Rozdział 118, Następstwa małe...

41 4 5
                                    


Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy na miejsce. Pod budowlę, taką jak pałac, z podjazdem wysypanym białym żwirkiem, po obu stronach którego rosły jakieś ozdobne drzewa z zielono-złotymi liśćmi i gwardią honorową przed głównymi drzwiami. Głównie kobiety, które podejrzliwie mi się przyglądały. Bałaganowi jakim byłam pośród pozostałych...

Czarodziej wydał jakieś polecenia, ale nie słuchałam. Dałam się Vel ściągnąć z grzbietu Echo i w sumie było mi bardzo wygodnie w ramionach męża, więc nie spieszyłam się z nich schodzić. Velyth wniósł mnie do pałacu za magiem, który zawołał naszą grupę za sobą.

Gdzieś poszliśmy... znaczy mnie zaniesiono, Mistrz Nelaerin na kogoś podniósł głos i władczo czegoś zażądał, ktoś gdzieś pobiegł. Moja percepcja była praktycznie nie istniejąca, co chwila traciłam poczucie rzeczywistości. Tylko godzina stanu podobnego do omdlenia, to było za mało, by mnie doprowadzić do stanu używalności.

Zyskałam ponownie pełną świadomość otoczenia, kiedy siedziałam w jakiejś drewnianej balii z ciepłą wodą.

- O, inteligencja pojawiła się w oczach – uśmiechnął się Vel i gąbką potarł mój policzek.

- Co...? Gdzie, jak? – rozejrzałam się skołowana dookoła.

Ewidentnie byłam w jakimś pokoju kąpielowym. Wszystko było tu z drewna, albo kości. Niedaleko stał koszyk z buteleczkami mydeł i soli do kąpieli, a obok leżało kilka złożonych w kostkę ręczników.

- Mag się przejął. Kazał przygotować to i tamto... Chcieli cię zabrać i wykąpać, ale nie dali rady ciebie ode mnie oderwać. Sam z resztą powiedziałeś, że beze mnie nigdzie nie pójdziesz. A ja powiedziałem, że nie ma problemu, mogę się tobą zająć, nie będzie to pierwszy raz. Bardzo nie chcieli się zgodzić i wszyscy patrzą na mnie krzywo, ale Lora kazał się nie wtrącać. Dwie takie wojowniczki czekają za drzwiami i jeśli krzykniesz, pewnie tu wpadną, razem z drzwiami – zaśmiał się cicho.

- Nie zamierzam krzyczeć... czy po kąpieli będzie można spać?

- Spokojnie, będzie można. Tak przynajmniej powiedział mag.

- To kończmy z tym. Jestem zmęczony i nie wiem kiedy ponownie zasnę, bądź stracę przytomność – słabo się uśmiechnęłam.

Velyth pomógł mi pozbyć się zaschniętej krwi i śluzu. Najgorzej było pozbyć się tego z moich włosów, bo oczywiście się skołtuniły i trzeba było je czesać. Dowiedziałam się też, że została tu przyniesiona część bagażu – znaczy moje zapasowe ubrania, żebym miała co założyć po kąpieli.

Po wyjściu z wanny i przebraniu się, dałam radę utrzymać się na własnych nogach i wyjść z Vel na korytarz. Tam rzeczywiście stały dwie wojownicze elfki, patrzące na ciemnego, jak na największego przestępcę na świecie. Obydwie były mi po ramię, i to będąc hojnym w osądzie. Chyba rozumiałam jak czuł się Guliwer w krainie liliputów.

Jakoś przed nimi dałam radę wsiąść się w garść i samej przejść do wyznaczonego mi pokoju. Tylko z niewielkim wsparciem Vel. Trzymałam się jego, a nie ściany.

W pokoju mąż położył mnie do łóżka, dał całusa w czoło i powiedział, że będzie w pokoju obok, a oficjalna wizyta u Jaśnie Oświeconości i tak ma być jutro, więc żebym po prostu odpoczęła.

Zdążyłam się tylko uśmiechnąć i otworzyć usta, by coś powiedzieć, ale nie udało mi się. Po prostu zasnęłam. Do tego nie mogę być pewna, że zdążyłam zrobić cokolwiek, zanim odpłynęłam.

* * *

- Lex? Czy wszystko w porządku? – zapytał mnie brat, kiedy znalazłam się w pokoju w Pałacu Snów.

Elf...ka?حيث تعيش القصص. اكتشف الآن