LXXVII. Honorowa kradzież

448 23 8
                                    

Wreszcie znalazłam sobie odpowiednie dla siebie miejsce i starając się nie potknąć czy ześlizgnąć, usiadłam na nim dość swobodnie mimo rozciągającymi się pode mną jardami, przestrzeni tak zasadniczo to nie do końca pustej. Jakoś ponownie i chwilowo brakowało we mnie choćby krzty lęku, a może i tym razem rozwagi. W tym towarzystwie i okolicznościach jednak poczułam się dużo swobodniej niż w pięknych zamkowych salach, wówczas oblegana przez Narnijczyków zachwyconych moimi osiągnięciami i wszystkim co równie dobrze mogło być bujdą powielaną w wręcz narodowym micie.

Tym razem na moje i cudze szczęście, uwaga zwracała się na kimś innym... A był to Eustachy, który zainteresował otaczające nas rozumne sowy, kruki, wróble, nawet wiewiórki, gryfy czy wszelkie inne stworzenia, które miały coś wspólnego z wysokościami, czy lataniem. Wieża, w której się znaleźliśmy, była całkowicie ich przestrzenią, oddaloną trochę od zamku i względnie zaniedbaną w zestawieniu z jego resztą, zwłaszcza iż była stosunkowo obrośnięta z zewnątrz i sprawiała pozory wręcz opuszczonej mimo tlącej się na samym dole pojedynczej lampki, prawdopodobnie głównie drażniącej zamieszkujących tutaj.

Życie jednak rozgrywało się u góry, im bliżej poddasza, tym wyraźniejsze - bo gdyby weszło się do tego miejsca zwyczajnie używając już wręcz zardzewiałych drzwi, natrafiłoby się na widok przepełniony licznymi rurami, deskami i wszelakimi wystającymi elementami, które piętrzyły się w miarę zyskiwania na wysokości przez budowlę i tworzyły liczne platformy na których stworzenia odpoczywały, tworzyły gniazda, legowiska, czy między którymi wręcz ćwiczyły swoje umiejętności latania przez zawiłość tego miejsca. Istny tor przeszkód dla niedoświadczonych i młodych istot.

Nie było tu wcale jednak ciasno, a równocześnie z tym gdybym chciała z jednej belki dostać się na drugą, albo do jakiegoś z dość wszechstronnych okien, musiałabym się gimnastykować i kombinować - być może nawet między nimi skakać.

Co najciekawsze jednak, mimo że miejsce to należało głównie do ptaków, nie było tutaj brudno jak można byłoby przewidywać. Jedynie na samym dnie odnajdywałam wzrokiem trochę nieczystości, jednak odnosiłam wrażenie że istoty te dbały o porządek w swoim domostwie i zwyczajnie uważały na to gdzie porzucały chociażby swoje odchody - gdyby coś takiego w nawyk weszło ich odpowiednikom w angielskim życiu, funkcjonowanie w mieście niewątpliwie byłoby przyjemniejsze... A wszelakie ławki, pomniki i zakamarki - czystsze.

Co jednak w tej chwili na tyle ściągnęło ich uwagę, że mogłam poczuć się wręcz ignorowana?

Tym razem był to Eustachy, który również znany z narnijskich pieśni o wielkości dziesięcioleci przeszłych, był dość znamienitą postacią - a w tym podniebnym gronie szczególnie skoro miał epizod posiadania skrzydeł i to praktycznie rozmiarów wielkości tej wieży... Robił więc furorę dzieląc się swoimi wrażeniami na temat skrętności, czy oporu stawianego przez powietrze... Aż chciało mi się śmiać, gdy patrzyłam na minę Julii, która znalazła sobie lokalizację podobną do gniazda i patrzyła na niego przynajmniej jak na wariata - w końcu sama właśnie poznawała tę historię i raczej nie mogła sobie wyobrazić jak jej drobny przyjaciel stał się gigantem pełnym łusek.

Z radością wysłuchiwałam jego rozmów, szczególnie zauroczona tym iż ktoś w końcu był w stanie pełni zrozumieć jego odczucia i problemy z tamtych czasów, jednak ciągle chodziła mi po głowie rozmowa z Zuchonem - a raczej to jak go w niej zgasiłam i ktoś samym gestem zasugerował mi że mój dawny kompan skłamał mi prosto w twarz i coś skrupulatnie starał się zataić... Zresztą do tej pory nie dopytałam właśnie Julii o to co przytrafiło się jej, gdy na samym początku zostaliśmy rozdzieleni...

Z dotychczasowej rozmowy jedynie wywnioskowałam, że zgromadzenie to nie było niczym zasadniczo złym, czy nielegalnym - wprost sowi sejm był formalną jednostką organizacyjną w królestwie i jego zdanie przez króla Kaspiana Dziesiątego było respektowane w każdej ze spraw, jednakże teraz i wyjątkowo został zwołany w tajemnicy przez fakt iż Świecopuch uważał że Lord Regent nie złamie się i nie podzieli żadną informacją co do nurtującej mnie sprawy...

Przypadek?Where stories live. Discover now