XCII. Abstrakcyjne zarzuty

268 18 40
                                    

— Ale po co te nerwy? Może znamy inne krainy na powierzchni? Świat jest przecież tak rozległy. — stwierdził swobodnie Rillian, rozsiadając się wygodnie w swoim fotelu i wzrok zawieszając na Julii, z niejakim wyrzutem iż ta nie spróbowała niczego z bogatej zastawy tego stołu. Oferta była niesamowicie kusząca dla kogoś kto od miesięcy z jednym drobnym wyjątkiem nie spożywał niczego różnorodnego i posiadającego konkretny smak. — Te o których ja słyszałem, z których pochodzę są dzikie. Moja pani mówiła mi, że musiałem zostać porzucony, a ona mnie przygarnęła i obiecała że kiedyś uwolnimy innych takich jakim ja byłem...

Jego komentarz nie brzmiał za dobrze, czego przejaw było widać w charakterystycznie zmarszczonych brwiach Eustachego, który formułując pytanie o tych "niecywilizowanych" krainach na powierzchni spodziewał się raczej innej odpowiedzi. To wszystko brzmiało jednak tak jakby ciemnowłosy nie miał zupełnie żadnego wyobrażenia tego co u góry, albo tak jakby faktycznie brzydki Ettinsmoor zdawał mu się być całym światem i definicją tego co tam się znajdowało, podczas gdy najwyraźniej nieświadomie mówił o wspaniałej i opływającej w bogactwa Narnii. W końcu stamtąd przecież pochodził, czego wcześniej był świadomy.

— Ona pragnie w odpowiednim momencie wprowadzić tam pokój i szczęście identyczne do tego, z którym się tu konfrontujemy, żyjąc w rozkoszach tej zjawiskowej krainy. — oświadczył i na całe szczęście nie mógł zobaczyć mojej reakcji, która kompletnie wyrażała jak idiotyczne rzeczy w tej chwili mówił i jak najchętniej bym mu przeszkodziła.

Siedząca przy stole trójka tylko cudem powstrzymywała się przed szczerymi reakcjami, a Julia musiała udawać że drapie się po nosie, aby przysłonić swoją twarz. Przy słuchaniu czegoś tak głupiego trudno było o powagę.

Osobiście prawdopodobnie wyjątkowo przeżywałam to o czym mówił, jeszcze poruszona moimi wcześniejszymi przemyśleniami, obawami iż królowa tego miejsca faktycznie dzierżyła władzę silniejszą niż do tej pory mogło mi się zdawać. Największym problemem wciąż jednakże pozostawał dla mnie fakt, że parę chwil wcześniej zamieniłam parę słów z królewiczem i odkryłam jego prawdziwą twarz - świadomego księcia Narnii, który wcale nie myślał tych okropieństw, które wygadywał. Nie chciał przecież w żadnym wypadku występować przeciwko temu co tyle lat budował jego ojciec - co dopiero wzniósł z zniszczenia po władaniu narodu telmarskiego.

Jak jednakże przez moment udało mi się do niego dotrzeć? Co go tak ocuciło? Ja? Czemu?

I jak mogłam to powtórzyć?

— I wiecie co? To wszystko to już kwestia wyłącznie godzin. Jest parę wyjść z podziemi, aczkolwiek są one trudne do przebrnięcia dla naszej robudowanej w sylwetkach gwardii, czy pozostałych żołnierzy nie radzących sobie ze stromymi wejściami... Dlatego też od wielu lat kopany jest tunel na powierzchnie i brakuje już zaledwie kilku lub kilkunastu jardów do celu. Lada dzień ta warstwa zostanie przełamana, a my będziemy mogli rozpocząć ratowanie tych nieszczęsnych dusz i nadawanie im prawdziwego sensu. Sprezentujemy im wolność jaka to nawet im się nie śniła. Istna bajka!

Nie wiedziałam trochę już jak reagować na wszystkie idiotyczne rzeczy, które mówił potwierdzające przy tym moje najgorsze obawy i teorie tworzone podczas przeciskania się przez kopalnie i huty umiejscowione w podziemiach. Kraj szykował się do wojny, do zwycięstwa i wprowadzenia nowego ładu, który z pewnością w ogóle nie miał niczego wspólnego z szczęśliwością o jakiej cały czas nam opowiadał.

Mieliśmy zdecydowanie inne wyobrażenie wolności - choć to pewnie przez fakt że Rillian ewidentnie był tutaj więźniem, co obecnie przyjmowało nieco więcej treści, gdy z pierwszego planu wykreśliłam pytanie, czemu kobieta żyjąc setki lat nigdy nie zdecydowała się zrealizować tego planu wcześniej? Co ją blokowało?

Przypadek?Where stories live. Discover now