Prosto do zakochania cz.17

85 2 3
                                    


17

Lekcję wychowawczą zamieniono na matematykę. Większość klasy była wściekła z tego powodu i szła z naburmuszeniem na religię. Eliza, Hania i Karola szły w jednym rządku. Dwie pierwsze robiły zdziwione miny i nie wierzyły własnym uszom.

- Że co? – zapytała Eliza.

- Fajnie, że była matematyka, a nie godzina wychowawcza – powtórzyła brązowowłosa po raz setny.

- Jak można się cieszyć z tego, że była matma zamiast wychowawczej? – zapytała Hania. – Jak?

- Ja tam się cieszę.

- Naprawdę jesteś dziwna.

- Ty jesteś za to suką, ale jestem miła, więc ci tego nie mówię.

Hania wywróciła oczami. Przyśpieszyła i zatrzymała się przed przyjaciółką, czym zablokowała jej drogę. Karola jedynie zmrużyła oczy. Chciała ominąć „przeszkodę", ale nie mogła. Jeden krok w prawo i pesymistka także robiła krok w prawo. Jeden w lewo i w kółko to samo.

- Weź mnie przepuść – powiedziała zbulwersowana Karolina. – Chcę przejść.

- Nie. Chcę z tobą wyjaśnić jedną sprawę – odpowiedziała Hani – Dlaczego poszłaś za Olkiem przed matmą?

- To chyba moja sprawa gdzie chodzę i kiedy.

- Nie, jeśli chodzisz za tym debilem.

- Rany, Hania przestań! Ma lepsze oceny od ciebie, a z charakteru nie jest taki zły.

- Ale go nie lubię!

- Tylko i wyłącznie dlatego, że chciałyśmy cię z nim wyswatać! Od tamtej pory strzeliło cię coś w łeb. Może zastanowiłabyś się najpierw nad sobą?

Karola miała już dość. Przedostała się szybkim krokiem i ruszyła w stronę korytarza. Hania wpatrywała się w odchodzącą przyjaciółkę. Miała ochotę rozerwać ją na strzępy, ale wpierw powiedzieć jej to i owo. Tym razem Eliza złagodziła sytuację.

- Idziemy? – zapytała.

- Ty idź, ja za chwilę dołączę – odpowiedziała.

- Jesteś pewna?

- Tak!

Eliza usłyszawszy krzyk, dała sobie spokój. Wzruszyła jedynie ramionami i ruszyła przed siebie. Korytarz dłużył się w nieskończoność, ale w końcu się skończył. Optymistka usiadła obok przyjaciółki i opowiedziała o krzyku przyjaciółki. Gdy realistka pokręciła przecząco głową, dając znak, że nie chce o tym słyszeć, Eliza zaczęła klekotać o jakiś pierdołach.

Tymczasem Hania nadal stała przy szafkach. Była wściekła na wszystko. Miała już tego serdecznie dość. Nagle zauważyła, że Olek zmierza w jej stronę. Jedynie zmarszczyła brwi i założyła ręce na siebie. Zagrodziła mu drogę i powiedziała:

- Serio? Musisz tu jeszcze przychodzisz? Odwal się ode mnie!

- O czym ty pieprzysz?! – warknął chłopak. W jego tonie nie było nawet grama uprzejmości. – Mamy tam lekcję, idiotko! Nie wszystko kręci się wokół ciebie!

Hania otworzyła szerzej. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła. Olek wyminął ją i ruszył w stronę korytarza, prowadzącego na liceum. Po chwili zniknął całkowicie w zakamarkach korytarza.

Brązowooka wpatrywała się chwilę w drzwi. Nie wiedziała dokładnie, co takiego tutaj zaszło. Dzwonek zadzwonił, ale nie przejęła się tym. Cały czas stała i czekała na niewiadomo co. Za pewne dalej tkwiłaby w tamtym miejscu, gdyby nie ksiądz, który pogonił ją na lekcje.

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now