Prosto do zakochania cz.52

46 3 7
                                    

52

Lekcja matematyki skończyła się, gdy Karolina rozwiązała zadanie na tablicy. Wraz z dzwonkiem wszyscy się podnieśli i uciekli, aby zaznać, chociaż chwili spokoju. Trochę zasmucona dziewczyna podeszła do wielkiej kartki i wpisała sobie punkty. Miała już iść się spakować, gdy usłyszała ciche chrząknięcie. Spojrzała w bok i ujrzała swoją wychowawczynię.

- Mam nie wpisywać? - zapytała nastolatka.

- Wpisuj, wpisuj - wychowawczyni machnęła ręką.

Piętnastolatka stała chwile nieruchomo. Lekko się skrzywiła, ale dalej wpisywała punkty.

- Coś się stało? - spytała kobieta.

- Nie. Dlaczego?

- Jakaś taka przygaszona chodzisz.

- Wydaje się pani. Mogę już iść? Mam tylko pięć minut, a nie chcę się spóźnić na chemię.

- Jasna, leć. Jakby co to się do mnie zgłoś.

- Dobrze.

Brunetka wysiliła się na uśmiech i podeszła do swojej ławki. Całe szczęście Hania spakowała jej rzeczy i czekała na nią. Realistka mrugnęła oczami do niej w podziękowaniu i obie wyszły szybko.

Idąc przez korytarz tylko we dwójkę, nie rozmawiały ze sobą. Cisza powoli zaczęła dzwonić w uszach. Pesymistka trochę się zestresowała. Była negatywnie nastawiona do planu, ale nie umiała go zignorować kompletnie.

- To co chciała?

- Weź mnie nie irytuj - westchnęła realistka.

- Aż tak źle?

- Powiedziała: "Jakaś przygaszona chodzisz". Czy ja jestem świecę, że mam chodzić zapalona, czy co? Do tego "Zgłoś się jak coś" no kurde! Każdy nauczyciel tak mówi, a potem ma problem, że zawraca się mu głowę.

- Spokojnie.

- Jestem spokojna! - niemal wrzasnęła realistka.

Hania lekko zamrugała. Rozumiała, że jej przyjaciółka się smuci, ale skąd u niej taki nagły wybuch złości? Od początku roku chodzi przygaszona, ale nie wściekła. Karolina po chwili zrozumiała swój błąd. Zarumieniła się lekko i przytuliła do dziewczyny.

- Przepraszam. Chodzi o to, że po prostu... Yh, nieważne.

- No co ty, mów - powiedziała Hania, uśmiechając się i nie wierząc, że plan zadziałał.

- No bo...

- Idziecie?! - wrzasnęła Amelka z dołu.

- Już, już.

Karola wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko, jakby nie miała wyjścia. Potem ruszyła w dół. Hania odwzajemniła uśmiech, ale w głowie wyobrażała sobie, jak łamie Amelce kark. Ruszyła powolnym krokiem, pełnym złości w dół.

Pod salą Amelka już gaworzyła z realistką, która najwyraźniej była zmieszana i zakłopotana. Hania westchnęła głośno. Dobrze wiedziała, że cały ten plan był bezsensu. Przez ich dokładność straciły szansę na dowiedzenie się o co chodziło.

Dzwonek zadzwonił szybciej niż się okazało i rozpoczęła się lekcja chemii. Kółko z chemii siedziało z tyłu i rozwiązywało zadania. Dziewczyny były trochę złe, bo tylko Karolina i Amela nie chodziły z nimi na dodatkowe zajęcia, a więc siedziały tylko we dwójkę.

Pani wzięła klucze i powiedziała, że musi szybko pobiec na aulę. Wzięła dwunastu uczniów, w tym Karolinę i Amelę i poleciała połowa klasy. Dziewczyny wiedziały, że to najprawdopodobniej jedyny moment na wymianę myśli.

Prosto do zakochaniaWhere stories live. Discover now