XXIII. Krwista przysięga

3.5K 214 62
                                    

Milczałam, nie chcąc nikomu przeszkadzać.

Piotr był w trakcie wygłaszania swojej długiej przemowy i skomplikowanego planu przed radą wybranych, która zbyt nie zmieniła swojego składu. Rodzeństwo Pevensie, Kaspian, ja, Kornelius, Truflogon, Gromojar, Teuss, Zuchon i Ryczypisk, a nawet Świdrogrzmot i Tadess, którym udało dostać się do sali. W gronie tym zabrakło jedynie Nikabrika, lecz ten z wiadomych ostatecznych powodów nie mógł tym razem się pojawić.

Istniałam w spokoju ponieważ dopiero co skończył się mój czas. Przed spotkaniem przedstawiłam szczególnie Piotrkowi cały plan powstały po ataku na zamek Miraza i tego co udało się nam stworzyć pod ziemią, a on chwilę temu dał mi możliwość podzielenia się tym pomysłem przed całym gronem, w tym nielicznymi którzy nie byli świadkami tworzenia tej mojej inżynierskiej abstrakcji.

Szalona idea najwyraźniej jednak się przyjęła, bo prawie wszyscy pokiwali z uznaniem głowami i tym samym najwyraźniej zaakceptowali niezrównoważony plan. Czułam się zupełnie jak jakiejś wysokiej rangi strateg, który wręcz wpadł na coś przełomowego, a ja tylko próbowałam nas ratować przez najbardziej niezrównoważone i nielogiczne metody...

I to wszystko przez świetliki, które rozświetlając przerażający mrok, wskazały mi drogę i rozwiązanie. Mało w tym było mojego udziału.

Światło dało mi nadzieję i mnie poprowadziło. Jakże głębokie...

Rozejrzałam się wokół, na chwilę zupełnie tracąc zainteresowanie zażarcie tłumaczącym się Piotrem i Zuchonem, który nadzwyczaj poirytowany awanturował się o każdą z wymienianych kwestii, co aż robiło się nudne i przede wszystkim frustrujące dla Wielkiego Króla. 

Może ta niezgoda była jednak konieczna?

Aby rzeczywiście ułożyć choć minimalnie realny plan.

Co najciekawsze jak szybko się zorientowałam, postacią najbardziej zainteresowaną tą dyskusją, była mysz stojąca wręcz na baczność na czymś w rodzaju stołu i z zafascynowaniem śledząca wzrokiem każdy ruch rozmówców. 

Najpierw objęłam wzrokiem pomieszczenie. Było to zupełnie inne miejsce, niż to w którym dotychczas się spotykaliśmy. Sala okazywała się przede wszystkim mniejsze i była w kształcie ładnego koła. Rozchodziło się z niego kilka tuneli, które prowadziły w kierunkach mniej lub bardziej wiadomych. Przede wszystkim jednak miejsce to było zdecydowanie wyżej niż izba z Kamiennym Stołem, przez co dostanie się tu gigantom było stokroć łatwiejsze, tak samo jak fakt że nie prowadziły tu żadne schody dzięki czemu Gromojar niepotrzebnie się nie męczył tą niecodzienną gimnastyką przy schodzeniu na swoich kopytach.

W pomieszczeniu w ścianach znajdowało się sporo wykutych szpar przypominających miejsca do siedzenia - coś w rodzaju sporych parapetów, lecz bez okien, bo gdzie? Z faktu tego skorzystał Edmund, który spokojnie przysłuchiwał się dyskusji, tak samo jak siedzący zaledwie pięć jardów dalej Kaspian, który nieustannie dyskutował o czymś z towarzyszącym mu profesorem. 

Przed czarnooką Księżniczką, stał zestresowany borsuk, którym przemyślenia targały tak, że nieustannie przestępował z jednej łapki na drugą. Czarnooki wielokrotnie starał się uspokoić zwierza, objąć czy zmusić do siedzenia, lecz ten wciąż powtarzał własny rytm szalonych drobnych stópek.

Pod jedną ze ścian siedziała Zuzanna z Łucją, które rzekomo ignorując zamieszanie robiły wianki z kwiatków, a przynajmniej młodsza z nich je tworzyła, ciągle namawiając i zmuszając do tego tę drugą. Był przecież najlepszy czas, aby wyglądać dziewczęco.

I pewnie zbyt kwestionowałam niekiedy absurdalne zachowania zgromadzonych - może właśnie one były jedynym ratunkiem od najczarniejszych myśli jakie mogły dopaść nas w tej chwili...

Przypadek?Where stories live. Discover now