Prosto do zakochania cz.77

37 2 13
                                    

77

Podczas lekcji wf nic się nie wydarzyło. Chłopcy grali w nogę, co jakiś czas wyrzucając piłkę na część dziewczyn. Te za to tylko marudziły, że nie będą grać w siatkówkę, bo to bezsensu. Nauczycielka była tym wszystkim tak zmęczona, że po prostu poszła do trenera chłopaków, bo nie mogła patrzeć na tę „grę".

Większość panienek odpuściła sobie kompletnie i poszła usiąść na ławce. Na boisku zostały tylko przyjaciółki, które podzieliły się na dwie drużyny i grały, jakby nigdy nic. Amela nie umiała zaserwować, a więc Kinga podeszła do niej i zaczęła jej wszystko tłumaczyć.

Ten czas wykorzystała Karolina, która podeszła do Elizy. Lekko ją pociągnęła za włosy, przez co druga podskoczyła i pisnęła. Spojrzała na przyjaciółkę i już chciała coś powiedzieć, ale gdy zobaczyła jej wyraz twarzy, od razu przystopowała.

- Muszę cię przeprosić – wyszeptała realistka.

- Co się stało? – zapytała lekko wystraszona optymistka.

- Ym... Ten ship, no wiesz Eliasz te sprawy... Ym... Czy Łukasz jest wobec ciebie natarczywy?

- Trochę się przyczepia ostatnio, ale to nic takiego, a co?

- Nie, nic.

- Skoro zaczęłaś, to mów...

Niestety rozmowę przerwała piłka, która przeszła przez siatkę i próbowała uderzyć w parkiet. Weronika w porę doskoczyła i odebrała. Czas na pogaduszki się skończył i wszystkie to wiedziały. Nastał piękny czas meczu.

*******

Wysiłek dziewczyn się opłacił, ponieważ każda, która grała, dostała 6 z aktywności. Uradowane rozmawiały jeszcze o tym w szatni. Pozostałe nastolatki, które nic nie robiły, rzucały tylko nieprzyjemne komentarze w ich stronę, które były ignorowane z taką siłą, że nie dało się tego opisać.

Hania pożegnała się ze wszystkimi i wyskoczyła z szatni. Chciała, jak najszybciej iść do szafki i pójść z tym głąbem, aby wszystko w końcu załatwili. Zjeżyła się, gdy usłyszała huk zamykających się drzwi. Odwróciła się i ujrzała Amelkę i Karolinę, które pomachały jej.

- Gdzie uciekasz? – zapytała miedzianowłosa. – Dzisiaj jedziemy razem!

- Co?! – zdziwiła się pesymistka. – Czy wy nie mieszkacie, gdzie indziej? Nie wbijacie do mnie!

- Przecież mamy trening.

- ...

- Zazwyczaj razem jechałyśmy...

- Przecież wiem! Droczę się tylko.

- To spotykamy się przed wejściem? Muszę jeszcze iść po kurtkę.

- Ta, jasne.

Dziewczyny zrównały się i porozmawiały jeszcze przez długość korytarza. Potem rozdzieliły się, mówiąc coś o chwileczce. Hania za ten czas poszła do szafki, gdzie oczywiście musiała spotkać bruneta, który na nią czekał. Uśmiechał się, ale widząc jej wyraz twarzy, lekko zbladł.

- Wszystko dobrze? – zapytał.

- Nie odzywasz się do mnie w tramwaju – powiedziała, wskazując na niego palcem. – Nie przyznawaj się w ogóle. Jadę z dziewczynami, więc mnie nie znasz. Spotkamy się na przystanku...

- Czekaj, czekaj. Płacę za kawę, bo ty masz do mnie sprawę i do tego jeszcze mamy się nie odzywać do siebie podczas drogi?

- Tak.

- Weź się nie wygłupiaj. To bezsensu.

- Oj, żebym ja nie zaczęła mówić, co ma sens, a co nie. Masz tak zrobić, jasne?

- Dobra. Nie znam cię.

Chłopak uniósł ręce w geście niewinności. Pokręcił przecząco głową i zarzucając sobie plecak na plecy, przyśpieszył, niknąc wśród tłumu. Hania głośno westchnęła. Nic jej tak nie wytrącało z równowagi, jak jedna rozmowa z tym człowiekiem.

Z przyjaciółkami spotkała się przed wyjściem, tak jak się umówiły. Wyszły, żartując i rozmawiając. Dwie były zupełnie szczęśliwe i gadatliwe. Wydawały się bardzo beztroskie w tamtej chwili. Hania im zazdrościła. Sama chciałaby przestać myśleć o dzisiejszym dniu, chociaż na pięć minut.

W tramwaju zamiast rozmawiać lub pomagać w grze na telefonie, rozglądała się. Ku swojemu zdziwieniu nigdzie nie zauważyła Olka. Zaczęła się martwić, czy aby nie za ostro go potraktowała. Może zignorował jej prośbę i w ogóle nie przyjdzie?

- Hancia, gdzie my mamy wysiąść? – zapytała, ziewając Karola.

- Za trzy przystanki – odparła Hania.

- Powiesz mi?

- Sorki, ale dzisiaj jadę do galerii.

- Po co?

- Ym...

- Masz randkę?!

- Tak. Ze swoim portfelem i wszystkimi rzeczami, które kupię.

Karola wywróciła oczami i uśmiechnęła się miło. Potem wtuliła się w Amelkę, mówiąc coś, aby uważała na przystanki. Miedzianowłosa kiwnęła głową, sprawdzając coś w komórce. Wyglądała na dość skupioną i nie odzywała się wcale.

Po jedynym przystanku Hania wyszła, żegnając się. Nie czekała nawet na odpowiedź, a ruszyła w stronę wielkiego, przeszklonego budynku. Po drodze męczyły ją myśli, że to co robi, jest bezsensowne. W końcu Olka i tak nie było w tramwaju, a więc na pewno nie przyjdzie.

Dziewczyna westchnęła głośno. Wzruszyła ramionami i stwierdziła, że przynajmniej napije się dobrej kawy. Weszła do galerii, gdy nagle zamarła. Przy drzwiach czekał brunet, który wtulony był w kurtkę. Chyba czekał na zewnątrz, bo niemożliwe, aby tak zmarzł w środku.

- To idziemy na tę kawę? – zaczął. – Chętnie się rozgrzeję.

- Jak ty? – zapytała zdziwiona.

- Pojechałem wcześniejszym. Zależało ci na dyskrecji.

- Tak, ale wystarczyłoby, gdybyś po prostu nie podchodził.

- Tak i genialna swatka by do mnie podeszła.

Oboje kiwnęli do siebie głowami. Coś w tej uwadze było prawdziwego. W końcu ostatnia poczwórna randka także zaczęła się podejściem Karoli do niewinnych i niczego nieświadomych chłopaków z klasy.

Ruszyli powolnym krokiem, kierując się na nową część. Mieli kilka kawiarni, ale chcieli zatrzymać się gdzieś, gdzie będą mogli porozmawiać. A akurat w nowej były najwygodniejsze kanapy, a więc wybór był prosty.

Napoje odebrali szybko. Usiedli przy jednym ze stolików i milczeli. Co kilka sekund, któreś z nich piło kawę, aby zająć się czymkolwiek.

- Więc – w końcu zaczął Olek i wskazał na kubek znajomej. – Pijesz mrożoną w zimę?

- Ta – odpowiedziała cicho i wskazała na jego kubek. – A ty z cynamonem.

- Cynamon jest spoko.

- Jasne.

To była jedyna rozmowa, która nastąpiła w ciągu pięciu minut. I tak jak wszystkie zakończyła się, siorbaniem napoju, aby uniknąć pogawędki i kontaktu wzrokowego.

Ciąg dalszy nastąpi...


Jestem z siebie dumna

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now