LXXXIX. Niesamowity świat

302 19 16
                                    

— Mówi, że szybciej. — wysapała Luiza ewidentnie nie nadążając w przebieraniu nogami i trochę opóźniając nam w ten sposób szyki, czego akurat wyjątkowo nie miałam jej za złe, bo na tym etapie także fizycznie już sobie nie dawałam rady, a mimo to odwróciłam się do niej, aby kicając, lewą ręką złapałam się jakiegoś wystającego kamienia, prawą natomiast wyciągnęłam w jej stronę aby być w stanie trochę ją podciągnąć.

Wcześniej zrobiłam już to kilkukrotnie, za każdym razem radząc sobie w tym coraz to gorzej, a tym razem zwyczajnie już nie potrafiąc, będąc za słaba na taki wysiłek. Potrzebowałam odpoczynku, bo narzucone tempo zwyczajnie było nieludzkie, a w gardle zupełnie mi zaschnęło.

Na całe szczęście tym razem w dostawaniu się wyżej pomogło jej pewne silne ramię i w ten sposób, zaraz siedziałyśmy już na tym samym poziomie, gdy muskularny minotaur przy wyłącznie sile własnych rąk wdrapał się do nas, akurat bez większych problemów, co przy jego wieku dość mnie zaskakiwało. W końcu musiał mieć przynajmniej pięćdziesiąt lat - ale coraz bardziej zastanawiałam się gdzie leżała średnia życia dla jego gatunku, a tym bardziej gdzie rozpoczynał się jakiś moment, w którym można byłoby go wskazywać na stwora starszego.

Wspomniana istota, zauważając do jakiego stanu nas doprowadził, postanowił już najwyraźniej odpuścić sobie dalsze poganianie, a jedynie wreszcie spojrzał na dłużej w dół stromego tunelu jakim to próbowaliśmy się przecisnąć. Jego wybór wydawał mi się spontaniczny i szczerze przez jego małomówność mocno obawiałam się, że zaraz nakaże nam zawracać gdyż było to zboczenie z właściwej drogi, zaaranżowane w momencie gdy nie było czasu na rozleglejsze plany po tym jak wielka minotaurowa głowa spadła mi na kolana, odrąbana przez niego brutalnie.

Nie miał okazji nam tego za dokładnie tłumaczyć, ale między zdarzeniami udało mi się wywnioskować, że gdy on odwracał uwagę i wtapiał się w tłum, jeden z jego - spokojnie mogłam to nazywać - sobowtór, zainteresował się hałasem, który we dwie powodowałyśmy, a jedynym sposobem aby nie wzniósł tragicznego w skutkach alarmu, po zobaczeniu nas w tamtym stogu, było natychmiastowe zneutralizowanie go. Po tym nastąpiło bardzo chaotycznie przepchnięcie zwłok w krzaki i ucieczka stamtąd zanim ktokolwiek zdołałby się w tym zorientować i dość słusznie posądzić nas o to.

Istniała logiczna obawa, że zdarzenie to zostanie odkryte dość prędko, dlatego nie zwlekaliśmy i pośpiesznie opuściliśmy tamtą jaskinię, a najbliższą drogą ucieczki była właśnie ta, pnąca się w górę. Mimo prędkości jaką sobie narzuciliśmy, w tym momencie odnosiłam wrażenie że w zbrodni nie tylko nikt się nie zorientował, a jeszcze dawno stracono z oczu nielokalnego stwora, którym był Teuss. Nikt raczej nie podejrzewał kogo ze sobą przemycał, ani tym bardziej w jakim tunelu zniknął.

Usiadłam sobie wygodniej, zrzucając trochę nogi, tak aby właściwie to swobodnie zwisały. W tym ułożeniu mogłam dość niewygodnie oprzeć się o fragment skały, która wyglądała właściwie jak wielkie nierówne schody, a na moje standardy raczej zwykłego śmiertelnika, stanowiły prawdziwą ściankę wspinaczkową.

— Dziękuję. — sapnęła szatynka, w sumie nie zdradzając czy kierowała to do mnie w związku z pomocą sprzed chwili, czy może tą Teussa nieco brutalniejszą i taką, która dotyczyła nas obu...

I która też upewniła mnie w przeświadczeniu o tym, którą ze stron zajmował w tym momencie minotaur, mimo że ku udowodnieniu tego w mojej głowie, był zmuszony zamordować kogoś wręcz sobie identycznego i skąd miałam wiedzieć czy w teorii nie bliższemu mu niż my?

Przez tyle ile miałam okazję widzieć ich dwóch, miałam okazję aby wyłapać, że wyglądali co najmniej jak bracia, zresztą to samo mogłam wydedukować parę sekund widząc większą grupę stworzeń tego typu. Prezentowali się praktycznie jak rodzina gatunkowa, z pewnością w tej kategorii bliższa mu niż ta prawdziwa, w której tyle lat żył na zamku wraz z Kaspianem towarzysząc mu w wszelkich przygodach i wtedy także napotykając się na mnie.

Przypadek?Where stories live. Discover now