, w świecie żywych i świadomych Reo i Vel pewnie panikowali, bo tak jak ja poczuli ostrze noża między żebrami, więc musiałam się wybudzić jak najszybciej.

Doszłam do siebie w towarzystwie Reo i kilku duchów wiszących nade mną.

- Lex! – brat ucieszył się i jednocześnie zezłościł.

- Nie moja wina, że zabili Alet! – natychmiast się usprawiedliwiłam.

- Vel, nasza zguba wróciła – powiedział Reo do bransoletki, po czym do niego dotarło, co powiedziałam – CO?! Alet nie żyje?!

- Już powinien żyć z powrotem, bo go wyciągnąłem z nieżycia.

- Czekaj... jak Wasza Wysokość dał radę przejść Tunel?! – jeden z duchów spojrzał na mnie jak na coś niespotykanego.

- Tak jak wy... tylko że miałem do czego wrócić – odpowiedziałam wstając – Reo chodź, musimy się spieszyć. Jeśli wszystko poszło dobrze, to Alet żyje i wrócił.

- Vel, jest raczej w porządku. Lex mówi, że wrócili razem i teraz nasz tar powinien się do nas teleportować – brat natychmiast przekazał wiadomość dalej.

A ja, chwiejąc się, bo wciąż na nowo przyzwyczajałam się do posiadania ciała, zatoczyłam się w kierunku drzwi. Reo dogonił mnie przy nich i łapiąc mnie pod ramię pomógł wyjść i udać się do sali teleportacyjnej.

- Vel się pyta, co poszło nie tak – odezwał się, prowadząc mnie korytarzem. Duchy leciały za nami, jak ławica rybek.

- Wszystko poszło „tak". To po prostu ta baba nie planowała wywiązywać się z obietnic. Mała się obudziła, i w tym samym momencie Alet został zabity. Powiedz Vel, że musi się mieć na baczności i powiedzieć Vi, że musi trzymać się na baczności. Niech zrobią, co tylko mogą, aby stamtąd zniknąć. Po tym numerze, to myślę, że ona zamierza się dalej mścić...

- Lex mówi, że ta baba wciąż jest zła i się mści. I musicie się stamtąd zabrać jak najszybciej – zrelacjonował krótko to, co powiedziałam.

Chwilę milczał, słuchając, zanim powiedział:

- Prosi, żebyś się z nim skontaktował.

Nabierając prędkości w kuśtykaniu, skoncentrowałam się na kontakcie z Velyth poprzez amulet.

„Vel?"

„Lex? Wszystko w porządku?"

„Fizycznie? Trochę ścierpłem tak leżąc bez ruchu – to zajęło kilka godzin. Psychicznie też w porządku – nie pierwszy raz umieram. Szkoda mi Alet, bo to nie jest przyjemne doświadczenie."

„Co się właściwie stało?"

„Do końca nie widziałem... byłem wtedy w Pałacu Snów kończąc pracę w pokoju dziewczynki. Dopiero co ją z Pałacu wyprowadziłem do świata, a zaraz potem nastąpił cios. Wtedy oboje, ja i Alet, wpadliśmy do Tunelu."

„Wybacz... to moja wina..."

„Velyth, proszę! Żadnych takich! Całymi wiekami działy się takie rzeczy! Wychowali cię na posłusznego i byłeś posłuszny! Nie twoja wina, że twoja matka związała się z kimś, kogo nie aprobowało jej społeczeństwo! To spoczywa na niej odpowiedzialność! I to ona nie poradziła sobie z ukryciem ciebie przed siostrą, jak i... całą resztą. A teraz ty starasz się to naprawić." – pożałowałam, że go w tym momencie nie mogę przytulić.

Czy mój biedniutki będzie żył do końca życia z tym poczuciem winy? Tresowano go i tresowano, bo nawet szkoleniem tego nie można nazwać... i uzyskano posłusznego niewolnika.

Elf...ka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz