XLII. Głucha katastrofa

621 36 8
                                    

Prędko zostałam postawiona do pionu, odruchowo sięgając do własnej głowy, po której rozszedł się podejrzany ból najprawdopodobniej związany z moim uderzeniem w deski, które zafundowała mi Łucja. Zbagatelizowałam to jednak mając na uwadze to co się działo.

Jeszcze raz, ale już trzeźwiej rozejrzałam się po mężczyznach na łodzi.

Kaspian, Edmund, Drinian, czy nawet Ryczypisk i nie tylko, stali jak kołki wpatrując się gdzieś w przestrzeń, w ten sam konkretny punkt. W sposób taki, jakby poza nim nie dostrzegali świata. I właściwie tak było, bo zdołali zignorować zupełnie nasz pojedynek. Wnioskowałam z tego, że ich trans nie był delikatnym stanem, a wręcz podobnym do tego w którym lata tkwiła moja biedna babcia.

Nie myśląc za wiele i jeszcze nieszczególnie rozumiejąc sytuację, podeszłam prędko do burty, mając w planach dostrzec cokolwiek jednak ostatecznie jedyne co osiągnęłam to praktycznie wpadnięcie na nią przez nagły wstrząs. Chyba tylko cudem zdołałam się czegokolwiek przytrzymać.

Ewidentnie właśnie rozpoczynała się burza, która miałam nadzieję, że jednak w prawdziwy sztorm nie planowała się przeradzać, zwłaszcza że właśnie działo się coś, co nieszczególnie rozumiałam.

Wyciągając się, wyjrzałam w kierunku, w którym patrzyli wszyscy. W pierwszej chwili nie dostrzegłam niczego, dopiero po wyostrzeniu spojrzenia zauważyłam gdzieś daleko przed nami coś wystającego z wody. Były to skały. Dość wysokie i strzeliste. Liczne i wyglądające wręcz nienaturalnie na tej pustej przestrzeni.

Dodatkowo niewątpliwie stawały się coraz to groźniejsze w moich oczach, gdy tak brnęliśmy do nich w wyjątkowo szybkim tempie i nikt nie sprawiał wrażenia jakby chciał coś z tym zrobić. Wręcz przeciwnie, wydawało się że tego właśnie oczekują.

— Syreny wabią marynarzy... Właściwie to wszystkich mężczyzn. Odcinają bezwzględnie ich zmysły, zmuszając do zbliżenia się do siebie i rozbicia okrętów, potem skracając im życia. — wyjaśniła dziewczyna wyrywając mnie z zamyślenia, natychmiast też podnosząc z ziemi upuszczone przez nas w trakcie pojedynku ostrza, swoje natychmiast schowała, drugie wystawiając do mnie. 

Pierwsza odzyskała umiejętność logicznego myślenia i zrozumiała, że musimy działać.

Złapałam przedmiot, choć nawet nie miałam pasa, aby gdziekolwiek móc go bezpiecznie umieścić.

Niezaprzeczalnie wreszcie również otrzeźwiałam, przy tym nawet nie pamiętałam już o tym co przed chwilą szalonego robiłyśmy z dziewczyną - jak bez wyraźnego powodu, a przez głupotę skakałyśmy sobie do gardła. Zrozumiałam, że nie było na to czasu, że właśnie stanęłyśmy przed większym niebezpieczeństwem i w tym wszystkim ogromnym wyzwaniem, z którym nieszczególnie chciałam się mierzyć.

Opcja rezygnacji jednak nie istniała.

— Czyli jesteśmy tu tylko dwie myślące? — spytałam uświadamiając sobie, że sytuacja była bardziej dramatyczna, niż w pierwszej chwili o niej pomyślałam, słysząc to coś co dla mnie było piskiem. 

Było w tym cokolwiek hipnotyzującego? Czy może do ich uszu docierał inny dźwięk? Inny poziom tego odgłosu, czy jakkolwiek skierowany do konkretnej płci? Była jakaś różnica w tym co słyszeliśmy?

— Tak i dlatego musimy natychmiast dostać się do steru. Chodź. — oświadczyła już w trakcie tego odwracając się i ruszając w kierunku rufy. Nie było ani chwili do stracenia.

Nie musiała mi też tego bardziej tłumaczyć, żebym po prostu wiedziała jak niebezpieczna sytuacja miała się tutaj rozegrać. Wszyscy członkowie załogi zupełnie ogłupieli, podczas gdy morze stawało się coraz bardziej agresywne w stosunku do nas, a przyciągające ich głosy, rozbrzmiewały coraz wyraźniej.

Przypadek?Where stories live. Discover now