CX. Kluczowy ktoś

131 18 24
                                    

—  I dotarliśmy do informacji, która była tym po co zorganizowaliśmy tę szaloną eskapadę, tym po co Aslan przykazał nam to skomplikowane zadanie. — przyznałam, chyba sama dziwiąc się temu jak sprawy się potoczyły, jak to wszystko było niepotrzebnie zawiłe i ile mnie kosztowało, a także tym który już raz w ciągu ostatnich dób opowiadałam tę historię, tym razem w wersji rozszerzonej, nie pomijając ani jednego zdarzenia czy myśli.

Obserwowałam świeczkę, czując się już kompletnie opuszczona z energii, z motywacji chociażby i do wstania, a i pełna niepokoju wobec tego ciągłego, kilkugodzinnego milczenia w trakcie tej mojej pokracznej przemowy, przeplatanej ostatnim na co było mnie stać - czyli ściskania w dłoniach kryształowego serduszka, które przecież wciąż przy mnie pozostawało, a które tak dużo więcej już znaczyło. Było praktycznie wszystkim, w tej skomplikowanej opowieści mojego życia, którą pierwszy raz odkrywałam przed kimś jak miałam nadzieję, nie mającym nic wspólnego z narnijskim światem.

— Podlizar, czy raczej Polikarp powiedział mi to gdy już wszystko się uspokoiło. Gdy niebo przestało na tyle błyszczeć, gdy wiatr ustał, gdy noc zaczęła być nam bliska i gdy zaproponowali mi schronienie na ten czas. Zgodziłam się, a mijając twierdzę opływającą w światło zachodu, usłyszałam że mężczyzna był nie tylko istotnym lordem za czasów Miraza, ale i wtedy gdy rządził Kaspian Dziewiąty. Co gorsze mógł się nawet nazywać jego przyjacielem, a mimo to nie powstrzymał Miraza i jego ludzi przed dokonaniem spisku, później w dodatku przyjmując ofertę współpracy i ciepłą posadę przy boku powstającego wówczas uzurpatora. — wyznałam wspominając skrupulatnie dobierane słowa, wypowiadane z niezwykłym trudem i tłumaczące mi czemu mężczyzna darował sobie okazję na dłuższą dyskusję z chłopakiem. W końcu ledwo dawał radę spojrzeć mu w oczy i nie nienawidzić siebie zupełnie. — A przez to, że był mu tak bliski, że wspierał go w trudnych decyzjach, uczestniczył w radościach i prowadził niechlubne dyskusje, to i był wówczas przy nim tego dnia. Tego wieczora, tuż przed jego śmiercią, a chwilę po kłótni z synem, gdy padły te okropne i znamienne słowa, dotyczące nienawiści, zawiedzenia się i rozczarowania, którymi młody władca żył po swój ostatni dzień. Podlizar gdy zobaczył Kaspiana i usłyszał historię o dziwnych znakach, misji i niedomówieniach w życiu Telmara, to domyślił się że to tylko on mógł mu w tym pomóc, zebrać się na odwagę, skorzystać z okazji i przedstawić prawdę, która była im obojgu potrzebna, a było nią wybaczenie. Jak zdał mi w relacji, wtedy gdy drzwi się zatrzasnęły - Kaspian Dziewiąty podsumował, że choć przed synem pozostawało wiele do nauczenia się, był dobrym dzieckiem i przyszłym genialnym władcą, który z tym temperamentem mógł osiągnąć to czego on nie zdołał. Pokój. I tak się przecież właśnie stało. Młodzieniec stał się najlepszym królem i to pewnie ze wszystkich, którzy kiedykolwiek zasiedli na narnijskim tronie. — oznajmiłam właściwie kończąc, co wydawało się aż abstrakcyjne.

Cisza zrobiła się jeszcze cięższa, a ja nie zdołałam odwrócić wzroku od niepozornej świeczki, jednocześnie palce zaciskając na błyskotce aż do wyraźnego zbielenia moich knykci. Nadęłam policzki, czując że rosła tu jakaś bańka, a jej eksplozja mogła być nie do wytrzymania, zwłaszcza w przypadku cierpkich słów jakich się spodziewałam. Bo czy ta historia brzmiała jak dobre wytłumaczenie tego co działo się ze mną przez ostatnie lata, a szczególnie w minione dni gdy po prostu zniknęłam ściągając na niego straszne zmartwienie?

Nie wiedziałam, czekałam na osąd praktycznie wstrzymując oddech i słysząc wyraźnie ten jego, przerwany nagle przez wyraźne skrzypnięcie podłogi, podczas podnoszenia się z krzesła, co w tym napięciu prawie doprowadziło mnie do zawału.

Janek wstał powoli i wykonał parę dość losowych kroków, nie wskazując na to aby zamierzał gdziekolwiek odejść, a po prostu potrzebował rozprostować nogi po mojej parogodzinnej szczerości, w trakcie której nie odezwał się właściwie ani razu. Tylko na początku zaproponował mi herbatę, kocyk czy świeże skarpetki, zanim to jeszcze stracił werwę i zrozumiał, że ja wcale nie wcale nie posuwam się do wyszukanego poczucia humoru i traktuję poważnie mowę o nierealnym świecie, gadających zwierzętach i innych dziwach.

Przypadek?Where stories live. Discover now