Prosto do zakochania cz.101 Specjał

159 4 11
                                    

101 Rozdział specjalny (Nienawidzę was u siebie, że to piszę)

Po kilku miesiącach przygotowań, starań, spotkań oraz wielkich poświęceń nastał ten szczególny dzień dla pewnej pary.

Pomimo, że był to miesiąc wiosenny, wiatr sprawiał, że było zimno. Słońce chowało się za chmurami i nic nie wskazywało na to, że niedługo wyjdzie.

W kościele odbywał się inny ślub, a więc goście pary musieli czekać na dworze. Zabawnie wyglądali ludzie, zakrywający się marynarkami jak to najbardziej możliwe. Do tego, gdy ktoś sprawdzał godzinę w telefonie i ujrzał szóstkę na miejscu miesiąca, miał ochotę po prostu prychnąć śmiechem.

Stukot obcasów roznosił się po całym chodniku. Loki Hani skakały na różne strony przy każdym kroku. Czerwona sukienka, chowała się pod czarną kurtką, którą właścicielka ciaśniej owinęła wokół siebie, aby było jej choć trochę cieplej.

Wychodząc zza rogu i wchodząc na teren kościoła zupełnie zapomniała o zimnie. Przyczyniły się do tego znajome twarze, które rozpromieniły się na widok znajomej. Stały w jednej grupce w przeciągu kilku sekund.

- Wyglądasz bosko - krzyknęła Eliza. Sama ubrana była w żółtą sukienkę i tego samego koloru opaskę.

- Dziękuję. Wy też, wszystkie.

To prawda, że lata i sukienki dodały urody wszystkim z dam. Weronika miała na sobie niebieską sukienkę, prostą w ściegu. Amela i Kinga miały szare sukienki z różnymi marynarkami i butami. Druga Amelka była ubrana w butelkową zieleń. A Maja postawiła na bordowy.

Miło było patrzeć na dawne twarze. Większość z dziewczyn dało się rozpoznać, chociaż bardzo się zmieniły. Rysy nabrały powagi, makijaż zrobił się w miarę odpowiedni, a gdzieniegdzie pojawiały się niepotrzebne płachty skóry, przypominające o szybko płynącym czasie.

- Jak tam w Stanach? - zapytała Amela.

- Jak to w Stanach, ok - odpowiedziała Hania, wzruszając ramionami. - A jak tam w Warszawie? Kiedy będziesz prezydentem?

- Niestety, ale jestem za młoda na prezydenta. Nie pamiętasz już z wosu, że prezydent dopiero po...

- Jak mam pamiętać coś, czego nie słuchałam?

- Nie wiem, wyczarować sobie wspomnienia w głowie?

Momentalnie każda z dam się uśmiechnęła. Sarkazmy oraz retoryczne pytania tak bardzo przypominały stare czasy. Niestety czasami były niebezpieczne i prowadziły do niepotrzebnych kłótni, ale dzisiaj raczej nie było to zamierzone.

Weronika postanowiła rozluźnić atmosferę. Zniknęła na parę lat, urywając kontakt, ale mimo to czuła pewne zobowiązanie względem przyjaciółki. Lekko odkaszlnęła, czym przykuła uwagę wszystkich absolwentek tej samej szkoły.

- Ktoś widział już pannę młodą? - zapytała.

- Nie, ale jej mama wspominała, że załatwiają coś z księdzem na zakrystii - powiedziała Amelka. - Ciekawe ile jeszcze, jest zimno.

- Pewnie już niedługo. Poza tym powinnaś się cieszyć ich szczęściem, a nie marudzić na pogodę.

- No, ale przecież się cieszę! Oni wezmą szybciej ślub, a ja uniknę zmarznięcia! Wszyscy zadowoleni.

Blondynka prychnęła, naprawdę nie mogła uwierzyć w słowa znajomej. Mimo to uśmiechnęła się na koniec. Ponownie z tyłu głowy zaświeciły radosne wspomnienia z gimnazjum.

Chwilę przerwała zmiana muzyki oraz wychodzący goście z kościoła. Z tyłu wyszła inna para, a więc goście mogli wchodzić do kościoła. Większość osób niemal nie pobiegła. U każdego było widać ulgę, wymalowaną na twarzy.

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now