VI. Głębinowe sprawy

5.6K 249 66
                                    

Wydawało mi się, że jest lepiej, przynajmniej jeśli chodziło o ból mojego kręgosłupa. Zastosowałam się do sugestii, które przekazał mi wcześniej Edmund i powykonywałam parę z tych jakby ćwiczeń, które mi wskazał...

Przyniosło mi to ulgę i możliwość ruszania się bez aż takiego bólu. Kolejny punkt za który tego dnia byłam mu wdzięczna. Nigdy aż tyle, czyli dwa się do tej pory nie uzbierało.

W każdym razie mój powrót do formy, był zdecydowanie przydatny, zwłaszcza teraz gdy przedzieraliśmy się po śliskich skałach, teraz próbując dotrzeć w dół.

Czemu?

Gdy tuż po powrocie moim i Edmunda do obozowiska, pozostali rozbudzili się - w tym  półżywy Piotr, który długo dość długo odsypiał nocne pogaduchy - wspólnie postanowiliśmy - czy też raczej oni postanowili - że musimy jeszcze raz zejść na plażę. Pomysł ten, zrodził się głównie z tego, że Zuzia mocno nalegała, aby zbliżyć się do wody i dać jej szansę na lekkie orzeźwienie się i przygotowanie. Dziewczyna podpinała też to pod potrzebę sprawdzenia czy niczego nie przeoczyliśmy będąc tam pierwszy raz... 

Chociaż oczywistym dla wszystkich było, że bardziej dba w tej chwili o higienę osobistą, niż o bezpieczeństwo nasze lub całego państwa. W jakimś stopniu ją rozumiałam, jednak w większym ani trochę.

W mojej opinii, to wszystko było tylko niepotrzebnym odwlekaniem wyruszenia na przygodę i z pomocą, tym dla których rodzeństwo Pevensie ponownie zostało ściągnięte do Narnii. W końcu już dobitnie wbito mi do głowy, że jakiś poważny powód tego musi na pewno być. Dosyć solidnie się tego obawiałam, ale i nie mogłam doczekać, zwłaszcza po tym co zaledwie parę godzin temu usłyszałam od Księżniczki.

Wszystko to jednak w końcu mogła być moja pierwsza większa przygoda w życiu, nie licząc jakże niebezpiecznego wyciągania piłki z podwórka naszej sąsiadki, która z czystej złośliwości nigdy przedmiotu sama by mi nie zwróciła.

Co do celu obecnej wyprawy, nie zamierzałam z nikim się kłócić i posłusznie jedynie wymijałam kolejne drzewa, zbliżając się do piaskowej przestrzeni. Przyznać akurat musiałam, że chociaż pobudki naszego zstępowania tutaj były durne, nie mieliśmy tak naprawdę lepszych pomysłów. Od świtu Pevensie dyskutowali między sobą gdzie powinniśmy się udać, aby nie czekać w jednym miejscu bez celu. Propozycje były różne, ale totalnie rozbieżne i zdawało mi się, że zaraz dojdzie do tego, że każde z nich obierze własny pomysł, a ja zostanę postawiona przed wyborem kogo się doczepić i komu zaufać...

I to teraz szczerze nie wiedziałam, bo po tej dziwnej rozmowie, którą nieświadomie próbowałam wyprzeć z głowy, musiałam przyznać nawet przed samą sobą, że pokazywane mi w Narnii oblicze Edmunda prawdopodobnie nie jest aż takie złe... Może to właśnie te najlepsze cechy, o których mi mówił?

Im jednak więcej analiz poświęcałam tej sprawie, tym bardziej zagubiona się czułam... A przede wszystkim poświęcałam niepokojąco dużo ze swych myśli Edmundowi.

To akurat z pewnością zdrowe nie było.

— Co było najtrudniejsze w władaniu całym królestwem?  — spytałam kompletnie od czapy, postanawiając znów wykorzystać nasz mimowolny spacer do kolejnego już doinformowania się we wszystkim co się niegdyś tu działo. W ten sposób trochę zyskiwałam w końcu wiedzę, co teraz może się nam przytrafić.

Piotr, przekręcił głowę w moją stronę i lekko zmarszczył brwi, jakby dziwiąc się, że znowu zamierzam drążyć, bo właściwie dopiero przed chwilą udało mi się zamknąć. Wcześniej bowiem z niebywałą cierpliwością przez kilkanaście minut naszego schodzenia w dół, zalewałam go coraz to kolejnymi pytaniami o ich poprzedni pobyt w Narnii. Co prawda nie były to pytania zbyt rzeczowe i najbardziej mnie interesujące, te dotyczące walki z Białą Czarownicą, gdyż chłopak obiecał mi tamtą historię opowiedzieć raz i porządnie z wszystkimi szczegółami, ale gdy już będziemy mieć wolną chwilę. Choćby nawet już w Londynie, do którego na ten moment infantylnie nie chciałam wracać, dalej wręcz nieświadomie łudząc i czarując samą siebie piękną wizją mojego wyidealizowanego świata, który póki co mogłam oglądać i słyszeć w dawnych przygodach Pevensie.

Przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz