Prosto do zakochania cz.84

38 3 16
                                    

84

Dziewczyny siedziały pod klasą, nudząc się niesamowicie. Leżały rozłożone jak na plaży. Jedna opierała się o plecak, inna o ścianą, a jeszcze kolejne siedziały na sobie, przytulając się. Korzystały z uroku długiej przerwy i tym, że nauczycielka miała dyżur na innej części korytarzu, dlatego siedziały na telefonach.

Chwilę odprężenia oraz słodkiego lenistwa zepsuła Eliza, która nagle podskoczyła. Wszystkie spojrzały na optymistkę, mrużąc oczy lub przekrzywiając głowę, aby ukazać swoje zdziwienie. Brunetka jedynie się uśmiechnęła. Szybko sięgnęła po zeszyt z plecaka, a potem się wyprostowała.

- Wiecie, co dzisiaj mamy?

- Sto lat! - krzyknęła któraś z nich.

- Nie mam urodzin.

- To kto ma?

- No chyba nikt. Przynajmniej nikt, kogo byśmy znały.

- To dlaczego podskakujesz? Jesteś Kamilem Stochem, czy jak?

Eliza pokręciła przecząco głową, ale na twarzy miała uśmiech. Zaczęła wymachiwać zeszytem, jakby był jakimś znakiem do osiedlowej myjni. Znudzone nastolatki popatrzyły na siebie, a potem znowu na rozmówczynię.

- To wskazówka - odpowiedziała, pokazując na zeszyt.

- O cholera! - wrzasnęła Kinga. - Mamy kartkówkę!

- Co? Nie!

- To o co chodzi?

- Nie pamiętacie?

Rozleniwione przyjaciółki leżały na podłodze, nadal wpatrując się tępym wzrokiem w czarny, duży zeszyt. Chociaż zmrużone oczy i zmarszczone czoła mówiły, że myślały intensywnie, nie mogły na nic wpaść.

W najtępszym umyśle z ich wszystkich coś zaskoczyło. Karolina podskoczyła, jakby się czymś poparzyła. Skoczyła niczym ryś i wyrwała zbiór kartki z rąk rówieśnicy. Wylądowała na ziemi z impetem, kuląc się, aby nie wyrwano jej zdobyczy.

- Co ty odwalasz? - zaczęła się śmiać Hania.

- Animal planet na żywo tutaj mamy - powiedziała Weronika.

- No weźcie! - warknęła Karolina i uniosła zeszyt. - Nie pamiętacie tego? Nic, pustka? Wcześniejsze klasy gimnazjum, hello?

Dziewczyny ponownie zmarszczyły brwi, ale nie było mowy, aby sobie przypomniały. Ostatecznie pokręciły przecząco głowami i wzruszyły ramionami od niechcenia.

Eliza podeszła do "pantery" na podłodze i wysunęła rękę w jej stronę. Zrobiła ten gest specjalnie, a potem uśmiechając się najsłodziej jak mogła, zapytała piskliwym głosem:

- Mogłabym odzyskać moją własność?

- Nie - warknęła Karolina.

- Dlaczego?

- Bo tam w środku jest największe zło świata, więc muszę tego strzec.

- No oddaj.

- Wal się!

Rówieśnice spojrzały na siebie wściekłe, a potem zaczęły wyrywać sobie wzajemnie posklejane kartki. Reszta ich grupki patrzyła na to od niechcenia. Lekko przechylały głowy, ale nie było mowy, że mogłyby zareagować.

***

Łukasz z uśmiechem, szedł przed siebie. Był tak zadowolony, że mógłby nawet podśpiewywać. Po raz pierwszy pomyślał i sprawdził, gdzie jego ukochana miała lekcje, więc nie musiał wypytywać się osób z jej klasy. "1:0 dla mnie" - pomyślał dumny i przyśpieszył.

Główny korytarz się kończył, a więc tylko skręt i krótszy odcinek dzielił go od jego dziewczyny marzeń. Niestety, gdy tylko zbliżył się do sali, zmarszczył się i bardzo zdziwił.

Jego oczom ukazała się szarpiąca Eliza z Karolą. Nie wyglądało to jakoś groźnie. Bardziej jakby dwa małe koty wyrywały sobie zabawkę. Za to ich koleżanki patrzyły się na to znudzone, nawet się nie reagując. Wyglądały jak lwy po posiłku, które są za leniwe, aby nawet przegonić hieny.

- Co tu się dzieje? - zapytał zdezorientowany.

- Łukszi pomóż mi! - krzyknęła swatka, mocując się jeszcze bardziej. - Musimy jej zabrać ten zeszyt.

- Nie! - wcięła się Eliza. - Jest mój! Oddawaj mi go!

- W życiu!

- Oddawaj! Nie masz prawa go dotykać!

- Nie masz prawa mówić mi, czego nie mam prawa mówić!

Dziewczyny zaczęły szarpać się jeszcze mocniej. Niestety nie wyglądało na to, aby którakolwiek mogła to szybko zakończyć. Widok może i był zabawny, ale powoli był nużący.

Chłopak powolnym krokiem podszedł do dwójki i wyrwał im zeszyt. Uniósł rękę z przedmiotem w górę, aby nikt mu nie mógł tego zabrać. Myślał, że nastolatki się znudzą, ale ku jego zdziwieniu zaczęły podskakiwać. Nadal się przepychały i próbowały złapać za rogi.

- Ej dość! - warknął w końcu poirytowany. - Co to ma być? Dlaczego bijesz moją księżniczkę?

- Księżniczką to jest Wera dla Kuby - warknęła Karolina.

- Kto?

- Nieważne! Łukszi oddawaj ten zeszyt, szybko! Nie mamy czasu!

- Do cholery spokój!

Łukasz był osobą, która bardzo często się denerwowała. Nie było dnia, aby nie krzyczał lub się z kimś nie przepychał, ale krzyk przepełniony irytacją był bardzo złym znakiem.

Niezadowolone dziewczyny w końcu stały w jednym miejscu. Obie założyły ręce na siebie, a potem wymieniły się niechętnym spojrzeniem. Na ich twarzach widniał niezadowolony grymas. W tej chwili przypominały bardziej sześciolatki niż szesnastolatki.

Chłopak odsapnął w końcu. Przybliżył do siebie stos kartek i lekko zmrużył oczy. Przekartkował kilka pierwszych stron, ale były puste. Jedynie się skrzywił i spojrzał zdenerwowany na swatkę.

- Serio? Biłyście się o pusty zeszyt? - warknął.

- Ładny zeszyt - dopełniła Karola.

- Więc biłyście się o "ładny", pusty zeszyt?

Łukasz wywrócił oczami, gdy powtórzył epitet znajomej. Był poirytowany, choć bójka była tak słaba, że nawet nie można było jej nazwać bójką. To była co najwyżej delikatna przepychanka i to jeszcze bez rannych.

Mimo to chłopak był wściekły. Karola lubiła denerwować ludzi. Zarówno świadomie jak i nie, ale jednak wiedziała, że z niektórymi czasami trzeba przystopować. Takim chodzącym przykładem był Łukasz, który stawał się bardzo agresywny, jeśli chodziło o niego i Elizę. Karola jedynie założyła ręce na siebie. Westchnęła i powiedziała:

- Otwórz ostatnią stronę.

Chłopak, choć niezadowolony spełnił jej prośbę. Lekko się skrzywił, a potem przeczytał:

- Kto idzie z kim na bal?

Nagle reszta przyjaciółek odzyskała energię. Poskoczyły zadowolone i zaczęły piszczeć. Co jakiś czas mówiły, że pamiętają. Szybko przegrupowały się i leżąc na korytarzu obok siebie, jedna z nich zaczęła czytać. Wyglądały jak małe dzieci na spotkaniu w bibliotece z kimś, kto im czyta.

Łukasz jedynie stał na swoim miejscu, dopiero się orientując, że zabrano mu zeszyt z rąk. Lekko się skrzywił, a potem powiedział pod nosem:

- Dobrze, że znajomych się szybko traci.

A następnie odszedł, rezygnując z planu rozmowy. Wiedział, że to nie ma żadnego sensu.

Ciąg dalszy nastąpi...

No, więc wstawiłam rozdział. Cieszmy się. Pokomentujcie, bo lubię czytać wasze docinki, uwagi i po prostu żarty.

No i to chyba tyle, siema

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now