CXXIII. Brązowe oczy

87 15 17
                                    

Równocześnie wstaliśmy aby dołączyć się do ludzi, którzy doceniali aktorów gromkimi brawami, gdy ci w z góry ustalonej kolejność skłaniali się na scenie. Publika nie była stuprocentowo wypełniona, ale z pewnością liczba widzów robiła wrażenie, a ich reakcje sprawiały że aż zatykało mi się jedno z uszu, co jednak byłam gotowa przecierpieć dla dziewczyny dla której wszyscy tu przyszliśmy.

Wiedziałam, że jej na tym piekielnie zależało i chociaż nie sięgnęła tym razem po jakąkolwiek istotną rolę, stanowiąc wyłącznie tło dla wydarzeń - to że się tam znalazła już oznaczało sporo. Był to dla niej debiut i najprawdopodobniej wielki krok w rozpoczynającej się karierze i jak miałam nadzieje - owocnej próbie sięgania po swoje marzenia. Potrzebowała tylko równie dużo zaangażowania, starań i optymizmu, którym jak nigdy wcześniej emanowała.

Wierzyłam, że dalej pójdzie już łatwiej, szczególnie że najcięższe lata wojenne ustępowały i ludzie w coraz liczniejszej grupie powracali do normalniejszego trybu życia, szukania przyjemności, korzystania ze sztuki i robienia czegokolwiek poza próbą przetrwania. Widziałam to dokładnie na przykładzie każdej z istotniejszych dla mnie osób, bo te odnajdywały powoli swoją definicję szczęścia, mimo że ta malowała się zupełnie odmiennie i indywidualnie, co właściwie - było w tym zupełnie najpiękniejsze.

Obecny tu Piotrek, przekładając sprawnie trzymane kwiaty, postarał się zagwizdać na swoich palcach, w momencie gdy rozanielona, rozpromieniona i przy tym dość znacznie przystrojona i ucharakteryzowana dziewczyna stanęła na środku, trzymając dłonie innych aktorów o podobnych, znikomych rolach w tym przedstawieniu. Postarałam się wtedy klaskać wyraźniej, szturchając przy tym Edmunda aby mimo pewnych urazów, nie boczył się aż tak i docenił dziewczynę, zwłaszcza że ta dużo dla nas robiła i zawsze tolerowała gdy potrzebowaliśmy bezpiecznej przestrzeni w Londynie. Jej mieszkanie stanowiło dla nas gniazdko, a ja usilnie próbowałam wyprzeć z głowy że kiedyś trwałyśmy w sporze, a oni w związku. Zestawienie to wydawało się balansować na skraju absurdu i urzeczywistniało serię błędów, do których się otwarcie przyznawaliśmy.

Oni szczególnie.

07.05.1949 Londyn

Dziewczyna wprost przyznała mi ostatnio, że to co uważała za uczucia, było próbą zadowolenia babki, sprostania jej wymaganiom i niezostaniu na tym świecie samą, a padło na nieszczęsnego Pevensie, bo to do mnie czuła niesamowitą i nieuzasadnioną zawiść. Wiedziała, że przesadziła, a ja starałam się jej tego nie wypominać.

Nie działała wówczas poprawnie, właściwie czy moralnie, ale dwóch lat nie mogłam powiedzieć o niej złego słowa. W jeden dzień, a raczej kilka mroźnych miesięcy i wiele trudów, udało jej się zupełnie zmienić nastawienie i właśnie teraz radosna, kręciła się po scenie ewidentnie niechętna do schodzenia z niej. Wydawała się być w swoim żywiole, dlatego tym bardziej doceniałam fakt, że Piotrek namówił ją na sięgnięcie tego - zdawałoby się nierealnego, czyli dostania się do szkoły aktorskiej, a potem na deski amatorskiego, aczkolwiek powszechnie cenionego teatru.

Gdy brawa ustały, a na sali zapalono światła, zgodnie usiedliśmy ponownie w fotelach, wiedząc że z naszego rzędu wydostanie się było dość utrudnione, szczególnie w obliczu jednych niefortunnie ustawionych drzwi. Tu czy w korytarzu, wedle ustaleń mieliśmy poczekać na Lancaster i wybrać się na wspólną kolację. Trzeba było przyjąć poprawkę na to, że jej przebranie i sprawy za kulisami z pewnością musiały potrwać chwilkę, dlatego nie śpieszyliśmy się w żadnym stopniu.

Nie pozostało mi więc nic innego jak wygodne usadowienie się w fotelu, sięgając ponownie po dłoń Edmunda i słuchając Łucji, która zasiadając przy moim boku zaczęła z pasją opowiadać o tym czego świadkami właśnie byliśmy. Ewidentnie sceniczna historia ją wciągnęła i choć nie miała za dużego doświadczenia teatralnego w tym świecie, w swoim poprzednim jako królowa krzewiła zamiłowanie do sztuki i nawet zaaranżowała stworzenie miejscowego teatru. Trafiało to do jej serca przez co niesamowicie przyjemnie słuchało się wszelkich przemyśleń i nawet sporej ilości "ale". Podchodziła do tego z głową i zaangażowaniem, rozpraszając się dopiero gdy dość niespodziewanie zagadnęła nas jakaś trójka nastolatków siedząca w rzędzie za nami, która nieszczególnie dyskretnie podsłuchiwała jej przemyślenia.

Przypadek?Where stories live. Discover now