Prosto do zakochania cz.43

51 4 9
                                    

Maratonu ciąg dalszy

43

Po wytłumaczeniu wszystkiego Miśka zawinęła się tak szybko, że nie można było jej już złapać. Wika i Wera (Wiecie co? Stwierdzam, że „pierwotna Weronika" będzie Weroniką, a „druga Weronika" pozostanie Werą. Oczywiście obie ubóstwiam i wiem, że nie będę mi miały tego za złe. Pozdrawiam was tak w ogóle) były trochę skołowane, ale nie protestowały.

Tak więc we trójkę skierowały się na dwór. W tym samym czasie świeżego powietrza postanowili zaczerpnąć, niektórzy uczniowie klasy D. Stali w piątkę osób koło murku. Pokiwali do dziewczyn i ruchem ręki pokazali, aby przyszły.

Wika i Wera były ucieszone. Kierowały się w tamtym kierunku, ciągnąć Karolę za rękę. Gdy stanęli przy grupce chłopcy spojrzeli na trzecią.

- A to co? – zapytał jakiś czarnowłosy.

- Babysitting – zaśmiała się Wera.

- Czyli pilnujecie przyjaciółeczki? Jakie wy słodkie.

- Niczym cukier.

Rozmowa zaczęła schodzić na jakieś głupie tematy i żarciki. Wszyscy chichotali i zanosiło się na dobrą rozmowę. Właśnie zanosiło.

Wszystko do czasu, w którym nie przyszedł Adrian i Sowa. Pomachali do dziewczyn i już chcieli się odezwać, gdy Karola odezwała się do pierwszego:

- Hej maluchu! Kiedy zaprosisz Weronisię na randisię?

- Że na co? – zdziwił się Adrian.

- No na randke. Na date'a. Na randewu.

- Em... Ja...

Chłopcy zaczęli robić typowe „uuu". Wera poczuła, że lekko się rumieni. Mimo to na twarzy nadal gościł jej uśmiech. Adrian zaczął się denerwować. Do tego zaczął uciekać wzrokiem i śmiać się nerwowo. W pewnej chwili szturchnął go Sowa:

- No Adrianku. To kiedy ją zaprosisz ty, byku?

Karola przeniosła swój wzrok na drugiego. Uśmiechnęła się, a potem uderzyła palcem w jego klatę.

- A ty pogodziłeś się z Wikusią, Sówko jedno?

- Sówko? – zdziwił się, bo nigdy wcześniej nie słyszał tej ksywki.

- No co? Miesięczniku ty jeden! Jesteś gorszy od okresu, normalnie. Kłóci się raz na miesiąc i nie godzi, cham.

Reszta sportowców zaczęła chichotać jak niepoważna. Adrian i Sowa patrzyli na siebie. Czuli się bardzo zażenowani i zawstydzeni. Wera i Wika nie były w lepszych nastrojach. Spojrzały po sobie i kiwnęły głowami.

Złapały koleżankę za rękę i zaczęły ją ciągnąć przed siebie. Nagle w drzwiach do szkoły zauważyli Łukasza i Elizę. Nastolatki nawet się nie zastanawiały. Podbiegły i oddały koleżankę. Szybko wytłumaczyły co i jak, a potem poleciały wyjaśnić tę sprawę z chłopakami.

- To co tam Karolciu? – zapytała optymistka, przytulając przyjaciółkę. – Źle się czujesz?

- No co ty, babciu – odpowiedziała realistka, odwzajemniając uścisk.

- Babciu? – zdziwił się Łukasz.

- No, a ty dziadziuś.

- Dziadziuś?!

Karola odkleiła się od swojej „babci". Następnie uniosła ręce i chciała przytulić „dziadziusia". Łukasz niczym oparzony odskoczył z trzy metry. Realistka mrugnęła powoli, a potem wzruszyła ramionami. Ponownie wtuliła się w przyjaciółkę.

O ile Eliza była zachwycona, bo kochała opiekę nad dziećmi, a jej przyjaciółka właśnie się tak zachowywała, to tyle Łukasz był wściekły, bo po pierwsze nie lubił dzieci, a po drugie nie przepadał za Karoliną, gdy nawet była zdrowa.

- Nie chcę jej niańczyć – powiedział Łukasz, zakładając ręce na siebie.

- Oj nie słuchaj go, wnusiu – odpowiedziała Eliza, głaskając przyjaciółkę po głowie. – Ten twój dziadzio, to taki żartowniś głupiutki.

- Eliza! Ja mówię serio. Skoro wszyscy ją sobie podrzucają, to też tak zróbmy.

- Ale...

- No weź. Chciałem spędzić przerwę z zaje***tą dziewczyną, a nie z zaje***tą dziewczyną i jakąś przybłędą.

Optymistka poczuła, że się rumieni. Uśmiechnęła się ciepło. W pewnej chwili poczuła, że Karola się od niej odsuwa. Jakoś wyszła z jej uścisku, o mało przy tym nie upadając. Realistka podeszła o mało się nie przewracając do Łukasza i wskazała na niego palcem. Potem powiedziała:

- Spędzać, to ty sobie możesz krowy z pastwiska.

- Karolciu, nie mów tak do dziadka! – odezwała się Eliza, uśmiechając się do chłopaka. – On może spędzać sobie czas ze mną, kiedy chce.

Łukasz uśmiechnął się. Już chciał coś powiedzieć, gdy nagle zauważył, że osoba przed nim przechyla się lekko. Podtrzymał ją i poczekał aż Eliza do nich podbiegła. Spojrzała na przyjaciółkę i powiedziała:

- Uf. To tylko małe zakręcenie w głowie. Chodź, oddamy ją komuś.

- Tylko komu? – odezwał się Łukasz.

- No właśnie nie wiem, bo dużo osób już ją miało z naszej ekipy, a nie można oddawać...

- Wywalone mam na te zasady. Podrzucimy ją pierwszej, lepszej osobie.

Eliza spojrzała na niego niezadowolonym wzrokiem. Chłopak wzruszył ramionami i trzymając Karoliną za ramię, zaczął iść w kierunku szkoły. Optymistka patrzyła na tę dwójkę i pomyślała: „Może i Łukasz byłby beznadziejnym dziadkiem, ale chłopakiem byłby świetny. W końcu robi wszystko, aby spędzić tylko ze mną przerwę". Dziewczyna zarumieniła się od samych myśli. Złapała się za twarz, aby ukryć czerwony kolor, a potem pobiegła, aby nie robić aż takich dużych dystansów.

Gdy weszli już na piętro, gdzie mieściła się klasa zauważyli, że większość ekipy tam siedzi. Dziewczyny, który były już niańkami, zaczęły uciekać. Tylko jedna osoba do nich podeszła. Maja z klasy A. Zaczęła wypytywać się o brunetkę. Eliza i Łukasz uśmiechnęli się szeroko, a potem powiedzieli wszystko.

Ciąg dalszy nastąpi...

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now