Rozdział 23, Lokator...

75 15 8
                                    


- O! Bogowie! – usiadłam na łóżku klaszcząc w ręce.

- Dobry wieczór – Esculaepis skinął mi głową.

- No, witaj! – przywitał się ze mną Uesis – Wiesz, czemu my tutaj?

- Wiem – spoważniałam – Więc może, przy okazji, wytłumaczycie, co ja takiego zrobiłam?

- No, jakby ci to powiedzieć... – Uesis pogładził brodę – No, to działa, jak rytualne połączenie małżeńskie Uszastych.

- Momencik! – przerwałam, w jaskrawych barwach wyobrażając sobie, co nam zrobią, widząc dwóch mężczyzn połączonych węzłem małżeństwa – Czy to można zobaczyć?

- Na tobie – nie można. Amulet ochronny sprawia, że w magicznym tle jesteś niewidzialna. Na twoim ciemnym – zobaczyć zobaczą, ale nie zrozumieją co to. To tylko działa jak połączenie małżeńskie, ale wygląda zupełnie inaczej. Nie domyśli się nikt, jeśli się nie zdradzicie. Ale muszę cię ostrzec, że jest to prawie takie, jak małżeńskie połączenie ciemnych. To znaczy śmierć jednego, to śmierć drugiego.

- Mać! – przeklęłam i oparłszy policzek na pięści uściśliłam dla własnego zadowolenia – To u ciemnych, jak rozumiem, mężczyzna umiera z kobietą, ale kobieta nie umiera z mężczyzną?

- Właśnie.

- To zrozumiałe... co za samolubne suki... Ale-ale, mam inne pytanie: dlaczego ja się tak dziwnie zachowuję? To znaczy, prawie nie czuję niebezpieczeństwa, jakby instynkt przetrwania zasnął.

- A... to... To normalne dla wskrzeszonych. Widzisz, umarłaś, przekroczyłaś granicę, a my ściągnęliśmy ciebie z powrotem. Instynkt samozachowawczy działa słabo, bo zgodnie z prawami przyrody umarłaś. Przyroda nie przewiduje wskrzeszeń.

- Skoro o tym mowa... właściwie jakie cechy wybieraliście? – zainteresowałam się – Czym się kierowaliście przy wyborze?

Nagle bogowie jakoś tak podejrzanie odwrócili oczy, spojrzeli po sobie, jakby, próbując umówić się, co mi powiedzieć. W moją głowę wkradło się pewne podejrzenie.

- Tak w ogóle... Jak zwykle wybieracie? Jaki jest przedział wiekowy?

Odetchnęli z ulgą. Przedwcześnie, krętacze i oszuści.

- Między dwudziestym, a trzydziestym rokiem życia – powiedział Uesis i spostrzegłszy się dodał po chwili – Czasem mniej, lub więcej, w zależności od okoliczności.

- A ile było takich przypadków jak mój, kiedy płeć została zamieniona?

- Tylko jeden. Jesteś odosobnionym przypadkiem.

- Odosobnionym... – powtórzyłam jak echo – Rozumiem. A powiedzcie mi, to Serce Matki, które mam w sobie, ja go nie powinnam gdzieś oddać czy przenieść? Co ono w ogóle robiło poza elfim lasem?

- Widzisz... Uszaste, to kiedyś była jedna rasa. Zostali przeklęci i nastąpił rozłam. Serce tak naprawdę nie jest sercem, tylko Okiem ze statuy Matki. Kiedy nastąpił rozłam, jaśni i ciemni wzięli po jednym oku. Raz na sto lat, na jeden dzień i jedną noc, oczy muszą być zwrócone statule, aby zachowały uzdrawiającą moc. Najwyższe władze obydwu ras, w wielkiej tajemnicy oczywiście, spotykają się w tajnej świątyni, gdzie jest ukryta ta statua i ładują artefakty. Te artefakty...

- Boską mocą pozwalają żyć rasom skazanym na wymarcie – przerwałam niegrzecznie, mało zwracając uwagę na fakty historyczne – Leczą i wzmacniają – to zrozumiałe. Zrozumiałam też jeszcze coś – zmrużyłam groźnie oczy. – Ja nikomu nie jestem (a przynajmniej nie byłam) potrzebna. Ściągnięto mnie tu tylko z jednym, jedynym celem: przeczołgać się, jak najdalej od rozgromionej karawany, żeby artefaktu nie znaleziono. Nie zastanawiało nikogo, czy jestem dziewczyną, czy nie – ważny był efekt. Dlatego tak długo nikt stamtąd – wykonałam nieokreślony ruch ręką – się ze mną nie kontaktował. Uważaliście, że nie ma to sensu i jest stratą waszego cennego czasu.

Elf...ka?Where stories live. Discover now