Miałam niemały problem zrobić to co sobie założyłam - to co już całkiem dawno temu, nieoficjalnie obiecałam. Za każdym razem zatrzymywałam się w połowie ruchu, odnosząc wrażenie jakbym wcale prawidłowo nie wywiązała się ze swojej niemej przysięgi, nawet będąc tutaj z tym co niegdyś zabrałam.
Sporo jednak przez ten czas się zmieniło. Ja się zmieniłam, o czym przekonywałam się patrząc mimowolnie w znajdujące się tu lustro i widząc nie człowieka, nie tę waleczną Wiktorię, z misją, pomysłem, powołaniem i wiarą, lecz potwora którego nie mogłam się wyzbyć, który stał tutaj w swoim najtragiczniejszym stanie, chwiejąc się na jakimś rozdrożu którego jeszcze nie rozumiałam. Dokładnie tak jakby moment ten zyskiwał pewnego rodzaju szczególną wartość, w całej tej mojej burzliwej historii. Bo może było to takie straszliwe i drażliwe uderzenie wszechogarniającej samotności, a wraz z nią i jakiejś pustki w sercu, której nie przewidywałam poczuć wtedy gdy wedle wcześniejszych założeń - pierwszy raz postawiłam swe stopy na ziemi narnijskiej i idealizowałam to miejsce jako coś bez wad?
Czy dalej, teraz po tym wszystkim, bez Teussa i Kaspiana, mogłam spoglądać na to miejsce z miłością?
— Szlachetna pani, należy się pani odpoczynek. Przygotujemy kąpiel, podamy posiłek... — padło gdzieś zza mnie gwarantując mi dodatkowe ukłucie w głowie, gdyż ta nagląco domagała się ciszy i to innej niż ta, która gruchotała mi serce, i wiązała się bardzo ściśle z odejściem tego poranka dwóch wspaniałych przyjaciół, ikon wolności - narnijskich legend.
— Książe nakazał spełnić pani wszystkie prośby. Może pani woli abyśmy to my pomogły w kąpieli? Komnata jest już przygotowana, to tam po prawej od...
Zaprzeczyłam ruchem głowy, nie mając na tyle sił aby podnosić głos i zdecydowanie sprzeciwiać się tym pomysłom. Chwiałam się na nogach, a jednak nie chciałam ich pomocy. Nie potrzebowałam też żadnej z wymienionych rzeczy, nie do momentu gdy w mojej czaszce wprost pulsowało, a tego nie dało się tak po prostu usunąć czy zagłuszyć. Na pewno nie wygodnym materacem czy ciepłą zupą, które wiedziałam że mimo to stanowiłyby naprawdę miłą odmianę.
— Proszę... — powiedziałam cicho, co jednak skutecznie uciszyło wszystkie z obecnych tu kobiet, które stanowiły osoby służące na zamku. — Proszę zostawcie mnie tu, to wystarczy. — wydusiłam z siebie bardzo starając się odmówić mojemu ciału zgody na kolejny płacz, który w pewnym sensie ułatwiłby mi odwodnienie, którego sobie zresztą nie wymawiałam w obliczu tego że bagatelizowałam potrzeby swojego ciała, na pierwszym miejscu stawiając te ducha.
Pojawiły się jeszcze jakieś próby przegadania ze mną sprawy, ale szybko zorientowano się że w tym momencie jest to co najmniej bezsensowne.
Zostałam sama, w każdym wymiarze tego stwierdzenia, dopiero wtedy pozwalając swoim łokciom oprzeć się o fragment wielkiej szafy, właściwie to meblościanki, czy pewnego rodzaju wystawki.
Otworzyłam usta i zezwoliłam sobie na załkanie, walcząc o utrzymanie swojej równowagi w obliczu drżących nóg.
Krzątał mi się po głowie Teuss, jego ostatnie sapnięcia i to spojrzenie, którym obdarzył mnie konający mi Kaspian... Od tamtych zdarzeń zresztą nie dzieliło mnie długo, a czułam jakby brakowało mi ich od lat, jakby z tęsknoty i rozpaczy chwile momentalnie przeradzały się w godziny, a męczarnia wydłużała się w nieskończoność.
Już miałam sobie do zarzucenia to iż żadnego nich nie uratowałam, a w swoim mniemaniu przynajmniej jednego mogłam... A co jeśli nie dwóch, a co jeśli tak powinnam właśnie zrobić?
Nawet jeśli minimalnie jeden z nich tego nie chciał, a drugi najprawdopodobniej nie potrzebował jako że ostatnie czego pragnął czyli zobaczenie syna dało mu dane. Spędzili ze sobą te ostatnie parę godzin, z trakcie których jak zasłyszałam - ten był świadomy. Znaczyło to że byli w stanie ze sobą porozmawiać, opowiedzieć sobie o tych paru latach rozłąki, wspomnieć poszczególne momenty i wybaczyć sobie to co złego między nimi pozostawało. Co do tego ostatniego - wiedziałam, że znaczyło to dla króla bardzo dużo, bo jak się niegdyś dowiedziałam, dokładniej w momencie stania przy wodnej granicy Krainy Aslana - jakaś niewyjaśniona myśl pozostała między dwójką władców noszących imię Kaspian, co swego czasu mocno dręczyło tego, którego mogłam nazywać bratem.
ESTÁS LEYENDO
Przypadek?
FanficW pewnym momencie życia nadarza się okazja na decyzję, która raz na zawsze zmieni wszystko - choć podczas podejmowania jej nie zdaje się sobie z tego sprawy, choć wówczas wydaje się błaha, tak samo jak konsekwencje. Może być to niezachowanie rozwagi...