Rozdział 74, Wielkie plany biznesowe i prywatne...

49 9 4
                                    


Uaktywniłam holograficzną mapę w wielkim, kamiennym stole i oglądałam położenie miast. Tych, które były żywe, nie było widać na mapie, mieszkańcy je utajnili, było widać tylko te, które były ruinami. Na szczęście miałam mapę w głowie, a na niej, pozycję tych innych, jeszcze żywych, a przynajmniej nie martwych, antycznych miast. Więc porównywałam je i nanosiłam poprawki.

Musiałam wiedzieć skąd, przynajmniej teoretycznie, mogło nadejść niebezpieczeństwo. Jeżeli ten generał napadł na mnie z paszczą, to inni ocalali też mogą.

- Uesisie – zwróciłam się w przestrzeń – Dlaczego nikt mi tego nie powiedział? Dlaczego ty mi nie powiedziałeś? Rozmawialiśmy o tym.

- Wtedy nie potrzebowałeś tej wiedzy – bóg stanął obok mnie i spojrzał na mapę – Chciałaś tylko domu w starym mieście. Ja wtedy nawet nie podejrzewałem, że obudzone przez ciebie miasto, zdecyduje, że masz zadatki na Władcę. Wiedziałem, że w innych to nie nastąpiło.

- Ale czy nie powiedziałeś, że jeśli Władca zginie, to miasta wybierają kolejnego?

- Zwykle tak. Ale po tamtej wojnie, nie mogły się ze sobą komunikować, więc nie mogły porównać swoich obywateli. Żadne nie ośmieliło się wybrać, zanim zasnęły, albo popadły w letarg. Obywatele jednak nie pozostali bez rządu, sami o niego zadbali. Nie wszyscy, którzy rządzą żyjącymi w tych zamkniętych enklawach, są godni tych stanowisk, ale ci...

- Przymierzanie – zachichotałam.

- Tak, właśnie – Uesis się uśmiechnął – Nie mają nikogo innego. Muszą więc z tym żyć.

- Chwila, to oni są w tych miastach zamknięci? Co to za hodowla wsobna?

- No co ty, nie jest aż tak źle. Niektórzy komunikują się między sobą, korzystają z teleportów i kręgów teleportacyjnych. Inni przemykają cicho przez kontynent pieszo, albo latają pod osłoną odwracającą oczy albo nocą. Ważne rody wymieniają krew, ponadto robią to, co uszaści, używają niewolników.

- Aha... – mruknęłam, ale wtedy rozległo się pukanie do drzwi, a bóg poczochrał moje włosy, jak jakiemuś urwisowi i zniknął – Proszę! – zawołałam, poprawiając złote pasma.Wszedł mój brat, mąż i nadworny mag,

- Coś... podobno ci grożono? – spytał od progu Reo.

- No, grozili – zgodziłam się – Też pogroziłem w odpowiedzi, to się zdziwili i zamknęli. Poprosiłem was tutaj, ponieważ okazuje się, nie jesteśmy jedynym państwem-miastem. I okazuję się, że mogą nas chcieć pobić, bo nie podoba im się moja kandydatura.

- A co ty robisz? – Will podbiegła i zawisła nad stołem.

- Patrzę, gdzie ci potencjalni niezadowoleni się znajdują. Potem wyślemy im tam gołębie i kruki, później dorzucimy też szczury i myszy. Trzeba ich będzie mieć na oku.

Reo z ciekawością też podszedł do stołu, by spojrzeć, ale znalazł się blisko czarodziejki. Ta natychmiast przysunęła się bliżej i wsunęła pod jego ramię.

- Jako Władca i starszy w rodzie, masz coś przeciwko? – zapytała mnie z chytrym spojrzeniem brązowych oczu.

- Jako brato-siostra – zachichotałam – i przyjaciółka, nie mam prawa odmawiać wam szczęścia – to powiedziawszy wzięłam za rękę Vel, który podszedł bliżej by też się przyjrzeć mapie.

Dalej kontynuowaliśmy wspólne omawianie i planowanie. Okazało się, że powrót nie będzie łatwy i możliwe, że nie skończymy naszej nauki.


Elf...ka?Where stories live. Discover now