Prosto do zakochania cz.92

36 2 6
                                    

92

Polonez zajął pierwsze piętnaście minut. Oczywiście kolejne dziesięć minut dyrektorka zachwycała się, jak to pięknie wygląda wspólnota szkoły, gdy uczniowie tańczą i dobrze się bawią w tańcach wolnych. Do przedstawienia dołączyły potem łzy wzruszenia, ale jedynie tej kobiety. Reszta powiedziała, że będą ryczeć, ale nie teraz. To prawda, że czas łez nadejdzie, ale raczej na pewno nie na początku.

Po nużącym i ckliwym wstępie w końcu nadeszło coś, na co niektórzy czekali cały dzień. Otóż jedli. Zajęło to trochę czasy, ale na pewno nie więcej niż godzinę. Potem kazano przymusowo tańczyć szybkie tańce, naśladując animatora.

Dopiero po pierwszej godzinie nadszedł spokój. Uczniowie wygłupiali się na parkiecie, chichocząc głośno. Weronika i Karola bawiły się najlepiej. Oczywiście, że były głośne, ale nikomu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Zbierały rówieśników z innych klas i razem się wygłupiali. Nawet nauczycielki dołączyły.

Hania uśmiechnęła się pod nosem. Trzeba było przyznać, że to było zabawne. Gdy przyjaciółka ją zauważyła, uśmiechnęła się głupio. Udała, że chwyta ją liną i przyciąga do siebie. Pesymistka westchnęła. Nie chciała się bawić, ale z drugiej strony, skoro już tu była... Nie dała się długo prosić i poszła na parkiet. Nagle po całej sali rozniosła się znana wszystkim melodia.

- Belgijka! – krzyknął ktoś.

Nie trzeba było długo czekać. Większość uczniów przyszła, nie robiąc problemu. I tak było dużo osób, a więc przeciwników nikt nie zmuszał. Siedzieli sobie, okupując stoły i śmiejąc się pod nosem z innych, choć sami nawet nie umieli się bawić.

Cała paczka dziewczyn postanowiła wziąć udział w tańcu. Każdy dobrał się w jakieś przypadkowe pary, które i tak będą się zaraz zamieniać. Muzyka grała, tańczono w najlepsze, na twarzach ludzi na parkiecie były uśmiechy. Wyjątkiem był pewien Tobiasz, ale każdy wiedział, że on po prostu ma taki wyraz twarzy i cieszy się wewnętrznie.

Uśmiech zszedł z twarzy Hani, gdy trafiła na parę z Olkiem. Nie patrzyła na niego za bardzo. Jedynie co jakiś czas zerkała. Chłopak za to wpatrywał się w nią cały czas. Posłał jej uśmiech, a potem odwrócił wzrok. Na twarzy dziewczyny wdarły się rumieńce. Nigdy nie czuła takiej ulgi, jak wtedy gdy zmieniła partnera.

**********************

Hania siedziała przy stoliku skołowana. W jej głowie huczało, a jakakolwiek wcześniejsza ochota na zabawę poszła sobie dawno. W pewnej chwili zobaczyła, że ktoś obok niej siada. Spojrzała na tę osobę i zrobiła niezbyt zadowoloną minę.

- Co jest? – spytała Maja.

- Nic – westchnęła Hania, a potem się uśmiechnęła. – A jak ty się bawisz?

- Spoko, gdyby nie fakt, że... zdeptałam Tosta.

- Co?! Jak to?! Opowiadaj!

W jednej sekundzie humor Hani się poprawił. Miała wielką ochotę pośmiać się z opowiastki przyjaciółki. Maja podrapała się po karku. Westchnęła, a potem powiedziała z delikatną podkową na twarzy:

- Bo to było tak, że Karo mnie złapała i zaczęłyśmy się wydurniać. No i jak robiłam piruet, to ją ktoś zabrał i ja wpadłam na Tosta i go zdeptałam.

- O nie hahahahahha – zaśmiała się Hania.

- Śmiej się, śmiej. Mnie to nie bawi. On mnie ma za jakąś stalkerkę.

- I co z tego? I tak zaczęliśmy nową erę, pamiętasz?

- Tak, pamiętam. W sumie to spoko. Śmiałabym się, gdyby nie fakt, że mi Karo nie oddali.

