XCIII. Łagodne dzieciństwo

260 18 40
                                    

— No gdzie ten szkrab mógł się schować? Nie wiem, nie wiem... A! Może tutaj?

Miałam ochotę roześmiać się, walczyłam ze sobą aby tego nie zrobić, a przy okazji także nie ruszać się, praktycznie nie oddychać, byleby tylko nie zepsuć tej zabawy, co często mi się zdarzało. Nie byłam najlepsza w tę grę, czego przejaw było widać chociażby w tym iż przypadkowo trąciłam nóżką leżący tu kuferek, co spowodowało wyraźny dźwięk.

— O... Chyba cię mam. Nie uciekniesz mi już... — padło tym samym ciepłym tonem, a zaraz po tym zrobiło się jasno, a ja mogłam już bez żadnych trudności wybuchnąć radością, jeszcze ze złudną nadzieją starając się wykręcić mu z rąk.

Szafa na dobre otworzyła się, a w moim kierunku zostały posłane potężne ramiona, które zaraz pociągnęły mnie do siebie i wprowadziły w życie kolejną część ataku, w postaci serii łaskotek. To już rozpruło worek śmiechu, do tego stopnia że nie potrafiłam się przymknąć, choć szczerze wcale nie było to szczególnie straszne.

Uwielbiałam się z nim bawić.

Zaczęłam coś krzyczeć, przebić przez to informację o tym aby powtórzyć zabawę, aby to on się schował mimo że był w tym wyjątkowo beznadziejny. Nie docierało, a ja zaraz zostałam wrzucona w miękka pościel. Zamiast następnego ataku, kolejnych zaczepek i przyjemności, rozległo się pukanie.

Nie był to jednakże pojedynczy dźwięk, a cała salwa podobnych, która rozpierzchła atmosferę.

Pstryk.

Nie widziałam innej opcji i podekscytowana sięgnęłam po klamkę. Wiedziałam doskonale kto znajdował się po drugiej stronie. Nie pierwszy raz jednak wystąpiły małe problemu z odpowiednim naciśnięciem ciężkiego elementu.

Opór finalnie ustąpił - dzielnie poradziłam sobie, a po tym wyjrzałam przez drobną lukę, aby się uśmiechnąć, szczęśliwa widząc znajomą i kochaną twarz. Przywitał mnie promienny uśmiech, a także talerzyk z najlepszymi słodkościami został wystawiony w moją stronę, z ewidentną sugestią zabrania go.

Chciałam aby przy okazji do mnie przyszła, popchnęłam więc drzwi dalej, ale zostało to przyblokowane i spotkałam się z nagle smutniejącą miną. Nie chciałam robić jej przykrości, dlatego uznałam że robię źle, nie powinnam była, przecież to ja miałam siedzieć w tym pokoju. Ona nie musiała.

Tak było lepiej, bezpieczniej czego jeszcze nie rozumiałam, ale akceptowałam bo tak przecież mówiła mi ukochana mamusia.

— Przepraszam. — powiedziałam z wyraźną skruchą o mało nie upuszczając swojego deseru. Wiedziałam już, że zachowałam się błędnie.

— Nie przepraszaj kochanie. Przyjdę do ciebie wieczorem, zostań w pokoju i baw się grzecznie. Zaraz zawołam wujka aby do ciebie zajrzał i umilił ci ten czas. — odpowiedział mi ciepły głos, a para pięknych oczu zniżyła się praktycznie na mój poziom.

Poczułam dłoń na policzku i jakoś od razu zrobiło mi się lepiej. Tylko ona tak kojąco działała, względem moich nerwów.

— Dobrze mamo. Dziękuję. — odpowiedziałam, czując się wyraźnie pocieszona, bo wbrew mojemu błędowi, ten dzień wydawał mi się nie móc już być lepszym. Mama miała mnie odwiedzić, a do tego wujek. On na pewno od ostatniej wizyty zdążył wymyślić jakąś świetną zabawę, bo ja w końcu wykreowałam, aż ze trzy.

Ciemnowłosa uśmiechnęła się do mnie i wskazała mi wyraźnie abym zamknęła komnatę i zajęła się już jedzeniem pianki oblanej najlepszą czekoladą.

Przypadek?Where stories live. Discover now