Prosto do zakochania cz.54

44 1 6
                                    

54

Siódemka podeszła pod salę do angielskiego. Ku ich zdziwieniu nie znalazły tam dziewczyny, więc udali się do sklepiku z nadzieją, że znajdą tam zgubę. Niestety tam też nie było zaginionej.

- Kurde, gdzie ona jest? - syknęła Maja.

- Nie wiem, ale zaraz skończy się przerwa - zauważyła Weronika.

- Egh, a my mamy na liceum - westchnęła Hania. - Nie chce mi się tam iść.

- Mi też by się nie chciało, ale lepiej, abyście się nie spóźniły.

- Ech, racja. Chodźcie, idziemy.

Kinga, Eliza i Hania westchnęły, a następnie odłączyły się od swoich przyjaciółek. Rozmawiały o jakiś głupotach, aby zabić czas, którego nawiasem mówiąc, dużo ubywało, jeśli chodzi o przejście na liceum.

Dziewczyny usiadły przed klasą i wyciągnęły książki, aby powtórzyć sobie trudniejsze słówka. Nagle Hania odłożyła książkę i wstała poirytowana. Westchnęła głośno i spojrzała na resztę uczennic.

- Czy my po ludzku nie możemy się zapytać jej, co jest nie tak? - zapytała się rozdrażniona wszystkim.

- Ale jeśli nam nie powie - zaczęła Eliza.

- No to co? Wątpię, aby nam powiedziała nawet po mimo super planu.

- Hania...

- Co Hania? Taka jest prawda. Po cholerę się tak staramy, skoro można normalnie?

- Nie unoś się tak - westchnęła Kinga.

- Nie unoszę się...

- Unosisz się. Dajże spokój, skoro zdecydowałyśmy się na to wszystkie, to wszystkie musimy to ciągnąć.

Pesymistka spojrzała wrogo na przyjaciółkę. Musiała przyznać, chociaż niechętnie, że miała rację. W końcu wszystkie zaakceptowały plan o planie, więc nikt nie ma prawa nagle zrezygnować.

***

Lekcje mijały dosyć szybko, zanim ktoś się zorientował, z pierwszej lekcji zrobiła się ostatnia.

Klasa A oraz klasa B kierowały się do szatni, a następnie na dwór albo na halę. Przez jedne z ostatnich ciepłych dni nauczycielka postanowiła, że wyjdą na świeże powietrze. Większość dziewczyn się ucieszyła i przebrała dosyć szybko, aby mieć jak najwięcej czasu na gry.

Po sprawdzeniu obecności i załatwieniu kilku wychowawczych spraw zaczęła się rozgrzewka. Szybko minęła, a pani właśnie przynosiła sprzęt. Do wyboru była gra w palanta albo koszykówkę.

Ósemka zbliżyła się do siebie, jak to miały zasadę robić podczas wf. Bez większych problemów skierowały się na boisko. Grały chwilę, ale wszystkie wiedziały, że coś jest nie tak.

- Karolina, wszystko okej? - zapytała Amelka.

- Tak - odpowiedziała, dysząc cicho. - Dlaczego miałoby nie być?

- Jakby to delikatnie powiedzieć...

- Zawsze atakujesz tę piłkę i faulujesz jak powalona, a teraz to nawet nie biegniesz za piłką, aby nie wyszła na aut - powiedziała Maja z założonymi rękami.

- ... Delikatność w istnym rodzaju, ale w sumie to prawda. Coś się stało?

Brunetka spojrzała na swoje przyjaciółki z mieszanymi uczuciami na twarzy. Następnie wlepiła wzrok w ziemię i wyszeptała:

- Nienawidzę koszykówki. Idę biegać.

Następnie piętnastolatka wybiegła z boiska i poszła porozmawiać z nauczycielką. Widać było, że kobieta była zdziwiona, ale najwidoczniej zezwoliła na kaprys uczennicy, bo zaczęła biegać koronki.

Siódemka stała na boisku nieruchomo. Może dużo osób może coś takiego powiedzieć. W końcu zawsze sport mógł się odwidzieć lub coś podobnego, ale coś w tym przypadku było nie tak.

- Niemożliwe - wyszeptała Amelka.

- Co z nią jest?! - wrzasnęła Hania.

Nagle ku zdziwieniom wszystkim na boisku weszła nauczycielka. Wszystkie były przekonane, że dostaną ochrzan, że nie ćwiczą, ale pomyliły się. Kobieta podeszła do grupki i zniżyła głos:

- Czy coś się stało Karolinie?

- Nie wiemy - odpowiedziała Maja. - A coś się stało?

- Nie wiem, ale... Nie jestem głucha i dobrze słyszę, gdy Karolina mówi, że nienawidzi biegać i zawsze by w coś pograła. A teraz rezygnuje z koszykówki? Przecież to jej ulubiony sport. Po prostu się zdziwiłam.

- My także.

- Pogadacie z nią? Bo nie mogę pozwolić, aby na kolejnych zajęciach ona biegała, bo ona mi tam padnie na koronkach.

- Dobrze.

Nauczycielka uśmiechnęła się do uczennic i podziękowała. Następnie ogłosiła, że zaraz skończy się wf i aby dziewczyny pobiegły jedną koronę, a potem skierowały się do szatni. Wszystkie, chociaż z niezadowoleniem, wykonały polecenie.

W szatni było czuć zapach perfum oraz dezodorantu, którego na szczęście dziewczyny sobie nie żałują. Do tego gwar rozmów, muzyki oraz śmiechu wpasował się tam idealnie. Nawet przyjemnie było tam siedzieć, aby tylko posłuchać.

Nie wszyscy jednak uważali to za przyjemne. Karolina jak zwykle przebrała się najszybciej i wyszła z szatni. Hania wtedy nie wytrzymała. Wybiegła z jednym butem na stopie z szatni. Przyjaciółki zauważając to, także pobiegły w tamtą stronę. Nie mogły pozwolić, aby ktoś zepsuł plan.

Na korytarzu pesymistka dogoniła optymistkę. Złapała ją za ramię i szarpnęła w swoją stronę, aby brunetka na nią spojrzała.

- Poczekaj - warknęła wyższa.

- To trochę boli - westchnęła niższa. - Co chcesz?

- Co ty odwalasz?

- Ym... Proszę?

- Dlaczego łazisz smutna? Dlaczego zachowujesz się tak dziwnie? I dlaczego powiedziałaś, że nienawidzisz koszykówki?

- Jak ja...

- No dlaczego?! To niemożliwe, że przejęłabyś się ocenami! Nie możliwe, abyś mówiła takie wykłady Michalinie złośliwie, bo jesteś na to za miła! I to cholera nie jest możliwe, aby osoba, która tak się cieszy na koszykówce, że szczeka podczas gry, tak po prostu jej nienawidziła!

- Hania! - wrzasnęła Weronika, aby ją powstrzymać.

Niestety dziewczyny nie zdążyły. Wszystko co miało paść, padło. Pomimo swojej wściekłości, że ktoś ot tak sobie postanowił zignorować ich plan, oczekiwały reakcji brunetki.

Karolina przez chwilę się nie odzywała. Wpatrywała się w pesymistkę z irytacją na twarzy. Jednak z czasem mięśnie jej twarzy zaczynały drgać. W końcu sama brunetka nie wytrzymała i się rozpłakała.

Siódemka dziewczyn zrobiła wielkie oczy. Wiedziały, że Karolina ma zły humor, ale nie oczekiwały, że nagle popłynie wodospad łez.

- Kocham koszykówkę! Jego także kocham i jego karierę, ale nie mogę! - wypłakała dziewczyna.

- Ale co się stało? - zapytała Maja.

- No bo Konrad i ja chodzimy od wakacji, ale... On się przeprowadził, bo zmienił klub! A ja nie chcę być uciążliwa, bo chcę, aby się rozwijał, ale... Tam także przeprowadziła się jego była, która jest osiemset razy piękniejsza i pewnie fajniejsza ode mnie!

Brunetka przytuliła się do przyjaciółki i zaczęła cicho szlochać. Hania zrobiła wielkie oczy, ale odwzajemniła uścisk. Spojrzała na resztę i zrobiła wyraz twarzy, błagający o pomoc. Niestety żadna nie wiedziała, co zrobić.

Ciąg dalszy nastąpi...

Rany, ale robią się z tego flaki z olejem. Taka ukryta prawda trochę, ale musicie mi wybaczyć, bo naprawdę mam już dość.

Tak więc, mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podobało ^^

I przepraszam, że nie wstawiłam nic tydzień temu

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now