- Jak to nie?

- No tak to. Szukam jej od tego incydentu, a jej nie ma. Myślałam, że poszła do ciebie, zapychać się jedzeniem i chichotać z pełną buzią.

- Nie. Nie było jej tu.

- No trudno. Ona jest jak pies. Zgłodnieje, to przyjdzie. Idziesz się bawić?

- Nie.

- Oj no weź. Idziemy z Tosta zrobić chleb dla kaczek. Dawaj! Sama go nie poćwiartuję.

Uśmiech Mai był zaraźliwy. Jej zaangażowanie dało się wyczuć w powietrzu. Hania wiedziała, że długo nie wytrzyma. Westchnęła i lekko się uśmiechnęła.

- Dobra. Idź ja, musze się jeszcze napić.

- Okej!

Dziewczyna w czarno-białej sukience pobiegła na parkiet, niknąc w tłumie. Była niczym gepardzica, która omija przeszkody. Miło było widzieć taki widok. Nawet jeśli oznacza to, zdeptane stopy Mateusza.

Hania wstała i wzięła swoją szklankę. Chciała się napić, ale ktoś niechcący ją szturchnął. Dziewczyna obróciła się i cicho przeklęła. Cały sok wylądował na koszuli jakiegoś chłopaka. Jej twarz zrobiła się jeszcze bardziej zakłopotana, gdy zauważyła na kogo wylała napój.

- K**wa! – wrzasnął wściekły Olek. – Z czym ty masz problem?!

- Ja?! – burknęła wściekła Hania.

Nie miała zamiaru się kłócić. Niestety, gdy ktoś zaczyna się na nią drzeć, działa to na nią pobudzająco i musi przygadać mu jeszcze bardziej.

- A kto?! Miałem się odwalić i to zrobiłem! A ty co?

- Co ja?! Ty masz wszystko dobrze z głową?!

- Ach, więc znowu moja wina?! Kto by się spodziewał?!

- O co ci chodzi?!

- O co mi chodzi?! Najpierw mnie odrzucasz i każesz o sobie zapomnieć, a potem co?! Podnieciłaś się samą Belgijką i że na mnie wpadłaś?! A teraz nie umiesz tego przed sobą przyznać i mnie oblałaś?!

- Nie oblałam cię specjalnie! A ty jakbyś miał trochę oleju w tej pustej czaszce, to byś nie darł się jak stare prześcieradło!

- Nie chce mi się z tobą gadać!

- Mi też się nie chciało, ale miałeś to gdzieś i wydarłeś się na mnie!

- Idiotka!

- Z*eb!

- Osz ty suko!

- TY...

Nagle pomiędzy ich twarzami pojawiła się dłoń, która zaczęła machać energicznie. Dwójka tytanów spojrzała w dół. Karola uśmiechała się niemrawo. Coś mówiła, ale przez adrenalinę w żyłach nastolatków, nic nie słyszeli. Minęła dopiero chwila zanim zrozumieli o co chodzi.

Cała sala się na nich patrzyła. Nauczycielki stały około dwóch metrów od nich z niezadowolonymi minami. Podobno ich upominały kilka razy. Reszta uczniów patrzyła na to z pogardą. Nawet DJ wyłączył muzykę.

Olek poczuł, że siły go opuszczają. Zmarszczył brwi i coś burknął pod nosem. Następnie wyszedł z auli, mówiąc coś, że idzie do łazienki. Hania odprowadziła go wzrokiem. Westchnęła głośno, a potem spojrzała na przyjaciółkę.

- Chcesz o tym pogadać? – zapytała Karolina.

- Nie – odpowiedziała Hania i o dziwo, to była prawda. – Chcę się wybawić.

- Jesteś pewna?

- Na parkiet, już. Albo wyciągnę moją niewidzialną linę.

Hania uśmiechnęła się i ruszyła na parkiet. Uśmiechała się cały czas i ruchem ręki zapraszała przyjaciółkę. Karola westchnęła. Uśmiechnęła się zadowolona, a potem podbiegła do przyjaciółki. Akurat wtedy DJ się obudził i włączył muzykę.

Ciąg dalszy nastąpi...

Jestem za dobra albo po prostu już bardzo chcę skończyć tę pieprzoną książkę

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now