IV. Zakopane wspomnienia

6.1K 254 29
                                    

  — Ale na pewno chcecie tam teraz wchodzić?  — dziewczyna dopytała po raz chyba czwarty, spoglądając na swoich braci jak na osoby nie do końca zdrowe psychicznie. Zuzannie ewidentnie nie podobało się to co teraz się działo, czyli odsłanianie drewnianych drzwi i próba ich otworzenia. Zresztą nie było co do czego się dziwić. 

Mimo że ani przygłupi brunet, ani blondyn chyba właściwie nie wiedzieli co robią, żaden nie zamierzał sobie odpuścić. Dodatkowo też chyba kompletnie nie mieli pojęcia jak dogadać się w jakiejkolwiek kwestii. Po prostu niby współpracowali, a wyłącznie sobie przeszkadzali na zmianę się kalecząc i posyłając sobie krzywe spojrzenia. 

  — Czy wy mnie w ogóle słuchacie?  —  szatynka oburzyła się, gromiąc wzrokiem męską część swojego rodzeństwa — To głupi pomysł. Powinniście przestać. — wydała polecenie i założyła ręce na piersi, niczym mocno zirytowana mama. 

  — Ale o co ci właściwie chodzi?  — zdenerwował się wreszcie Piotr, zostawiając na chwilę Edmunda samego i odwracając się do ciągle narzekającej siostry. — Co cię nagle wzięło na taki strach? To nasz zamek, znamy jego każdy kąt... Kiedyś w życiu nie bałabyś się zejścia do zamkowej piwnicy... A przypominam, że swego czasu byłaś młodsza. — oświadczył wlepiając w nią spojrzenie ładnych niebieskich tęczówek.

Z braku opcji stałam w ciszy i po prostu przysłuchiwałam się dyskusji.

Coraz to bardziej nie wiedziałam jak się mam zachowywać w otoczeniu rodzeństwa Pevensie. Z opowieści Łucji, którymi niegdyś parę razy mnie raczyła zdawało mi się, że cała czwórka jest taką zgodną i zgraną paczką. Nawet w szkole, gdy Edmund odwiedzał dziewczynkę, to właśnie takie wrażenie udawało mi się odnosić... Dopiero w Narnii, gdy miałam okazję na przebywanie z nimi wszystkimi na raz, zaczęłam zauważać tak proste rzeczy.

Nie widziałam w tym rodzeństwie zgody... I chyba coraz bardziej cieszyłam się, że sama mam jedynie jednego głupiego brata, z którym nie potrafię się dogadać. Z taką trójką byłoby jeszcze gorzej.

Najgorsze jednak w ich sytuacji było to, że ewidentnie mimo tematów bieżących, ich sprzeczki toczyły się na temat dawnych spraw. Mimo, że nie wiedziałam o co może się rozchodzić, z łatwością udało mi się to rozszyfrować. Kłótnia działa się teraz, lecz rozpoczęła się najprawdopodobniej x lat temu i istniała spora szansa na to, że stało się to właśnie wtedy gdy każde z nich nosiło tytuł króla i szczyciło się sporym autorytetem.

Już wiedziałam, że moja wizyta w Narnii, należeć będzie do szczególnie ciekawych i na pewno dostarczy mi wiele wrażeń, emocji, ale i wiedzy o moich towarzyszach.

  — Sam to powiedziałeś! Jesteśmy w ruinach! To nie jest już nasz zamek od setek narnijskich lat. Nie wiadomo co za bestia czy inny duch może kryć się na dole...  — wyjaśniła najstarsza z obecnych tu dziewcząt, mocno przy tym gestykulując i ewidentnie walcząc o swoje zdanie

  — W Narnii nie ma duchów... Powinnaś już o tym wiedzieć...  — do dyskusji wcięła się Łucja, która do tej pory spokojnie jedynie się przysłuchiwała i z uśmiechem obserwowała poczynania osamotnionego Edmunda, który o dziwo nie brał udziału w tej debacie.

Stałam w miejscu, naprawdę nie rozumiejąc o co właściwie toczy się spór, skąd on się wziął i kto go zaczął. Chyba cała ich dyskusja była jedną wielką wymianą poglądów w każdej dziedzinie i nie do końca bezpośrednio. 

Było to naprawdę dziwne i w sumie zaczęłam podejrzewać, że powrót do Narnii tak ich wszystkich zestresował i zdenerwował, że zaczęły uwalniać się z nich wszystkie negatywne emocje. To miałoby sens.

Przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz